Polska polityka to: Komorowski, Kaczyński, Tusk, Cimoszewicz, Pawlak i pomniejsze byty, które wokół nich krążą. Część z nich wspierana jest przez osoby takie jak Wajda, Kuc, Bartoszewski. Gdyby zsumować liczbę lat panów Komorowskiego, Tuska, Pawlaka, Wajdy, Kuca i Bartoszewskiego otrzymalibyśmy liczbę bardzo dużą, której podawać mi się nie chce, bo nie mam zamiaru tracić czasu na liczenie. Tylko jeden z wymienionych polityków ma w swym otoczeniu osobę wyraźnie młodszą, która mogłaby udzielić mu naturalnego wsparcia, a może nawet zastąpić w przyszłości. Tym politykiem jest Jarosław Kaczyński, a osobą, która wyraźnie odróżnia się od panów Kuca, Bartoszewskiego i Wajdy jest Marta Kaczyńska, córka Lecha Kaczyńskiego.
Owo następstwo pokoleniowe rysuje się dziś słabo jeszcze, ale na tyle wyraźnie by można było brać je pod uwagę w przyszłości. Póki co nie widać, by któreś z pięciorga dzieci marszałka Komorowskiego mogło być dla niego zapleczem politycznym. Nie jest to możliwe nie ze względu na to, że pan marszałek ma dzieci niezdolne lub nie umiejące się odnaleźć w świecie polityki. Ja głęboko wierzę w to, że są to ludzie bystrzy i umiejący sobie radzić. Kłopot w tym, że sam marszałek Komorowski jest figurą dość przypadkową, wyłonioną w jakichś tam prawyborach, człowiekiem, który z nieznanych opinii publicznej przyczyn zastąpił w kandydowaniu Donalda Tuska. Nie on jest liderem swojej partii, nie on jest najbardziej charyzmatycznym przywódcą tej formacji i nie on będzie decydował, jaka będzie jej przyszłość. I fakt czy zostanie Bronisław Komorowski prezydentem czy nie, nie ma tutaj żadnego znaczenia.
Trochę inaczej wygląda sytuacja w PiS-e. Jarosław Kaczyński już tyle razy był ogłaszany politycznym trupem, tyle razy kładziono go do trumny i wysyłano na wieczne wakacje, że aż dziwne wydaje się to, że on tych wszystkich głosów nie potraktował poważnie i rzeczywiście na tę emeryturę nie poszedł, że ciągle mu się chce i ma wolę działania i walki. Jarosława Kaczyńskiego nie da się wymienić na nikogo innego. Nie można w jego miejsce postawić jakiego pana Piekłasiewicza z Psiej Wólki i powiedzieć – oto lider, głosujcie na niego! To byłby koniec Prawa i Sprawiedliwości. Niektórzy widzą w tym słabość tej partii, ale ja akurat uważam, że jest to jej siła. Do przekonania ludzi o tym, że Jarosław Kaczyński jest rzeczywistym liderem nie potrzeba żadnej promocji. Wystarczy, że prezes się pokaże. Nie trzeba wykupywać czasu antenowego, kręcić filmów, robić medialnego szumu. Więcej – nie można tego robić, bo robi to przeciwnik i to on załatwia Kaczyńskiemu budowę wizerunku. Media nieprzychylne prezesowi już dawno bowiem przekroczyły tę granicę do której sięga wiara ludzka i dobra wola wysłuchania wszystkich stron. Palikot już nie działa, można go włączać i wyłączać, a nawet zostawić na chodzie w czasie burzy, bez obawy, że ściągnie pioruny. Nie ma to już znaczenia, bo wszyscy wiedzą, od 10 kwietnia, że Jarosław jest zupełnie inny niż pokazują to media. Całe to gadanie jest więc na próżno. Wypromowanie zaś nowego lidera PO to koszta, nie wiem jakie, ale koszta, a łaska opinii publicznej jak wiadomo, na pstrym koniu jedzie. Można wiele zapłacić i uzyskać efekt marny, tak marny, że może pojawić się przymus promowania nowego lidera przy pomocy oddziałów prewencyjnych wyprowadzonych na ulicę. A to znowu pociąga za sobą kolejne koszty. I tak aż do zupełnej pezetpeeryzacji lub klęski.
Wypromowanie nowego lidera w PiS-e jest zaś sprawą banalną i zupełnie niekosztowną. Przedsięwzięciem, które nakręcać się będzie samo, pod jednym jednakowoż warunkiem – liderem tym powinna zostać Marta Kaczyńska. Nie wiem kim jest pani Marta, nie wiem czy jest inteligentna czy płytka, czy ma dobre serce czy może lubi robić ludziom na złość. Wiem jednak, że w mediach wypada lepiej od Bartoszewskiego, Kuca, Palikota i ogóle wszystkich polityków, którzy się w tych mediach pokazują. Myślę, nawet że jej obecność w mediach miałaby siłę bomby atomowej, a ewentualne wystąpienia publiczne zmiotłyby wyżej wymienionych z trybun i ław sejmowych. Polityką rządzą bowiem media. Nie próbujcie mi tu teraz gadać o merytorycznych argumentach, przygotowaniu, wrodzonej inteligencji. Większość zwolenników PO dała sobie wmówić, że inteligentni ludzie to Palikot z Wojewódzkim. Jest to bijąca po oczach nieprawda. Media wykreowały Janusza Palikota, media wykreowały Donalda Tuska, a jakiś mędrzec kazał mu w 2007 roku wygłosić czterogodzinne przemówienie. Czterogodzinne!!!! W Polsce przemówienia tej długości kojarzą się z jednym tylko nazwiskiem. Władysław Gomułka brzmi to nazwisko. Tak właśnie działają media, a wszystko jest narracją jak twierdzi Eryk Misiewicz. Do chwili kiedy na politycznej scenie nie było nawet cienia Marty Kaczyńskiej zwolennicy PO zgadzali się z takim stanem rzeczy i wyrażali entuzjazm dla tych swoich partyjnych kreacji.
Kiedy pojawiła się informacja, że Marta Kaczyńska może wesprzeć stryja w wyborach, Kuc, Bartoszewski i ten trzeci zaczęli szaleć. Przestali kiedy informacja ta została zdementowana. Wielu z nas, a najbardziej Toyah, zdaje sobie sprawę z tego czym byłoby wejście Marty Kaczyńskiej do polityki, Marty Kaczyńskiej wspartej zapleczem jej stryja i jego wolą, a także wspartej zapleczem medialnym i dobrym PR-em. Byłaby to intronizacja królowej. Dokładnie tak. I żadna ciemna moc nie mogłaby temu wizerunkowi zagrozić. Więcej – im ostrzejsze ataki przypuszczano by na Martę Kaczyńską tym gorzej by się to kończyło dla atakujących. Marta Kaczyńska w polityce to byłby prawdziwy mit założycielski, wokół którego budować by można nową Polskę. Myślę, że najsilniej owa świadomość musi doskwierać panu Mistewiczowi właśnie. Taka, panie dzieju, narracja i nie on jest jej autorem. To po prostu nie do przyjęcia.
Inne tematy w dziale Polityka