coryllus coryllus
393
BLOG

Wolność siedzi w książce

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 6

Tekst ten napisałem kilka lat temu po spotkaniu z jednym z najbardziej niezwykłych artystów, jacy obecnie mieszkają w Polsce. Człowiek ten jest zupełnie nieznany. Jego nazwisko wymienia się czasem przy okazji wystaw tak zwanej książki artytsycznej. Pozostaje on jednak zawsze nieco na uboczu, jak każdy kto wybiera w życiu własną drogę. Opowieść o tym człowieku próbowałem sprzedać wszystkim chyba gazetom w kraju. Bez skutku, choć w każdej z tych gazet siedział ktoś kto mienił się specjalistą od kultury, a czasem sztuki. W końcu udało mi się tekst opublikować w pewnym niszowym miesięczniku, który - co wcale nie wydaje mi się dziwne - nie ma nic wspólnego ze sztuką, ani nowoczesną, ani wogóle z żadną. Jest to opowieść mocno różniąca się od tych, które dotychczas publikowałem na swoim blogu. Zapraszam do lektury.

Niektóre słowa trzeba stworzyć, a inne znaleźć i dopasować do rzeczy, działania albo jakiegoś bytu. Słów szuka się w domu, w górach, na niebie albo w trawie.
 
Radosław Nowakowski jest pisarzem, jest także rzemieślnikiem-introligatorem, jest grafikiem komputerowym. Kilka lat temu określił siebie słowem „książkarz”. Słowo to nie jest neologizmem, wymysłem ani słowotwórczą grandą. „Książkarz” to słowo-narzędzie, rząd liter, który najdokładniej oddaje istotę tego, czym zajmuje się jego autor – robienie książek.
 
Jak większość słów, książkarz ma swoje synonimy, jeden z nich wymyślił przyjaciel Radosława Nowakowskiego – to słowo liberat - człowiek, który robi książki, od łacińskiego Liber – książka. Liber po łacinie oznacza także człowieka wolnego, tak więc ten, który podjął w życiu trud robienia książek, staje się przez to wolny. Zajęcie, które po polsku nazywa się robieniem książek, a także same zrobione książki to liberatura. Nie wolno mylić tego z literaturą, czyli rzędami liter na płaskich kartkach papieru. Liberatura bowiem to pisanie, tłumaczenie, redagowanie tekstu, rysowanie, projektowanie, wyobrażanie sobie. Liberatura obejmuje wszystkie czynności i myśli związane z procesem powstawania książki. 
 
Pierwsza książka Radosława Nowakowskiego powstała ponad dwadzieścia lat temu, w czasach, gdy w Polscebyło bardzo mało papieru, a komputery istniały jedynie w naszej wyobraźni i nie zostały jeszcze nazwane. Brak papieru był jedną z przyczyn powstania pierwszej książki i pierwszego liberata – Radosława Nowakowskiego.
- Musiałem przepisać na starej maszynie tekst, który zajmował prawie cały stukartkowy zeszyt – mówi Radosław Nowakowski – Brakowało kartek, postanowiłem więc zmniejszyć nieco odstępy pomiędzy wierszami i umieścić litery także na odwrotnych stronach arkuszy. W trakcie tych czynności przyszło mi do głowy, że jeśli zszyję te kartki, albo ktoś je zszyje to powstanie książka. Zorientowałem się wtedy, że sam panuję nad wszystkimi elementami mojego dzieła. Mogę za pomocą książki opowiedzieć jakąś historię tak, by była pełna, to znaczy, by nie składała się tylko z liter. Chciałem, by książka opowiadała o chaotycznym i wielowymiarowym świecie nie opisując, ale przedstawiając w taki sposób, by każdy, kto weźmie ją do ręki, mógł doświadczyć przedstawianych zjawisk w ich prawdziwej istocie.
 
 
Książki powstające w liberatorium, czyli miejscu, które łączy w sobie funkcje skryptorium i laboratorium opowiadają historie poprzez tekst, krój i wielkość liter, kolor papieru, kształt i  proporcje strony, sposób otwierania czy konstrukcję okładki. Powstają długo, nieraz nawet kilkanaście lat. Przeważnie nie są powielane przez maszyny drukarskie, choć bywają wyjątki.
- Urząd miejski w Kielcach [częściowo] sfinansował druk jednej z moich książek – mówi Liberat Radosław Nowakowski – rzecz nazywa się „Ulica Sienkiewicz w Kielcach”. To moja ulica, tam się urodziłem i mieszkałem. Książka została zainspirowana dziwnym zdarzeniem. Na tej właśnie ulicy zabłąkał się obcokrajowiec, nie znający polskiego. Książka jest o jego spacerze po ulicy Sienkiewicza.  
-Książka opowiada o kilkugodzinnym spacerze pewnego obcokrajowca, który znalazł się tutaj zupełnie przypadkowo. Prawdę powiedziawszy ta książka jest jego spacerem – mówi autor.„Ulica Sienkiewicza” ma 10 metrów długości i jest papierową ulicą, przy której stoją domy. Na ulicy-książce leży tekst, który każdy czytelnik może wziąć dla siebie. Litery mają różną wielkość, kształt i kolor. Domy są dokładnym odwzorowaniem kamienic stojących przy rzeczywistej ul. Sienkiewicza.
- Zanim rozpocząłem pracę nad tą książką w liberatorium, spędziłem wiele czasu na ulicy, szkicując wszystkie szczegóły.
”Ulica Sienkiewicz w Kielcach” jako jedyna książka Radosława Nowakowskiego została wydrukowana w drukarni. Okazało się, że pomimo jej niezwykłości powielenie w 500 egzemplarzach jest możliwe i wcale nie takie trudne.
- Kiedy robię książkę, to w jaki sposób będzie ona odebrana przez czytelnika jest gdzieś na końcu dzieła, daleko. Potem okazuje się, że książki wywołują zainteresowanie, że nikt nie dziwi się ich strukturze i sposobowi, w jaki opowiadają. Problem „czy czytelnik będzie wiedział o co chodzi?”, w praktyce nie istnieje. Czytelnik doskonale porozumiewa się z książką, a przez nią ze światem.
 
Po to właśnie są książki wyrabiane w liberatorium – by porozumiewać się ze światem. Nie po to, by go oswajać, opisywać, odczytywać i po zatrzaśnięciu okładek odetchnąć z ulgą i odnaleźć się wśród własnych sprzętów we własnym dobrze znanym pokoju. Liberatura jest po to, by poznawać, a co za tym idzie przyjmować przedmiot poznania takim jaki jest w całej złożoności, bez porozumiewawczych mrugnięć okiem, ułatwień i dobrotliwego uspokajania. Bez miękkości.
 
Spotkanie z Radosławem Nowakowskim i jego książkami raz na zawsze oducza patrzenia na to, co nas otacza, jak na stary, dobrze znany świat. Okazuje się bowiem, że nic nie jest dobrze poznane, a w kącie za szafą i na ciągnącej się pod górę łące rozpościera się wielka terra incognita, nie gorsza wcale od tej, którą mieli przed oczyma Magellan i Vasco da Gama.
 
Poprzez książki i poprzez ich autora dowiadujemy się, że otaczająca nas ziemia jest nieznana …może jednak lepiej od razu inaczej postawić problem – to my jesteśmy nieznani dla ziemi. Nasza łączność z przyrodą jest iluzoryczna, istniejemy w niej dzięki narzędziom i istniejemy poprzez ingerencję, mniej lub bardziej dotkliwą, poprzez konflikt. Nie możemy istnieć na świecie bez narzędzi, także narządzi poznania. Praca Nowakowskiego to pytanie o to, jakich narzędzi potrzebujemy. Czy „twarde” naukowe metody dają odpowiedź na wszystkie pytania? Czy intuicyjne, naznaczone emocjami metody artystów potrafią coś naprawdę wyjaśnić? Wreszcie najważniejsze pytanie – czy obydwa rodzaje metod są dość precyzyjne, by opisywać tak skomplikowany twór jak poranne śniadanie na tarasie domu z widokiem na Łysogóry? Odpowiedź brzmi – nie. Dlatego właśnie Radosław Nowakowski używa narzędzia nowego i dokładnego - liberatury. Jest to narzędzie dla każdego, dlatego nie da się powiedzieć o liberaturze, że jest zjawiskiem niszowym, a o książkach Nowakowskiego, że to książki artystyczne, które trzeba oglądać w galeriach sztuki.
 
Książki – wszystkie, a te które robi Nowakowski – szczególnie, są do czytania. Trzeba je wziąć do ręki, otworzyć, potem przeczytać i dokładnie obejrzeć.
 
 
Radosław Nowakowski wraz z żoną i córką mieszka u podnóża Łysogór, w krainie wymarłych czarownic, w starych geologicznie i cywilizacyjnie górach, które biorą sobie na własność wszystkich, którzy tu osiedli.
- Osiedliłem się tutaj jedenaście lat temu – mówi Radosław Nowakowski – sprzedałem mieszkanie w Kielcach i kupiłem dom w Dąbrowie Dolnej.
Dom jest biały i porośnięty winem, ciągnie się za nim zdziczały sad, potem wielka, słodka łąka i góry. Wystarczy wyjść za dom, żeby je zobaczyć. Są bardzo blisko.
Dom jest w Łysogórach, ale życie Radosława Nowakowskiego i jego książek toczy się w kilku miejscach na raz, w dodatku miejscach bardzo od Łysogór odległych.
Książki znajdują się w zbiorach wielu sławnych bibliotek – w Nowym Jorku i Londynie. Można je jednak obejrzeć i przeczytać w Krakowie w Czytelni Liberatury przy Małopolskim Instytucie Kultury, który mieści się przy Głównym Rynku 25. Liberatura dostępna jest także w krakowskim Bunkrze Sztuki, na stoisku korporacji ha!art. W Warszawie liberatura dostępna jest w galerii Waglewskich „Białko” w Alei KEN 36.
 
Liberatura zamieszkuje od niedawna jeszcze w jednym, dość zaskakującym dla książek miejscu – w przestrzeni wirtualnej. Zrobiona na płycie CD książka „Koniec świata według Emeryka” to historia zbliżającego się końca, który nastąpi, kiedy stojąca u podnóża Łysicy kamienna figura św. Emeryka wejdzie na szczyt góry. Grupka ludzi postanawia przyspieszyć ten koniec, wnosząc Emeryka na górę.
 
Pierwszy tekst, który otwiera się przed nami na ekranie komputera to opowieść autora całego pomysłu, który wychodzi przed dom. Widzi lecącego po niebie sokoła, i wąską stróżkę rzeki wijącą się wśród łąk. Możemy przesunąć tekst i przeczytać co będzie dalej…ale możemy także kliknąć słowo sokół i otworzy się przed nami tekst opisujący tę samą scenę widzianą oczami sokoła. Kiedy klikniemy słowo „rzeka” na ekranie słowa ułożą się w meandryczny, barwny nurt rzeki, która opowiada o sobie, w nurcie liter musimy odnaleźć kolejne słowo, które zaprowadzi nas dalej do kolejnych opowieści. Gdzieś tam w głębi historii trafimy znów na autora i powrócimy do początku. Nie wiemy jednak dokładnie, kiedy to nastąpi.
 
- Dawno, dawno temu ludzie pisali na kamieniu, glinie, drewnie, korze, liściach, papirusie, skórze, kościach, skorupach żółwiowych i wielu innych materiałach. Potem T’sai Lun wynalazł papier i ludzie zaczęli pisać na papierze. Od niedawna piszemy na ekranie.
 To, jak na nim piszemy, jest tak samo istotne jak to, co piszemy – mówi Radosław Nowakowski – choć to jak piszemy było istotne również w epoce papirusów i żółwiowych skorup, wielu jednak wolało o tym nie wiedzieć.
Znawcy i badacze liberatury uważają, że początki liberatury sięgają egipskich piramid, gdzie hieroglify, będące połączeniem liter i obrazów, tworzyły spójną całość z kształtem świątyni i jej rzeźbiarsko-architektonicznym wystrojem. Być może jest tak właśnie, ale papierowa i elektroniczna liberatura bliższa wydaje się raczej lunecie Galileusza i wykresom perspektywicznym pierwszych lat renesansu. W końcu powstała w celu wielce do tamtych narzędzi zbliżonym. Ktoś kiedyś zadał sobie przecież pytanie – dlaczego wielkie katedry, kiedy się je przedstawia na desce pokrytej farbami, nie są wielkie tylko małe i płaskie? A potem zadał sobie inne – dlaczego to, co czujemy wchodząc do gotyckiego kościoła, nie towarzyszy nam, gdy oglądamy gotycki kościół na obrazie? W miejscu i czasie, w którym postawiono te lub podobne pytania zaczynają się dzieje liberatury.
 
- Nie mam dobrego muzycznego słuchu i nie potrafiłbym skomponować symfonii – mówi Radosław Nowakowski – ale gram na bębnach. Na bębnach zrobiona jest także jedna z moich książek.
Monodrum czyli traktal o rąbaniu drewna, to płyta DVD z dołączonym tekstem w formacie TXT, nakręcona podczas warsztatów odbywających się w 2003 roku w teatrze Pieśń Kozła we Wrocławiu. Książka powstała w trzech językach. 
Nie traktat ale traktal – czyli: traktat + fraktal = traktal. Stąd po angielsku: fractal + tale = fractale, zaś po esperancku: traktato + fraktalo = traktalo. Opowieść ma bowiem strukturę fraktalną. To nie są tłumaczenia, chociaż tak może się wydawać na pierwszy rzut oka. Opowieść polska jest o ścinaniu drzewa. Angielska o przerąbywaniu pnia. Esperancka o rąbaniu gałęzi. Za każdym razem czynność niby taka sama, ale trochę inna, wymagająca trochę innego ustawienia ciała, chociaż takiej samej koncentracji.... To co jest na DVD to tylko środkowy fragment MONODRUMU. Ale ma on taką samą strukturę jak całość (która zresztą okazuje się być też tylko częścią czegoś tam...).
- Ja taką samą energią muszę nasycić całość jak i fragment. Jeden takt, wręcz jedno uderzenie ma być jak cała symfonia, a cała symfonia ma być tak jeden takk, jak jedno uderzenie – mówi autor.
Czas trwania fragmentu wygrywanego na bębnach to kilkanaście minut…Tyle…Dalej trzeba posłuchać, nie da się opowiedzieć. Monodrum to początek ścieżki prowadzącej w gęstwinę. Co jest na jej końcu i czy jest jakiś koniec, okaże się później.
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Kultura