Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
1784
BLOG

Makulatura polityczna

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Polityka Obserwuj notkę 14

 WKoninie nad ranem złapano kandydatkę do parlamentu, która zrywała plakaty rywali. Tym sposobem łamała ciszę wyborczą, przywracając rzekomo porządek rzeczy:  według kobiety, to właśnie kontrkandydaci zalepili jej plakaty, a ona chciała je jedynie usunąć.

Jak wygląda przedwyborcza Polska, wiadomo, i nie jest to, mam nadzieję, złamanie ciszy wyborczej: panowie i panie po ostrym liftingu przekonują nas lakonicznie, że są kompetentni, odpowiedzialni, zatroskani, że gdzieś zza potylicy wybija im krynica mądrości, a ich oczy, czasem z trudem wiążące koniec z końcem, gdy idzie o intelekt*, to zwierciadła i cnót krynice. Dla partyjnych bonzów billboardy, dla szaraczków czasem dość zgrzebne plakaty.

O wojnach między plakaciarzami napisano już sporo i historie o nich znamy  nieźle, a niektórzy pewnie nawet doskonale. Te nocne rajdy, podklejanie, zdzieranie, walka o każdy rewir, znaczenie terenu, do ostatniej chwili, do ostatniego tchu, minuty.

A później cisza wyborcza. WYbory: jedni hucznie świętują, drudzą odchodzą z kwitkiem: Naród zdecydował. I długopisy w komisjach czasem ponoć też....

W każdym razie, zostaje po tych agonach okolicznościowa makulatura. I gdy jeden idzie w senatory, a drugi spłacać zaciągnięte kredyty, ich aspirujące twarze wciąż aspirują. Mija miesiąc, czasem drugi, a twarze wciąż aspirują, szpecą i obiecują: troskę, kompetencję, dbałość o swoje miasto/region/Polskę. Syf zostaje po tych obietnicach. I to zwykle bywa miara naszej polityki.

Może kiedyś ktoś wpadnie na pomysł, by (omc.) wybrańcom narodu rzucać to wszystko pod posesję. Albo kazać czyścić w czynie społecznym. Najlepiej samemu i po nocy. No ale wtedy mielibyśmy społeczeństwo obywatelskie i faktyczne ludowładztwo. A mamy zupełnie coś innego przecież.

*to Bardini, nie Wołodźko, niestety.

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (14)

Inne tematy w dziale Polityka