Wyobrażam sobie taką scenkę. Siedzi sobie bloger przed komputerem, a tu powódź, rzecz w Polsce ostatnio dość powszechna.
Bloger siedzi, coś tam klepie w klawiaturę, woda podchodzi pod dom. Żona i dzieci w panice, krzyczą, jest nerwowo, zbierają manatki. Bloger siedzi, klepie w klawiaturę. Zalewa piwnicę, parter, bloger siedzi. Zalewa piętro, bloger na strychu, ostro klepie. W końcu zalewa i strych, a z nim blogera, piszącego kolejny bluzg, albo złotą myśl, albo elaborat na temat wyższości Kaczyńskiego nad Tuskiem, lub odwrotnie.
Trudno tu właściwie o morał. Dom tonie, Polska tonie. I tyle.
Zmieniając nieco temat: ciężko być nie tylko autorytetem w tych czasach (widział ktoś zresztą w Polsce jakiś autorytet?), coraz ciężej samodzielnie myśleć, za cenę nie popadnięcia w konflikt z jakimś sfanatyzowanym przyjemniaczkiem z opcji X lub Y. Kryteria oceny już chyba niemal wszystkiego są czysto polityczne i zależą od linii partyjnej. A ta, jak kobieta, zmienną jest. Gdyby dziś Tusk czy Kaczyński obwieścił, że nie jada bułek, piekarze mieliby cholerny problem. Choć nie, bo zwolennicy tego drugiego konsumowaliby buły na potęgę... W szybkim, bardzo szybkim tempie cofamy się do PRL. Towarzysze z PO i PiS bardzo się o to starają. Jeśli o mnie chodzi, mogą mnie oni wszyscy pocałować. I kto chce niech to sobie podkreśli wężykiem.
Generalnie wygląda na to, że jesteśmy już traktowani jak zwykłe mięso armatnie. Jeśli ktoś zginie lub umrze na zawał pod krzyżem, ofiary przestaną być symboliczne. Sytuację mamy niemal jak w okopach pierwszej wojny światowej: klincz. Snują się wszędy medialne i propagandowe gazy, święci się armaty a muchy srają na portret Najjaśniejszego Pana. Tylko Szwejka brak, a szkoda, bo w tym zalewie durnoty i duchody partyjnej bardzo by się przydał.
Na odchodne partyjnym i medialnym macherom i agitatorom,
werblistom jedynie słusznej sprawy piosenka. Smutna.
Mam nadzieję, że prędzej czy później Was wszystkich trafi szlag,
za tą krzywdę jaką Polsce robicie.
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka