coryllus coryllus
282
BLOG

O hipnotycznych właściwościach recenzji prasowych

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 19

 

Tak się złożyło, że jestem absolutnym mistrzem Uniwersum w pisaniu recenzji książek, których nie czytałem i filmów, których nie widziały moje oczy. Wyćwiczyłem się w tym niełatwym fachu przygotowując jako copywriter katalogi w pewnym bardzo dużym domu wydawniczym.
 
Ludzie zamierzający płacić nieznanemu sobie człowiekowi z ulicy, który za jedyną legitymację ma zapewnienie o zwierzęcej łatwości produkowania kontrowersyjnych tekstów na dowolny temat ( a ja taką miałem), człowiekowi, który nikogo nie zna i którego nikt nie zna i nie popiera czują się z miejsca oszukani. Nie dość, że postawiono ich w trudnej sytuacji, bo miast podzielić budżet projektu pomiędzy swoich znajomych i ich kochanki zmuszono ich do wynajęcia faceta, który nie przypomina nawet nikogo znanego, a jego maniery dalece odstają od tego do czego przywykli, to jeszcze muszą wysłuchiwać z jego strony jakichś uwag. Ludzie tacy za nic na świecie nie przyjmą do wiadomości, że wynajęcie tego człowieka było efektem ich własnych zaniechań, lenistwa, głupoty i chciejstwa, a całą swoją energię skoncentrują na tym bo pokazać temu bezczelnego gnojkowi, którego musieli zatrudnić, że nie nadaje się do niczego, że jest po prostu nikim. Chcą oni także zminimalizować koszta i proponują co prawda uczciwą stawkę, ale domagają się za te pieniądze rzeczy niezwykłych. Na przykład zrecenzowanie 700 książek i filmów w trzy tygodnie.
 
Człowiek traktujący wydawców i rynek trochę bardziej niż ja poważnie próbowałby zapewne negocjować i sprowadzić cały ten kosmiczny ambaras do wymiarów realnych. Ja w takich wypadkach postępuje zgoła odwrotnie. Jeśli ktoś składa mi propozycję napisanie 700 recenzji w niecały miesiąc, daje tym samym wyraźny dowód poważnych psychicznych aberracji, daje także dowód, że nie wie na czym polega jego praca, w godzinach przewidzianych na wykonywanie obowiązków służbowych zaś, zbija bąki, flirtuje lub gra w Tristana. Zawsze tak jest i zawsze należy takie nieprawdopodobne propozycje przyjmować z kamiennym wyrazem twarzy. Nikt z ludzi je składających, powtarzam – nikt – nie będzie nigdy zdolny do skontrolowania naszych poczynać i do jakiejkolwiek ich oceny. Będziemy wolni i swobodni. Napisanie za 700 recenzji – jeśli ktoś ma fantazję i coś tam w życiu czytał nie jest wcale takie trudne.
 
Recenzje te będą oczywiście oszukane, ale to nie ma znaczenia, ponieważ najważniejsze w recenzjach jest to, że posiadają one właściwości hipnotyczne. Ludzie wierzą recenzentom dużo bardziej niż księdzu proboszczowi z własnej parafii lub psychoterapeucie, który wyciąga ich z alkoholizmu. Recenzent, człowiek nieznany przeważnie i nie wiadomo czy uczciwy, ma w sercu każdego czytelnika miejsce stałe i niezmienne – obok kominka, za którym cyka świerszcz.
 
Pamiętam jak wziąłem do ręki jakiś dwutomowy francuski gniot, którego nie chciało mi się nawet kartkować, a co dopiero czytać i napisałem, że jest to powieść wprost zerżnięta z „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell, bo w sumie dlaczego nie. Akcja toczyła się na południu Francji w czasie niemieckiej okupacji, ale jakie to miało znaczenie? Kilka tygodni później pojechaliśmy do pewnej ciotki, zawołanej czytelniczki, która nie miała pojęcia czym się zajmuję. Ciotka pokazała nam swoją ulubioną ostatnio książkę – tę właśnie - i zaczęła nas głośno przekonywać, że jest to książka kubek w kubek podobna do „Przeminęło z wiatrem”. Tak to już jest z tymi recenzjami.
 
Kiedy wczoraj na moim blogu wpisał się Mariusz Szczygieł, którego książkę skrytykowałem, ponieważ to, co w niej znalazłem dalekie było od tego co pisali recenzenci ( w moim sercu nie mają oni miejsca przy kominku), a nawet od tego co deklarował na okładce wydawca, utwierdziłem się w moich opiniach na temat recenzji, rynku, wydawców i dziennikarzy parających się recenzowaniem książek. Mogłem się przecież mylić – to, że jak pisałem recenzje w ten sposób nie oznaczało, że podobnie czynią inni. Pan Szczygieł jednak rozwiał moje wątpliwości. Zainteresowanych odsyłam do tekstu http://coryllus.salon24.pl/222248,o-zyskach-ksiazkach-i-sukcesie
 
Teraz słów kilka o ludziach traktujących recenzentów poważnie. Rozmawiałem wczoraj z dwoma inteligentnymi i wielce sympatycznymi paniami, które przekonywały mnie, że czytały książkę pana Szczygła i podobała im się ona szalenie, a na dowód przytaczały słowa, które jako żywo brzmiały niczym wywleczone z jakiejś prasowej recenzji. Ja konsekwentnie, argumentując jedynie tym co w tej książce pan Szczygieł napisał, próbowałem je przekonać, że jest to dziełko słabe, a jego popularność wynika jedynie z faktu, że autor ma znane nazwisko i jest dobrze osadzony zawodowo. Nie udało mi się żadnej przekonać, wywołałem tylko na ich twarzach znany wszystkim uśmiech politowania, jaki człowiek posiadający prawdziwą wiedzę ma dla nerwowych i niespełnionych frustratów.
 
Mam nadzieję, że przeczytają one to co pod moim tekstem napisał Mariusz Szczygieł. Ma on przecież znane nazwisko i jego słowo waży w opinii większości czytelników więcej niż moje. I niech tak zostanie. Cieszę się jednak, że pan Mariusz się odezwał, bo wytrącił tym samym z ręki polemistów moich argument, któremu na imię frustracja. Tym bardziej się cieszę, że nie napisałem nic czego bym nie mógł poprzeć tekstem autora.
 

Wiem, że cały ten elaborat może zdać się psu na buty, albowiem z ludźmi jest już tak, że kiedy się ich oszukuje, szczególnie zaś gdy robi się to bezczelnie, oni starają się tego nie dostrzegać. Im bardziej są bystrzy, im bardziej inteligentni, tym trudniej im przyznać się do tego, że zostali oszukani. Będą brnęli w kłamstwo i tłumaczyli tych, którzy ich zwodzą, w krańcowych przypadkach mogą nawet oddać za nich życie. Byle tylko nie przyznać się do tego, że zwyczajnie i po prostu zrobiono ich w bambuko. I dotyczy to nie tylko książek, dotyczy to wszystkiego, a książek może najmniej, ale w tym przypadku takie żarty z najłatwiej wykryć. Recenzja to przecież coś dużo prostszego niż system emerytalny.

Zainteresowanych moją książką "Pitaval prowincjonalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Kultura