"Żydokomuna" jako zjawisko społeczno-polityczne wymaga bardzo precyzyjnego i odważnego wskazania na jego własną logikę i treść. Mam poczucie, że z tego zadania prof. Śpiewak nie wywiązał się zbyt dobrze.
Temat, który podjął Paweł Śpiewak na kartach pracy „Żydokomuna. Interpretacje historyczne”, jest w rodzimym dyskursie publicznym dość dobrze znany. Zwykle w dyskusjach największą popularnością cieszą się najbardziej przeciwstawne strategie argumentacji. Jedna z nich głosi, że „żydokomuna” to w znacznej mierze antysemicki wymysł, lub zjawisko samo w sobie powstałe jako reakcja na różnorodny antysemityzm. Druga z kolei wskazuje na niemal wyłączną, wieloaspektową odpowiedzialność Żydów za komunizm. I faktycznie nie stroni od mniej lub bardziej zawoalowanego antysemityzmu. Książce Pawła Śpiewaka – przy pewnych niuansach – bliżej do pierwszej optyki. Otrzymujemy jeszcze jedną interpretację pewnego historycznego fenomenu, bardzo szeroką, erudycyjną i oczywiście kontrowersyjną.
Najbardziej interesującą, zbudowaną na analizie faktów książką, dotyczącą zagadnienia „Żydzi a komunizm”, jaką miałem okazję czytać, była publikacja Arno Lustigera, „Czerwona księga. Stalin i Żydzi” (Wydawnictwo WAB, Warszawa 2004). I nadal będę czekał na polską pracę tej miary, dotyczącą rodzimych realiów historycznych. Ponadto, w sposób fascynujący ukazują te kwestie – choć nie do końca wprost – tak różne książki jak powieść „Park niepotrzebnych Żydów” Grigorija Kanowicza (Pogranicze, Sejny 2005) i obszerna praca dokumentalna „Widziałem Anioła Śmierci. Losy deportowanych Żydów polskich w ZSRR w latach II wojny światowej” (Rosner & Wspólnicy, Łódź 2006).
Sięgając po książkę Pawła Śpiewaka, spodziewałem się lektury przede wszystkim omawiającej zagadnienie „żydokomuny” na rodzimym gruncie. Już rzut oka na spis treści wskazał, że autor postanowił – nie tylko na gruncie historii idei (historii pojęcia) – odmalować zarówno jego genezę, jak dziejowe perypetie tej części Żydów, którzy zgłosili swój akces do szeroko rozumianej lewicy. I tak z pomocą pojęć „żydokomunizm” i „żydobolszewizm” odświeżone zostały antyżydowskie klisze, powiązane przede wszystkim z nowym żywiołem społecznym i politycznym, ideowym, jakim był komunizm, zarówno jako ideologia, jak i ustrojowe, sowieckie praxis. Po drugie, prof. Śpiewak z konieczności scalił w jedno interpretacje pojęcia z historyczną faktografią, dając przekrojowy obraz żydowskich losów w świecie zdominowanym przez sowieckie rozumienie i praktykowanie lewicowości.
Próba budowy zarówno interpretacji, jak zrekonstruowania wydarzeń, mających potwierdzić lub zaprzeczyć zjawisku „żydokomuny” okazało się jednak dość trudne na kartach stosunkowo krótkiej książki. Interpretacja, jaką przyjmuje Paweł Śpiewak, nie zaskakuje: żydokomunizm jest przede wszystkim mitem. Ale otrzymujemy też obfity materiał faktograficzny, wraz z różnorodnym uzasadnieniem, ukazujący, np. kwestię nadreprezentacji Żydów w różnych, także bardzo opresyjnych, instytucjach państw komunistycznych. Sprawia to wrażenie, jakby autor równocześnie poruszał się w dwóch wymiarach narracji: z jednej strony mamy rzeczywistość licznych antysemickich uprzedzeń, rasowej, kulturowej, czy nawet klasowej nienawiści wobec Żydów. Z drugiej strony akces Żydów do komunizmu, wewnętrzne napięcia jakie rodziło to w obrębie komunistycznych instytucji (ZSRR, Polska Ludowa, Węgry) nie skłania prof. Śpiewaka do uznania, że pojęcie „żydokomunizmu” ma faktyczną treść, nie zaś tylko narzuconą przez (neo)endeckie, szowinistyczne stereotypy i uprzedzenia. Taka strategia nie do końca satysfakcjonuje. Bo z jednej strony prowadzi do skrótowego ukazania możliwych interpretacji, z drugiej znacznie zubożony zostaje czysto historyczny przekaz.
Zdaję sobie sprawę, że podtytuł książki, czyli „interpretacje historyczne” wyjaśnia zamiary autora. Szukamy tu sensu i znaczeń wydarzeń historycznych, ich metafor, perspektyw i odniesień kulturowych, społecznych, politycznych. I rzeczywiście, mamy z tym wszystkim do czynienia w pracy. Zwrócę jednak uwagę na to, jak skonstruowane są tytuły poszczególnych jej rozdziałów: „Narodziny mitu”, „Żydowscy rewolucjoniści”, „Żydzi w rewolucjach 1917 roku i pierwszych latach Rosji bolszewickiej”, „Żydzi i Komunistyczna Partia Polski”, „Wojna i po wojnie”. W przytłaczającej większości odnoszą się one do faktografii historycznej, nie aspektów „mitu żydokomuny”. I ta faktografia zwykle potwierdza istnienie żydokomunizmu jako pewnej formacji politycznej, ideowej, kulturowej.
Prof. Śpiewak podaje fakty: nie omieszkał w wielu miejscach wskazać na odpowiedzialność Żydów-komunistów za nieprawości, które popełnili. Gdy omawia spór „Puławian” z „Natolińczykami” stwierdza: „Puławianie (…) wykorzystali sprawę żydowską do likwidacji tak bardzo niewygodnego dla nich problemu odpowiedzialności za wyczyny z okresu stalinowskiego". Równocześnie jednak odżegnując się od jasnego określenia statusu terminu „żydokomuna” (czy jest tylko mitem? czy jest także faktem?) zaprzepaścił szansę, by nadać mu stricte historyczno-naukowe znaczenie. Zostajemy zatem wciąż z nierozwiązanym problemem tego pojęcia. Przynajmniej na gruncie tej pracy.
Autor „Żydokomuny” wielokrotnie ukazuje przyczyny, dla których Żydzi zostawali komunistami. W antysemickich opowieściach na ten temat zawsze brak refleksji nad współodpowiedzialnością za losy i tragedie Żydów ze strony innych nacji i państw. Groza Holokaustu, pogromów, literatura nienawiści pokroju „Protokołów Mędrców Syjonu” jest z nich skrzętnie usuwana, albo nawet używana przeciw Żydom. Ta współodpowiedzialność, rasistowski wstręt wobec Żydów niejednokrotnie przeraża i przytłacza. Zasmuca. Dla antysemity sam fakt żydowskości wyjaśnia wszystko, jest przyrodzonym i strukturalnym złem. Żydowskość sama w sobie jest grzechem, który spycha Żyda w otchłań piekła komunizmu. Tę perspektywę Śpiewak rekonstruuje bardzo dokładnie. Lecz problem akcesu Żydów do komunizmu jest także kwestią odpowiedzialności jednostek, działających wedle logiki, którą przyjęły za swoją. W tym sensie „żydokomuna” jako zjawisko społeczno-polityczne, jako świadome i/lub zdeterminowane współuczestnictwo w wielowymiarowym „budowaniu komunizmu” wymaga zarazem bardzo precyzyjnego, jak i odważnego wskazania na jego własną logikę i treść. Mam poczucie, że z tego zadania prof. Śpiewak nie wywiązał się zbyt dobrze. Wciąż czekam na polską książkę tej miary, co „Czerwona księga” Arno Lustigera: niech mówią fakty, by wiarygodniej zabrzmiały interpretacje.
Tekst pierwotnie opublikowany na portalu http://rebelya.pl.
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura