Igor Janke zadaje wszechświatowe, ważne pytania, a ja - krnąbrnie - zupełnie o czym innym. O Wysockim. I Maleńczuku.
Spędziłem weekend w Krakowie (dobry Boże, "TP", "ZNAKU", "PRESSJI" i innych redakcji, jaki tam tłok w przeliczeniu na metr kwadratowy życia kawiarnianego) przywiozłem sobie do Łodzi nieco Wysockiego: "Niepokornego Barda" Sowińskiego i Wygody (nie specjalnie polecam, za dużo zapożyczeń i niezaznaczonych cytatów). I imieninową płytkę: "Wysocki Maleńczuka" (MM z zespołem Psychodancing).
I to drugie, to jest bardzo miłe zaskoczenie. Zaskoczenie, by zacytować klasyka: trans-cen-dent-ne! No, żeby nie przesadzać z entuzjazmem, dobre cztery plus. Choć za wartość przekładów pióra M. nie dam sobie ręki uciąć. Eufemizm: to są wolne przekłady. Ale o tym może Xsiężna w komentarzu coś skrobnie.
Jeśli ktoś jeszcze lubi, pamięta Wysockiego, a do tego dobrze znosi Maleńczuka, to z czystym sumieniem i gorącym sercem polecam:
"Straszny dom" (Staryj dom, 1974 r.): spokojnie, niepokojąco, wściekłe:
Kto odpowie mi/ A jakże to tak/ Żyjecie jak ćmy/ Ciemny ten barak/ Światła nie palicie/ Izb nie wietrzyliście/ Czy się tutaj wszyscy/ Żyć oduczyliście?
Życie tłukło jak psa i wciąż nie zatłukło mnie.
"Swobodne spadanie" (Zatiażnoj priżok, 1973 r.): lekki blues o spadaniu:
I tak się urwał krzyk mój, a pode mną obłoki.
Nie wolno wszak swobodnie spadać gdyż/ Nie spadasz w pustkę ludzie tam mieszkają.
"Neutralne tango" (Piesnja o neitralnoj połasje). Klasyk, tu już trudno coś nowego powiedzieć. Maleńczuk tak spróbował.
"Gips" (Bałłada o gipsje, 1972 r.): no to już pełną gębą Maleńczuk, Maleńczuk na ostro, w sosie własnym:
Umarły już uczucia tylko bólu nigdy dość w nieludzkich podłych naszych wiekach.
"Moskwa Odessa", trzeba przyznać Maleńczukowi, że zachował zadziorność i melodyjność tego kawałka:
Cała na sino stewardessa miss odessa jak princzessa/ nadęta siłą zjednoczonych flot
Mnie trzeba gdzie zamiecie i tuman.
"James Bond" (Piesnja pro Dżejmsa Bonda agienta 007, 1974 r.): czyli czemu źle być Jamesem Bondem czy innym znanym blogerem. I że Rosja i z tego człowieka wyleczy:
Już go kiedyś tłuszcza z Rolexa okradła...
"Manekiny" (Bałładach o manekenach), najlepszy utwór z tej płyty, także ze względu na tekst. Owszem, stylistycznie może nazbyt podobny do "Bema...", ale to jest Maleńczuk, którego lubię: że niby nihilista i cynik, ale z tą nostalgią za dobrym światem, melodyjnie. A do tego tekst Wysockiego, kopiemiędzy oczy: "zaq... z laka i poprawię z kopyta", że pojadę klasykiem.
Nie warto już być człowiekiem, nadchodzi symbol epoki, zdrowy i silny manekin.
Wysocki zdychał jak pies w czasie Olimpiady w Moskwie. Wszystko, czego potrzebował do śmierci godnej, a twórczej, było akurat w stolicy Ludowej Utopii zakazane. Skowyczący arysta i zdrowa socjalistyczna młodzież biegnąca ku czci.
Zawsze ktoś biegnie ku czci. Socjalizmu, kapitalizmu, prawa do tego lub owego. Ktoś inny umiera na boku. I dobrze, że umiera. Odpada wtedy, np. problem wolności, odpowiedzialności i bezpieczeństwia. Renty i emerytury, polskie pytania o trumny i rosyjskie pytania przeklęte, tudzież prawo do mleka pełnotłusteg o poranku i coniedzielnych zakupów w hipermarkecie. I msza na ul. Rewolucji pod wezwaniem Matki Boskiej Królowej Pokoju.
A że całe życie w (ex)demoludach było i jest nieprawne i przypadkiem? Nie dramatyzumy. Kto żyw, musi biec ku czci. Albo ma miejsce pod płotem.
To może manekin? Zdrowy i silny? A dla reszty lekki blues o spadaniu, i nieprawnie przyznanej na początku lat 90-tych rencie...
PS. Tu odpowiedź niekoniecznie dla Igora Janke, dlaczego państwo polskie w pierwszych latach transformacji dość chętnie przyznawało renty i emerytury, z całą świadomością, że są lewe. I dlaczego ten zwyczaj się utarł? W imię świętego spokoju? Ku czci? Kilka bardzo interesujących odpowiedzi można znaleźć w wywiedzie-rzece Zybały z prof. Staniszkis: "Szanse dla Polski". Np.: renty-protezy, dla "uspokojenia" Systemu. Ale o tym cicho-sza.
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka