Kraj nazywany Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich powstał wbrew wszelkim przeciwnościom. Wbrew wszelkim przeciwnościom, zdrowemu rozsądkowi, nauce i doświadczeniu dnia codziennego, wdrażano tam także w życie rozmaite teorie, które nie znalazły wyznawców gdzie indziej. Dokonywano tego także w botanice. Nauka ta była bowiem, jak wszystko w kraju Stalina frontem walki z reakcją i polem działania tych co mieli uszczęśliwić ludzkość. Botanicy mieli ją uszczęśliwić w ten sposób, że musieli wyprodukować takie odmiany roślin, które dawałyby plon stokrotny i rosły nawet za kołem polarnym. Wszystko po to, by wyżywić miliony ludzi pracy żyjące w państwie Stalina.
Czołowym bohaterem na botanicznym froncie był Trofim Denisowicz Łysenko, celowo nie nazywamy go tutaj profesorem. Człowiek ten pochodził z rodziny biednych ukraińskich chłopów i jego awans był żywym dowodem, że władza radziecka daje szansę wszystkim. Łysenko był wyznawcą, bo inaczej się tego nie da nazwać, teorii Lamarcka, propagowanej wcześniej w Rosji przez Iwana Miczurina, która głosiła, że rośliny mogą dziedziczyć cechy nabyte. Innymi słowy; jeśli uda się zaszczepić na wierzbie gruszki, to z nasion owej wierzby w następnym pokoleniu wyrośnie drzewo, które nie dość, że na wiosnę obsypie się pięknymi baziami to jeszcze latem urodzi zdrowe żółte owoce. Oczywiście trochę upraszczam.
Łysenko wiedział, że takie rzeczy nie dokonają się w pierwszym pokoleniu, trzeba na to czasu. Towarzyszowi Stalinowi bardzo podobały się pomysły Trofima Denisowicza, ich sukces oznaczał bowiem, że człowiek może mieć całkowitą władzę nad przyrodą, a władza bardzo towarzysza Stalina interesowała.
Idiotyzm teorii propagowanych przez Łysenkę nie był w latach czterdziestych aż taki oczywisty. Były to początki genetyki, nauka ta miała jeszcze przed sobą odkrycie DNA. Doświadczenia Miczurina, który wyhodował jakieś mrozoodporne śliwki zapadły ludziom w Rosji głęboko w pamięć. Miał więc Łysenko duży kredyt zaufania. Nie podkopały go nawet doniesienie, o tym że fałszuje wyniki swych badań. Nawet po śmierci Stalina Łysenko pozostał w łaskach pierwszego sekretarza Chruszczowa, dopiero po jego odsunięciu od władzy ludzie Breżniewa doszli do wniosku, że dalsza kompromitacja ZSRR w dziedzinie nauki tak istotnej jak botanika – genetyka ciągle była burżuazyjnym wynalazkiem i fałszem - jest niedopuszczalna.
W 1965 roku zakończyła się definitywnie kariera hodowcy gruszek na wierzbie. Łysenko przestał decydować o kształcie radzieckiej botaniki, ale żył jeszcze długo. Zmarł w 1976, a jego rodzina wystąpiła do władz z prośbą o pochowanie do na cmentarzu zasłużonych. Odmówiono mu tego prawa.
Inne tematy w dziale Kultura