coryllus coryllus
484
BLOG

O Gołocie i Szymborskiej albo „Polska dla Polaków!”

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 4

Wczoraj w sieci znalazłem informację, która zdumiała mnie bardzo. Informacja ta, choć lepiej byłoby powiedzieć – materiał dziennikarski, bo długie to było i zawierało wypowiedzi różnych osób, dotyczyła Wisławy Szmborskiej i Andrzeja Gołoty. Otóż, jak twierdzi autor tego artykułu, w środowisku twórców i inteligentów (celowo używam tego słowa) skupionych wokół krakowskiego wydawnictwa „Znak” panuje swoista moda. Dotyczy ona właśnie Szymborskiej i Gołoty. Chodzi o to, że ludzie związani jakoś z naszą noblistką najświeższej daty rozpuszczają w środowisku informacje lub może raczej „zabawne plotki” dotyczące rzekomego związku Szymborskiej z Andrzejem Gołotą. Pojawiają się więc wierszyki o niej i o nim, które przekazywane są także Szymborskiej, aby ją rozweselić. „Środowisko” wydało nawet tomik poezji w kilku egzemplarzach, dedykowany noblistce, a zatytułowany ‘Sobie a guzom”. Znajdują się w tym tomiku strofy następujące:

 
"Który skrzywdziłeś boksera prostego/ śmiechem nad klęską jego wybuchając...." czy też sonet zaczynający się od słów "W lubomierskim chruśniaku/ pod krzakami jałowca/ rzekłaś do mnie: "Zwierzaku, /masz futerko jak owca".
 
Historię tę opisuje ponoć Jerzy Illg w swojej najnowszej książce zatytułowanej „Mój Znak”.
 
Pani Wisława zaśmiewa się ponoć z tych dowcipów perliście. Żeby była jasność – życzę wszystkim paniom wszelkich możliwych spełnień. Oby jak najwięcej w jak najkrótszych odstępach czasu. Pani Wisławie Szymborskiej również składam takie życzenia. Nie mam tylko pewności  czy ta jakość dowcipu rzeczywiście jest właściwa i stosowna dla środowiska skupionego wokół wydawnictwa „Znak” i Wisławy Szymborskiej. Kraków jest dla mnie miastem obcym, byłem tam cztery razy w życiu, za każdym razem, mimo niewątpliwej frajdy, jaką był pobyt, dostawałem jakiejś infekcji i lądowałem w łóżku - samotnie. Prosiłby więc bardzo, by ktoś lepiej znający miejscowe stosunki (witaj Freudzie) podjął się wyjaśnienia mi tej kwestii. Będę wdzięczny.
 
Dodam jeszcze, że cała historia z tym rzekomym romansem Szymborskiej i Gołoty rozpoczęła się ponoć w jakimś hotelowym barze, gdzie w tej samej kolejce stała ona i on. Ona samotna i cicha, on rozgadany w otoczeniu wielbicieli i dziennikarzy. Ponoć przyjaciele pani Wisławy zainspirowani tym dysonansem, jakim niewątpliwie jest obojętność dla poetów przy jednoczesnym oddawaniu hołdów bokserom, postanowili nieco złagodzić frustracje – nie wiem jednak czyje – Szymborskiej czy swoje – produkując taką zabawną mistyfikację. No i pięknie.
 
Przejdźmy teraz do wczorajszej walko Gołoty z Adamkiem. Walki, której nie oglądałem, bo nie lubię uczestniczyć w oszustwie. Sport zawodowy, jak wszyscy wiedzą, nie jest żadnym sportem tylko pretekstem do krojenia budżetów na promocję. Takim samym jak wszystkie rozrywkowe przedsięwzięcia na całym świecie. Wczorajsza walka miała jednak jeszcze jeden rys, który był dla mnie ważny i rzekłbym uderzający.
 
Oto walczyło ze sobą dwóch polskich bokserów. Być może były jakieś powody takiego właśnie ustawienia tej walki, powody o których nie wiem, ale z mojego punktu widzenia ta walka to była po prostu sprzedaż polskiego produktu na polskim rynku. Na rynku wewnętrznym inaczej mówiąc. Produkty na takim rynku sprzedaje się wtedy kiedy nie da się ich upłynnić na innych rynkach. Gołota to chodząca kompromitacja, z którą już nikt nie będzie walczył. Trzeba jednak wycisnąć z tego faceta ile się jeszcze da i dać mu trochę zarobić, no bo żal przecież człowieka. Gołota, jeśli przestanie walczyć może co najwyżej zbierać haracze lub wynająć się jako cieć na budowie. Nawet wspomnień nie podyktuje, bo co to za wspomnienia.
 
Jako produkt made in Poland Andrzej Gołota jest skończony. Pytanie czy wszystkie produkty pop kultury opatrzone tym znakiem są skazane na klęskę? Zachowanie „środowiska” skupionego wokół wydawnictwa „Znak” i Wisławy Szymborskiej wskazuję, że póki co – tak. Wszystko co polska „kultura wysoka” i kultura popularna mogą wyprodukować nadaje się tylko na rynek wewnętrzny. To bardzo niebezpieczne zjawisko, które czyni z Polski nie tyle zaścianek co panoptikum. Do pogłębiania tego stanu w równym stopniu przyczyniają się menadżerowie Gołoty i środowisko skupione wokół wydawnictwa „Znak” i Wisławy Szymborskiej. Wątpię, by Gołota i Szymborska mieli tutaj coś do powiedzenia.
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura