Myślałem o tej notce od pewnego czasu, ale szczerze mówiąc ze względu na delikatność materii wciąż brakło mi słów. Nie jestem typem telewizyjnego kaznodziei i nie wołam na każdym kroku: Alleluja. Jezus żyje! - choć co do zmartwychwstania Pańskiego nie mam żadnych wątpliwości.
Nie chcę tu pisać o kłopotach z ideologiczną wizją rozdziału państwa od Kościoła. Nie chcę gadać o tzw. neutralności światopoglądowej, która w gruncie rzeczy jest opresywną formą agnostycyzmu, opowiadaną ładnie i estetycznie opakowaną w tzw. liberalny dyskurs. Świeckie państwo i świeccy ludzie akceptują jedynie katolicyzm w wersji soft. Jeśli ktoś głośniej opowie swoją wiarę, zarobi na opinię oszołoma. Albo musi się dookreślać: Piotr Pałka, szef portalu Fronda.pl użyl w ostatnim odcinku systemu 09 określenia "świadomi katolicy". Czyli że są też katolicy nieświadomi... Albo anonimowi. Albo wierzący i niepraktykujący, albo praktykujący i niewierzący.
Zanim przejdę do meritum, dygresja: do rzymskiego Kościoła prowadzą różne drogi, jeśli o mnie chodzi, to intelektualnie na powrót do papistów: chrześcijański socjalizm we Francji i w Rosji okresu "srebrnego wieku". Tu historia dla tych, co nie wiedzą: Bierdiajew i wielu jego kolegów zanim "przeszło na wiarę" zaliczyło, np. marksizm. To wielu późniejszych apologetów chrześcijaństwa nazywano wcześniej "rycerzami Kapitału". Dlatego, jeśli o mnie chodzi, nigdy nie krzyczę na pogan, choć pogaństwo mnie wkurza..;-)
Wiara to nie opowiastka, wiara to nie niedzielna herbatka u Teściów, wiara to nie sposób na karierę.
Wiara to lojalność. To odpowiedzialność, poczucie słabości i współodczuwanie. Wiara to duma. To poczucie świętości spraw większych niż doczesne licytacje o prestiż. Wiara to płacz dziecka w trudnej chwili. Wiara to zwycięstwo i przegrana.
Kiedy ludzie szydzą z wiary, nie wiem, co im powiedzieć. Bo ja sam jestem słaby i nie nadaję się na kaznodzieję. Ale chyba przede wszystkim dlatego, że wiara jest czymś inytmnym. Myślę, że tu tkwi problem:
Niewierzący z reguły nie zdają sobie sprawy, jak głęboko ludzie wiary przeżywają swój katolicyzm. To tak, jakbyście komu odjęli rękę. Świeccy ludzie czasem sprawiają wrażenie, jakby bawil się w perwersję i profanacje. Ale co dla nich jest zabawą, dla nas, katolików, jest wyzwaniem, krzywdą i trudem.
A na koniec: my też potrafimy walczyć. I na tym polega z nami kłopot:-)
Krzysztof Wołodźko
Utwórz swoją wizytówkę
Krzysztof Wołodźko, na ogół publicysta. Miłośnik Nowej Huty.
Wyją syreny, wyją co rano,
grożą pięściami rude kominy,
w cegłach czerwonych dzień nasz jest raną,
noc jest przelaną kroplą jodyny,
niechaj ta kropla dzień nasz upalny
czarnym - po brzegi - gniewem napełni -
staną warsztaty, staną przędzalnie,
śmierć się wysnuje z motków bawełny...
Troska iskrą w sercu się tli,
wiele w sercu ognia i krwi -
dymem czarnym musi się snuć
pieśń, nim iskrą padnie na Łódź.
Z ognia i ze krwi robi się złoto,
w kasach pękatych skaczą papiery,
warczą warsztaty prędką robotą,
tuczą się Łodzią tłuste Scheiblery,
im - tylko radość z naszej niedoli,
nam - na ulicach końskie kopyta -
chmura gradowa ciągnie powoli,
stanie w piorunach Rzeczpospolita.
Ciąży sercu wola i moc,
rozpal iskrę, ciśnij ją w noc,
powiew gniewny wciągnij do płuc -
jutro inna zbudzi się Łódź.
Iskra przyniesie wieść ze stolicy,
staną warsztaty manufaktury,
ptaki czerwone fruną do góry!
Silnym i śmiałym, któż nam zagrodzi
drogę, co dzisiaj taka już bliska?
Raduj się, serce, pieśnią dla Łodzi,
gniewną, wydartą z gardła konfiskat.
Władysław Broniewski, "Łódź"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka