coryllus coryllus
478
BLOG

Jak Wojciech Mann zapraszał mnie na spotkanie z Sikorskim

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 48

W dawnych czasach, kiedy byłem młodym człowiekiem, uczniem jeszcze, mieszkałem wraz z innymi kolegami w przyszkolnym internacie. Nie były to łatwe czasy, ale też nie było one pozbawione pewnego niepokojącego uroku. Prócz nauki czas nasz zajmowały różne  rozrywki. Nie zawsze było to palenie papierosów w toalecie, picie alkoholu na umór kiedy tylko zdarzyła się taka możliwość i oglądanie telewizji w godzinach nocnych, gdy nauczyciele nie pilnowali świetlicy. Czasem także, wyobraźcie sobie, czytaliśmy książki i gazety. Były to książki dostępne w księgarni, a nie jakieś wywrotowe broszury mające obalić ustrój. Gazety zaś pochodził z pobliskiego kiosku. Były to przeważnie te tygodniki, którymi władza ludowa deprawowała młodzież męską umieszczając na tylnych stronach zdjęcia rozebranych dziewcząt. Nie oznacza to jednak, że nie było tam żadnych ważnych informacji. Były! Niektóre nawet utkwiły mi w pamięci tak mocno, że nie chcą się stamtąd wynieść do dziś. Nigdy nie zapomnę pewnego numeru tygodnika ITD, którego rednaczem był wtedy niejaki Kwaśniewski Aleksander. Nie ze względu na fotkę dziewczyny z tyłu, nie, nie!

 
Chodzi mi o pewien wywiad, nie przypomnę sobie roku, ani miesiąca, w którym to się ukazało, a i odnalezienie dziś numerów archiwalnych tego przesławnego tygodnika mogłoby być trudne. Był to wywiad z człowiekiem nazwiskiem Sikorski Radek. Pan ów wrócił właśnie z Afganistanu, napisał książkę pod tytułem „Z Kabulu do Heratu” i zamierzał ruszyć w Polskę z serią odczytów na temat wojny afgańskiej i swojego w niej udziału. Nie pamiętam całego wywiadu, ale jedno utkwiło mi w pamięci mocno. Otóż na pytanie redakcji, po co pojechał do Afganistanu odpowiedział Radek Sikorski słowami mniej więcej takimi – cytuje z pamięci – chciałem pomścić Przemyka i Popiełuszkę.
 
Od razu zaznaczę, że ja wtedy nie miałem pojęcia kim jest Aleksander Kwaśniewski, nie wiedziałem nic o opozycji, nie interesowałem się polityką w ogóle, nie czytałem żadnych wydawnictw z napisem „Solidarność”. A o tym, żeby iść na jakąś demonstrację to nawet mowy nie było, bo by mi ojciec tak dał popalić, żebym to pamiętał dłużej niż ten wywiad z Sikorskim.
 
Wydało mi się jednak dziwne, że facet jedzie do Afganistanu żeby mścić Przemyka, który przecież nigdy tam nie był i Popiełuszkę, o którym wiadomo było, że zamordowali go esbecy –ten tam Pietruszka i jego koledzy. Rosyjska armia, do której – jak wynikało z tego wywiadu – strzelał Sikorski nie miała z tym nic wspólnego. Zniechęciło mnie to do Sikorskiego, bo nie jestem wcale mściwy – to po pierwsze, a po drugie – jeśli już, to uważam, że należy dokonywać zemsty na sprawcy bezpośrednim i na zleceniodawcy jeśli znamy go z imienia i nazwiska. Strzelanie na oślep powoduje bowiem vendettę, o czym wie każdy kto oglądał filmy o mafii. Po przeczytaniu tego wywiadu miałem cichą nadzieję, że już nigdy nie usłyszę o tym dziwnym człowieku.
 
I pewnie bym nie usłyszał, ale kolega przyniósł dnia pewnego do pokoju radio. Nie było wtedy łatwo zdobyć odbiornik radiowy. Jedynie najbardziej zasobni uczniowie naszej szkoły posiadali w pokojach radio. Był oczywiście radiowęzeł szkolny, ale latała tam cały czas rozgłośnia harcerska, której słuchałem dla towarzystwa, bo koledzy to lubili, ale żeby jakoś specjalnie za tym przepadał, co to, to nie. Radio mojego kolegi było radiem rosyjskim, jak wiele rzeczy wówczas i nazywało się „Taraban”, co znaczy bęben (chyba). Było to stare lampowe radio, które grało dopiero wtedy gdy otrzymało potężny cios pięścią w obudowę. Wydobywały się z niego dźwięki rozmaite, a kiedyś wydobyła się audycja prowadzona przez Wojciecha Manna. Wojciech Mann był już wtedy znanym wesołkiem i zanim trafił do radia miał program w telewizji, który nazywał się „Magazyn pana Manna”. Byłem dzieckiem kiedy to oglądałem. W radio zaś opowiadał głównie o muzyce, a czasem także o ciekawych ludziach. Wtedy właśnie, kiedy zagrało to radio, ten „Taraban”, przyszła kolej na ciekawych ludzi. Wojciech Mann zapraszał wszystkich chętnych na spotkanie z ciekawym człowiekiem – nazywał się ów pan Radek Sikorski i był – jak twierdził Mann i co ja sobie dokładnie zapamiętałem – Mudżahedinem. Nie mogłem, rzecz jasna, pójść na to spotkanie, bo odbywało się ono w Warszawie, a ja byłem w zupełnie innym miejscu, od Warszawy bardzo odległym. A nawet gdybym mógł tam wtedy pójść, to pewnie bym zrezygnował, bo mudżahedin mszczący Przemyka i Popiełuszkę, po to by opowiadać potem o tym w gazecie i umawiać się na spotkania z czytelnikami przez radio, to było coś, w co ja – osiemnastoletni naiwniak, frajer z prowincji, który nic nie czytał poza gazetami dla młodzieży i nie słuchał nikogo mądrego, nawet własnego ojca – za nic uwierzyć nie mogłem.
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (48)

Inne tematy w dziale Polityka