coryllus coryllus
420
BLOG

Prorocy w poszukiwaniu wyznawców. O prawicy.

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 31

 
Dwojakiego rodzaju zarzuty stawia się dziś polskiej prawicy. Po pierwsze, że jest skłócona i rozproszona. Po drugie, że jest zhierarchizowana i rządzona zamordystycznie przez Jarosława Kaczyńskiego. Zarzuty owe formułowane są zwykle przez te same osoby, nierzadko w tym samym  akapicie. Jak to się tym ludziom jedno z drugim godzi, nie wiem i wiedzieć nie chcę.
 
Istotą tych zarzutów nie jest bowiem wyjaśnienie czym jest prawica w Polsce, ani poszukiwanie dróg porozumienia z prawicą – poprzez agresję. Bo agresja, podoba się to wam czy nie, także bywa komunikacją. Owo opisanie prawicy – z jednej strony jako rozbieganych ludków nie mogących się ze sobą porozumieć i bełkocących coś i Panu Bogu, honorze i ojczyźnie. Z drugiej zaś jako polityczne monstrum – mechagodzillę, w której głowie siedzą dwaj bliźniacy, służy jedynie temu by prawicę ośmieszyć, a być może zniszczyć. Prawica nie jest bowiem ani jednym ani drugim. Spróbujmy więc wyjaśnić czym jest ta nieszczęsna prawica i dlaczego jest tak nienawidzona. Żeby to zrobić musimy zacząć od lewicy, co nie jest wcale dziwne tylko normalne, wszak w piszę się od lewej do prawej (to taki żart – piszę na wypadek gdyby ktoś z lewicy nie zrozumiał).
 
Lewica polityczna w Polsce jest dosyć sztywną strukturą opartą na autorytecie przywódców, lewica jest do tego uświęcona i uświęcana bez przerwy wspominkami o zmarłych przywódcach lewicy czy jakichś tam kół postępowych, których duchy do dziś unoszą się w gabinetach i kierują umysłami żyjących działaczy lewicy. Lewica poza polityką to także rozmaite organizacje pozarządowe. To również ludzie związani z korporacyjnymi wydawnictwami, ludzie przyzwyczajeni do siedzenia na tyłku po godzinach, do zarywania nocy w imię sprawy, ludzie z jakichś fundacji i towarzystw wzajemnej adoracji. Działacze.
 
Nie spotkałem jeszcze ani jednego robotnika o przekonaniach lewicowych.  Lewica to także ludzie przyzwyczajeni do słuchania i wypełniania poleceń bez szemrania. Najważniejszą cechą lewicy jest jednak nieustająca ekspansja. Lewica wciąż dokądś dąży, ciągle chce coś zmieniać i ciągle poszukuje nowych miejsc, w których działacze lewicy mogliby zatrudnić się na etacie lub zająć się zjadaniem jakichś grantów przeznaczonych na różne szczytne cele. Najważniejszym zaś celem lewicowej ekspansji jest prawica. To ją chce lewica zniszczyć lub przekabacić na swoją modłę. To wszystkich tych ludzi, którzy wierzą w wolność jednostki i samodzielność, lewica chce zatrudnić na pół etatu lub na cykane umowy w jakiejś hali i zmuszać do pozostawania w pracy do dwudziestej kosztem życia rodzinnego. Wszystko to przy wtórze pieśni o zbiorowym układzie pracy, prawach pracownika i innych dyrdymałach.
 
Najważniejszą cechą prawicy zaś jest brak struktur organizacyjnych. Wyłączam z tego partie polityczne. Prawica to pojedynczy ludzie o mocnych jasnych przekonaniach. Człowiek prawicy, może nie wiedzieć co się dzieje w polityce. Nie poglądy polityczne są bowiem na prawicy najważniejsze.  Stąd Jarosław Kaczyński może być politykiem prawicowym, a ja mogę być człowiekiem prawicy i mieć słabe lub żadne rozeznanie w poczynaniach prezesa Kaczyńskiego. Nie ma tu żadnego konfliktu. Jeśli zaś ktoś jest człowiekiem lewicy nie może nie wiedzieć czego chce i dokąd dąży Adam Michnik. To jest w ogóle nie do pomyślenia.
 
Lewica będzie się jeszcze bardzo długo karmić złudzeniem, że prawicę można zniszczyć lub poważnie osłabić. Polityczną prawicę pewnie tak, jak każda struktura partyjna jest ona bowiem podatna na ingerencję różnych prowokatorów, śpiochów czy jakichś innych gamoni. Prawicy jednak, prawicy rozumianej, jako pewien styl i sposób myślenia zniszczyć nie sposób. Do tego trzeba by przy każdym człowieku postawić dwóch Sierakowskich i jeszcze włączyć telewizor do tego. A to jest niewykonalne.
 
Największym zagrożeniem dla prawicy dziś, są ludzie, których określiłbym tak, jak w tytule – prorocy w poszukiwaniu wyznawców. Kim oni są? Faceci, którzy grupują się wokół symboli tradycyjnie uznawanych za prawicowe, ludzie zajmujący się literackim i medialnym ekshumowaniem zmarłych bohaterów, których wszyscy – świadomie lub machinalnie – łączą z prawicą. Piewcy poetyckich i artystycznych kreacji, których prawicowość nie pozostawia żadnych wątpliwości. A wszystko po to, by przyciągnąć tłumy.
 
Charakterystyczną zaś cechą wypowiedzi tych ludzi – głośnych wypowiedzi – bo oni nie potrafią szeptem – jest ich beznadziejna wtórność, kompletny brak oryginalności i coś co dla każdego wrażliwego nosa rozpoznawalne jest natychmiast - zapach magla.
 
Ludzie ci, przyswajając sobie cały ten prawicowy enturage, poszukują innych – młodszych, mniej doświadczonych, słabszych – po to, by zorganizować ich w pewną strukturę. Tyle, że – jak powiedziałem na początku – najważniejszą cechą prawicy jest to, że nie posiada ona struktur. Wyjątkiem są tu partie polityczne, a konkretnie PiS.
 
Z chwilą gdy uda się stworzyć taką prawicową strukturę lewica ma już z kim walczyć. W dodatku ten ktoś jest od razu słabszy, dobrze rozpoznany i jakby powiedzieli chuligani ze Żdżar z którymi miałem kiedyś do czynienia – ustawiony do ciosu. Sukces jest więc pewny i musi być spektakularny. Po zwycięstwie, które nigdy nie likwiduje przeciwnika całkowicie, należy opisać go w prasie i pokazać w telewizji, żeby każdy widział, jak strasznie wygląda prawica i jak trzeba z tymi karaluchami walczyć. Z czasem można nawet taką strukturę wziąć na łańcuch, jak psa, i od czasu do czasu kopnąć w tyłek przed okiem kamery, żeby wszyscy widzieli, że siły postępu czuwają.
 
Czasem jednak zdarza się, tak jak w roku 2005, że medialne kreacje sobie, a życie sobie. Prawica bowiem – powtórzę to jeszcze raz – nie posiada struktur i, co także ważne, nie opiera się na autorytetach. Ludzie korzystają z wolności i głosują, jak chcą.
Jedynym autorytetem dla prawicy wyznającej jakąś religię jest Pan Bóg, a dla tych co w Boga nie wierzą - prawda – rozumiana, jako zgodność deklaracji z czynami. No i tyle.
 
Wróćmy jeszcze do proroków. Ludzie ci nie zawsze bywają nasłani. Czasem są to zwykłe głupki, takie, jak pewien mój kolega, który nie posiadając potrzebnej ku temu wytrwałości zapisał się na karate. Nauczywszy się kilku prostych kopnięć wkraczał do pokoju najsilniejszego chłopaka w klasie i wyzywał go na pojedynek. Za każdym razem dostawał taki łomot, że aż dzwoniło i za każdym razem otrzepywał się i wychodził rzucając przez ramię – znowu wygrałem.
 
Najwięcej tego rodzaju istot spotkać można na blogu naszego kolegi Toyaha. Dla mnie i dla wielu innych oczywiste jest, po co ci faceci tam przychodzą. Dziwi mnie tylko to, że robią to z takim uporem. No bo żeby Toyah ich po prostu stamtąd wyrzucał, ale nie. On ich po prostu, przepraszam za kolokwializm, najbrutalniej na świecie wypierdala na łeb. I co? I nic. Wracają.
 
Moim zdaniem robią to także z tego powodu, że nie mogą się nadziwić – jak to jest, że taki Toyah, mały, gruby (sorry Toyah) , w okularach i w dodatku obarczony rodziną potrafi przyciągnąć na swój blog tylu ludzi. A oni nie. A przecież są młodsi, mają więcej publikacji na koncie, a przy tym są skromni, bo nie zostali blogerami roku.
Prócz tego jest jeszcze jedna ważna przyczyna tych wizyt – Toyah jest prawicowy i nie korzysta przy tym z tradycyjnych prawicowych gadżetów, które ułatwiają lewicy rozpoznanie prawicowca i jego potępienie lub wyśmianie. Toyah jest po prostu nowoczesny i skuteczny, a metoda którą stosuje, jest póki co nie do zwalczenia. No i jak to! Dziwią się prorocy. Toż my tu występujemy z całym bogactwem form i znaczeń właściwych prawicy, a te głupki co do Toyaha przychodzą nie nas za prawdziwą prawicę mają tylko jego?! Jak to możliwe?
 
 Największym szyderstwem salonowej lewicy jest nazwanie kogoś akolitą Toyaha. Tyle, że on nie ma żadnych akolitów. Tam przychodzą wolni i świadomi ludzie, których nie łączy nawet to, że chodzą do jednego kościoła. Ludzie ci nie znają się i nie widzieli się nigdy na oczy. Być może niektórzy z nich nigdy ze sobą nie porozmawiają. Łączy ich tylko to, że lubią poczytać Toyaha. A lubią nie go nie zawsze przez to, co głosi. Wielu ludzi przychodzi tam kierując się jedynie kryterium urody tekstu. To wystarczy.
 
I wszyscy ci nie znający się ludzie gotowi są bronić tego co ich zdaniem w prozie Toyaha jest najważniejsze – prawdy i wolności wypowiedzi. Czyli tego co jest istotą prawicy. Lewicowi i rzekomo prawicowi przeciwnicy Toyaha z rozkoszą atakują to, co dla ludzi czytających jego teksty jest ważne. I to może się nawet wydawać normalne, w końcu po to jest salon, gdzie uprawia się polityczną i inną polemikę.  Tyle, że jakoś nie mogę sobie wyobrazić sytuacji, że Toyah czy ktoś inny wchodzi na blog jakiegoś tuza lewicowej myśli i zaczyna przekonywać go, że tamten pisze bzdury. To jest nie do pomyślenia, bo dla prawicy – rozumianej jako coś o wiele większego niż płaska polityka – te wszystkie lewicowe świętości nadają się do rzucania za psami. Nikt na nie zwracał uwagi nie będzie. Szkoda czasu. Z lewicą jest odwrotnie, bo ona doskonale zdaj sobie sprawę z głoszonego przez siebie fałszu i żeby go bronić idzie na wojnę z prawdą. No i to właściwie tyle. 
coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (31)

Inne tematy w dziale Polityka