Gdybym znalazł się na miejscu mojego kolegi Sergiusza popełniłbym pewnie samobójstwo już w dzieciństwie. Nie potrafiłem sobie bowiem i nadal nie potrafię wyobrazić życia płynącego wśród gorszych okoliczności. Nie chodzi nawet o biedę, bo z biedą, da się jakoś żyć, a nawet dorobić do niej teorię i machać nią we własnej obronie rozbijając łby i łamiąc ręce. Chodzi o coś zupełnie innego.
Ludzie w Polsce, ludzie nie tylko biedni, głupi i moralnie niejednoznaczni, ale także ci inni, zasobni i syci nie rozumieją, że wygoda i luksus to kwestia moralności dobrego prowadzenia się, a także zrozumienia czym jest estetyka dnia codziennego na poziomie, jak by to rzec, elementarnym. Wiem, co mówię, bo bardzo trudno jest mi utrzymać porządek wokół siebie. Luksus i wygodne życie nie są więc wcale zależne od ilości zarabianych pieniędzy i znajomości z wpływowymi ludźmi, choć wielu właśnie się tak wydaje. Błądzą oni jednak i to błądzą uporczywie. Prowadzi ich to zwykle na dno upadku, do więzień lub na samotne, biegnące wśród lasu torowiska, gdzie kładąc głowę na szynie, oczekują, aż nadjedzie towarowy skład z cysternami.
Rodzice Sergiusza nie byli, biorąc pod uwagę standardy naszego miasta, bardzo biedni. Wokół mieszkały rodziny w znacznie gorszej sytuacji, które potrafiły jakoś wiązać koniec z końcem i żyć w sposób, który kazał podejrzewać, że ich dochody znacznie przewyższają to co realnie zarabiali. U Sergiusza było jednak inaczej. Jego mama, na przykład roznosiła listy. W czasach dawniejszych taki doręczyciel to była niezła fucha i można było dorobić sobie solidnie na obrywach, które wręczali listonoszowi wdzięczni emeryci. Ojciec jego zaś był kierowcą. To także dobrze rokowało, szczególnie że był kierowcą, o którym mówiło się „kozak”. Ludzie u nas lubią takich facetów i wolą jeździć w ich towarzystwie niż z jakimiś flegmatykami. Był w tej rodzinie jednak pewien znaczący kłopot. Alkohol.
Ludzie piją. Wiadomo. Po wypiciu zaś każdy odstawia jakąś choreografię, która charakterystyczna jest tylko dla niego. Jeden siedzi i patrzy w przeciwległą ścianę, inny biega za piszczącymi dziewczętami, a kolejny bierze się do bicia. Ojciec Sergiusza należał do tej trzeciej kategorii. Musiał przez to często zmieniać pracę, a kilka razy znalazł się nawet w więzieniu. Nie wiedzieliśmy dokładnie ile razy, ale kiedy przychodziło lato i tata Sergiusza zdejmował koszulkę i spodnie, łażąc po ulicy prawie goły, widać było, że prawie cały jest pokryty tatuażami. Na ramionach zaś miał wytatuowane dwie belki i gwiazdkę, co, jak nas objaśnił Sergiusz, oznaczało, iż ma stopień majora. Po wypiciu wódki wytatuowany ojciec naszego kolegi zaczepiał ludzi i usiłował bić się z nimi na pięści. Większość przechodniów jednak unikała go wiedząc, że jest to mężczyzna silny i zdecydowany. Zawsze więc chodził do swojego najbliższego sąsiada, który był opasłym i włochatym, jak samiec patagońskiej, uchatki pracownikiem kolei. On zawsze, choć nie miał szans z tatą Sergiusza, podejmował wyzwanie. Kiedy już mężczyźni pobili się i ojciec naszego kolegi zwyciężył, obydwaj – triumfator i pokonany ruszali w poszukiwaniu jakiejś flaszki.
Czasem zdarzało się, że sąsiada nie było w domu i wtedy tata Sergiusza bił jego mamę, brata i samego Sergiusza. Trwało to katowanie dosyć długo, dopóki Sergiusz nie dorósł do wieku kiedy mógł walczyć z ojcem i mieć nadzieję na sukces. Jego matka widząc, że skończyły się czasy, gdy jej starszy syn chował się przed starym pod łóżko lub uciekał do babci, pochowała wszystkie noże, jakie były w domu. Nie pomyślała, jednak, ta pozbawiona wyobraźni kobieta, że należy także pochować śrubokręty.
Wielce to był zajmujący widok, kiedy pokryty tatuażami ojciec Sergiusza stanął naprzeciwko swojego chudego, ale zawziętego, jak nie wiem co syna, a obaj mieli w dłoniach wkrętaki o drewnianych trzonkach.
Na swoje nieszczęście Sergiusz wdał się w ojca. Jako dziecko był sympatycznym chłopakiem i lubiliśmy go, chociaż wcześnie zaczął palić papierosy. Potem jednak kiedy obowiązkiem towarzyskim stało się picie alkoholu Sergiusz stał się nie do wytrzymania. Kiedy się nawalił robił się agresywny, jak jego tata i można było odeń oberwać po gębie mocno i znienacka. Nikomu się to nie podobało. Doszło w końcu do tego, że jedynym towarzyszem Sergiuszowych wyczynów został jego młodszy brat, który prześcignął go wkrótce w wybrykach. Obaj chodzili na zabawy, choć często wracali z nich oddzielnie. Sergiusz bardzo wcześnie rozpoczął życie płciowe i był lubiany przez kobiety, czego ja będąc kompletnie niedoświadczony w tych sprawach nie rozumiałem zupełnie. Bywały bowiem dni, kiedy Sergiusz przedstawiał sobą widok wprost straszliwy. Posiniała gęba, podrapane ręce, wystrzyżone włosy i coraz więcej tatuaży w różnych miejscach. Po prostu makabra. Dawało się także wyczuć, że nie mył się w tamtych czasach zbyt często. Faktem jest, że nie miał za bardzo gdzie dokonywać podstawowych ablucji, bo wszyscy oni mieszkali w nędznym zbitym z płyt pilśniowych domeczku o wymiarach boksu dla krokodyli w warszawskim zoo. Nie było tam ani łazienki, ani klozetu.
Tak, jak powiedziałem, uchodził przy tym wszystkim Sergiusz za ulubieńca kobiet. Zdarzyło się kiedyś, że w późną i deszczową noc poszukiwał wraz z bratem jakiejś flaszki. Pukał od meliny do meliny, ale nikt nie mógł mu pomóc bo towar rozszedł się szybko, jeszcze przed zakończeniem wieczornego filmu. Sergiusz i jego brat byli coraz bardziej wściekli i coraz bardziej zdeterminowani. W końcu jednak udało im się znaleźć miejsce, gdzie wódka była. Zamiast jednak wziąć butelkę, zapłacić za nią i odejść, jak zwykle na kolejowy nasyp celem skonsumowania alkoholu. Weszli do mieszkania. Zrobili to na wyraźne zaproszenie pani, która dorabiała sobie wyszynkiem napojów wyskokowych w godzinach nocnych. Osoba ta miała już swoje lata, ale zaciekawiło ją, co też mogą robić po nocy tacy dwaj sympatyczni chłopcy, jak Sergiusz i jego brat.
Na melinie, jak to na melinie, ciepło było i przytulnie. Grał telewizor, stół nakryty był obrusem, pani pokroiła jakieś wędliny, pomidory z cebulką i zaczęła się regularna impreza ze śmiechem, znaczącym kiwaniem głowami i uśmiechami półgębkiem. Wszyscy oczywiście wiemy, jak toksyczna jest sytuacja kiedy jedna, w dodatku niemłoda kobieta sieci przy stole, na którym jest alkohol i zakąski, w towarzystwie dwóch młodych mężczyzn, którzy mają w dodatku kłopot z kiełznaniem swoich emocji. Nic dobrego z tego nie może wyniknąć. Póki co pito jednak i gawędzono wesoło, nie szczędząc słów dosadnych, a nawet wulgarnych, od których, jak wiadomo zaczyna się wszelkie zło.
Sergiusz obudził się późno. Minęła dobra chwila zanim zorientował się, że leży w pobliżu nieczynnej wieży ciśnień, w piachu, a w dodatku bez koszuli. Rozejrzał się wokół, ale jego młodszego brata nie widać było nigdzie. Wstał więc i ruszył do budy, w której mieszkała jego rodziny, a którą z rzadka tylko nazywał domem, częściej mówił o niej – mieszkanie.
Kiedy tam dotarł zauważył, że przed mieszkaniem, na ulicy stoi policyjny samochód zwany od dawien dawna w Polsce suką. Kiedy Sergiusz zauważył, że w środku siedzi jego brat ze spuszczoną głową, było już za późno na ucieczkę.
- Zgwałciłeś kobietę bydlaku – powiedział do Sergiusza policjant zakładając mu na ręce kajdanki i popychając w stronę radiowozu. Sergiusz nic nie rozumiał, tylko patrzył, jak ciele dookoła, bo głowę miał ciężką, a ciało słabe i niezdolne do oporu.
Przez całe trzy miesiące aresztu Sergiusz w swojej celi, a jego brat w swojej zastanawiali się, co też mogło stać się tamtego wieczora przy pomidorach z cebulką i wędlinie pokrojonej w równe, wesołe plasterki. Myśleli i myśleli, ale nic im nie przychodziło do głowy. Tak to przynajmniej relacjonowali odwiedzającej ich matce oraz obrońcy z urzędu, którego wyznaczył im sąd. Kiedy Sergiusz dowiedział się od tego pana, że oskarżeni są o gwałt zbiorowy z pobiciem wpadł we wściekłość. Jeszcze przed obliczem wysokiego sądu wyrywał się policjantom i wrzeszczał na całą salę – jaki do cholery zbiorowy, przecież żem tylko z bratem był!
Przyjęcie takiej linii obrony pogrążyło go zupełnie, a wraz z nim na dno poszedł jego młodszy brat. Dostali po sześć lat. Policja w trakcie czynności śledczych ustaliła bowiem, że obydwaj spółkowali z kobietą prowadzącą nocny wyszynk alkoholu, a po odbyciu serii stosunków płciowych uderzyli ją kilka razy w twarz, ponieważ domagała się od nich pieniędzy za wypity alkohol. Sergiusz zaś uznał, że skoro dostarczył tej pani, niemłodej już i nie mającej wielkich szans na poznanie jakiegoś interesującego mężczyzny, bezpłatnych atrakcji seksualnych, to płacić za wypitą wódkę i zakąski nie musi. Ona jednak upierała się przy swoim. Na Sali sądowej wyglądała oczywiście, jak wcielenie niewinności i skalanej cnoty, co biorąc pod uwagę jej lata i sposób prowadzenia się kosztować ją musiało sporo pieniędzy.
Sprawa ciągnęła się kilka miesięcy i wydawało się nawet w pewnej chwili, że obrońcy z urzędu uda się uratować Sergiusza i jego brata, bo zgwałcona była skłonna wycofać oskarżenie pod warunkiem otrzymania, jakiejś finansowej rekompensaty. Wolność była blisko, ale opatrzność zdecydowała inaczej. Podczas kolejnej alkoholowej libacji, w towarzystwie innych młodych mężczyzn kobieta przesadziła z wódką i zmarła wskutek zapaści. Wszystko przepadło.
Sergiusza wypuszczono pod czterech latach za dobre sprawowanie, a jego brat odsiedział całość. Kiedy ich spotkałem, już po tym jak wyszli z ula wyglądali na uspokojonych emocjonalnie. Rozmawiali, śmiali się, a nawet – co zauważyłem od razu – unikali wulgaryzmów, od których, jak wiemy zaczyna się wszelkie zło.
CDN
Inne tematy w dziale Rozmaitości