Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko
375
BLOG

Zapiski wczorajsze, kolejowe

Krzysztof Wołodźko Krzysztof Wołodźko Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Takie będą Rzeczpospolite, jakie młodzieży palikotowanie. "Pracować dwa razy mocniej, działać cztery razy szybciej". Tyle Premier. To się Miro i Rycho będą musieli dwoić i troić... 

 

 
09 X 2011 r.
 
I znów w pociągu Łódź Fabryczna-Kraków Główny. Pociąg jest przegrzany, powietrze niełaskawe dla nosa, cudem, ktoś uchylił okno.
 
Nie mam dostępu do Sieci, skoncentrowałem się zatem na lekturze „Postawią ci szubienicę”, Rozpłochowskiego, którą jako lewicowe dziwadło zrecenzować mam dla FRONDY. Ale gdy grzejnik pod moim siedzeniem bucha jak rosyjski samowar, czytać trudno. Szczęściem, za oknami złota, polska jesień, a pan konduktor uprzejmy. Myślę, że w każdym zawodzie można znaleźć powołanie. I cudem jest, że udaje się je zachować poszczególnym ludziom. Ale to już kwestia charakteru.
 
InterRegio pełne studentów. Zamyśleni, zaczytani, zaspani. Jeden, nieopodal mnie czyta English Dictionary jakby to była najlepsza powieść. Czyta go jak filozof z powołania Arystotela, czy innego nie przymierzając, Huserla. Zawsze lepiej wiedzieć na zmywaku, co to dishes. Albo będąc wziętym żurnalistą, co to honesty.
 
A ja jadę i myślę, co mi się w życiu udało, co nie i dlaczego mam piasek pod powiekami. Zamyślony jadę do Krakowa. Jak tramwajem na wojnę. W każdym razie: Człowieczy los. Kto napisał „Człowieczy los”? Cichy Don. Ale używanie wielkich kwantyfikatorów w stosunku do jednostki jest zawsze nadużyciem, czasem zbrodniczym. Zatem nie będę popełniał na sobie kolejne zbrodni.
 
Pociąg jest równie przegrzany, jak sędzia był rozgrzany. Skoro już przy polityce jesteśmy. Gdybym teraz siedział w InterCity, powietrze byłoby – być może – łatwiejsze do zniesienia, przedział rozpolitykowany i podpięty do Sieci. A tu: siedzi przede mną chłopak, słuchawki wystają mu jakby z rozporka, prowadzą do uszu. Co za czasy. Albo słuchał wujowej muzyki, albo radia jakiegoś wujowego. O tempora, o mores. Ale cóż, Krzyś zadzwonił do Ali Zarzeczańskiej i tak się dowiedział, że sytuacja była po południu remis(i)owa. Znaczy się, była w tych godzinach szansa, że upadnie wielki Babilon, a wszyscy miłośnicy wujowych radiostacji, gdzie wujowi trefnisie opowiadają wujowe dowcipy, rozjapią się ze zdziwienia. A jak jest teraz?
 
Ale to było w okolicach 17.45, gdy pociąg stanął w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie zalała go kolejna fala studentów. Tu powiedziałem w myślach to słowo, o którego swobodne używanie walczyły w salon24.pl z reżymem pokolenia. Kurwa. Bo zorientowałem się, że przybytki częstochowskie, te religijne i te socjalistyczne, dopiero przed nami. A moja tkliwa miłość do PKP roztkliwiła się jak miłość Wieniczki Jerofiejewa do Łez Komsomołki: bo jak się tu nie roztkliwiać nad ułomnością umysłową wujów, którzy nie potrafią dostosować wielkości składu pociągu do przecież możliwej do logistycznego rozpracowania liczby pasażerów. Nawet takich, którzy słuchają wujowych radiów. Oni też są ludźmi. I o tym nie zapominajmy.
 
Wy mnie tu czytacie, a ja gorę! Takich upałów to w pociągach i latem nie ma. Ale nie od dziś wiadomo, że przyroda bywa mądrzejsza od człowieka. A co do przyrody i człowieka, to widziałem dziś coś, co jest jedną z tych rzeczy, po których człowiek myśli, że jak Alicja wpadł do króliczej nory. W każdym razie, widziałem dziś coś niezwykłego. Performance z dziedziny bio art: „May the horse live in me”. Na oczach publiczności kobieta, przetacza sobie końską krew. Oczywiście, w asyście lekarzy. Animistyczne mity, wyobrażenia, zostają wcielone w życie. Człowiek zawsze przetwarzał naturę w kulturę, ale teraz ma ku temu niezwykłe narzędzie: współczesną medycynę. Oczywiście, jest to także zagadnienie etyczne: problem hybris, pychy ludzkiej, tego „bogami będziecie” (wiem, problem hybris jest przedchrześcijański), ale i mniej patetyczne: czy to nie zagraża zdrowiu, czy nie jest czynieniem zabawy z egzystencji ludzkiej i zwierzęcej?
 
Nie odpowiem na te i inne pytania, bo w Częstochowie poczułem, że PKP to instytucja jak rzadko która przeszkolona w Polsce w pokazywaniu, jak bardzo można lekceważyć człowieka. No ale InterRegio to nie InterCity, więc może powinienem się cieszyć jedynie, że siedzę. W końcu, jestem tu staruszkiem: wokół sama młodzież.
 
10 X 2011
 
Tu kończą się wczorajsze zapiski. Wrzucam dziś, bo wczoraj pociąg dojechał z planowym opóźnieniem i już nic mi się nie chciało, poza wznoszeniem okolicznościowych, powyborczych okrzyków na fb. Kto czytał, ten wie. No dobra, sprzedam jeden z lepszych:  "Pracować dwa razy mocniej, działać cztery razy szybciej". Premier. To sie Miro i Rycho beda musieli dwoic i troic. Takie będą Rzeczpospolite, jakie młodzieży palikotowanie.
 
Miłego wieczoru, jednak.

 

 

Krzysztof Wołodźko Utwórz swoją wizytówkę Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty. Wyją syreny, wyją co rano, grożą pięściami rude kominy, w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną, noc jest przelaną kroplą jodyny, niechaj ta kropla dzień nasz upalny czarnym - po brzegi - gniewem napełni - staną warsztaty, staną przędzalnie, śmierć się wysnuje z motków bawełny... Troska iskrą w sercu się tli, wiele w sercu ognia i krwi - dymem czarnym musi się snuć pieśń, nim iskrą padnie na Łódź. Z ognia i ze krwi robi się złoto, w kasach pękatych skaczą papiery, warczą warsztaty prędką robotą, tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery, im - tylko radość z naszej niedoli, nam - na ulicach końskie kopyta - chmura gradowa ciągnie powoli, stanie w piorunach Rzeczpospolita. Ciąży sercu wola i moc, rozpal iskrę, ciśnij ją w noc, powiew gniewny wciągnij do płuc - jutro inna zbudzi się Łódź. Iskra przyniesie wieść ze stolicy, staną warsztaty manufaktury, ptaki czerwone fruną do góry! Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi drogę, co dzisiaj taka już bliska? Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi, gniewną, wydartą z gardła konfiskat. Władysław Broniewski, "Łódź"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Rozmaitości