coryllus coryllus
528
BLOG

Mężczyźni są z Marsa, a kobiety ze Snickersa

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 5

W kuchennej psychologii najbardziej czarujące jest to, że doszukuje się ona prawdy o człowieku biorąc pod uwagę wszystkie możliwe czynniki wpływające na nasz charaktery i postawy z wyjątkiem tych najprostszych – otoczenia, w którym się człowiek wychował oraz tego w którym żyje. Wpływ planet i mityczna płeć mózgu są ważniejsze dla naszej psychiki niż wakacje u dziadka na wsi.

 
Czym się różnią kobiety od mężczyzn? Wokół tego problemu obracają się wydawane drukiem rozważania psychologów, psychoterapeutów, uczonych i szarlatanów, którzy chcą zarobić kilka złotych na ludzkiej naiwności i bezbrzeżnej ciekawości, jaką człowiek zawsze będzie żywił do siebie samego i własnego gatunku. Czym różnią się kobiety od mężczyzn widać na pierwszy rzut oka nawet bez zdejmowania ubrań i rozwodzenie się na tym w nieskończoność wydawałoby się nieco nudnawe, ale…nie chodzi przecież o to, jak kto wygląda, tylko o to co ma w głowie. Większość z nas ma tam mózg, choć oczywiście w pewnych przypadkach można mieć co do tego wątpliwości. Mózg jest ważniejszy niż drugorzędowe cechy płciowe i od niego wszystko zależy. O tym, że będąc mężczyzną można mieć kobiecy mózg i odwrotnie wiadomo już od dawna, przynajmniej od tego momentu kiedy ktoś podjął benedyktyńską pracę oddzielenia i wypreparowania zbiorów cech typowo męskich i typowo kobiecych, a następnie podporządkowania owym zbiorom wszystkich przypadków, tak kobiet, jak i mężczyzn, jakie były w pobliżu. I tak mężczyźni są bardziej zdecydowani, okrutni, bezwzględni i porządkują świat opisując go w liczbach. Kobiety są bardziej empatyczne, współczujące i łatwiej uczą się języków obcych. Jeśli zaś jakaś kobieta zamiast być empatyczną miłośniczką lingwistyki rzuca się na swojego męża z nożem kuchennym, oznacza to tylko tyle, że płeć jej mózgu nie jest zgodna z płcią jej ciała. Ma po prostu mózg męski, bo tylko mężczyźni rzucają się z nożami na innych.
 
Przed wielu laty miał miejsce w Krakowie słynny proces seryjnego mordercy Władysława Mazurkiewicza. Były to lata 50-te, obrońca Mazurkiewicza stary, jak świat, ponad 90-letni mecenas Hoffmokl-Ostrowski przyjął następującą linię obrony – Mazurkiewicz musi mordować, bo ma widlastego zeza, a wszyscy obdarzeni tą przypadłością są zwierzętami w ludzkiej skórze i nie jest to niestety ich wina tylko opatrzności która ich takim zezem obdarzyła. Mazurkiewicza skazano i powieszono, bo nie była to dobra linia obrony, ale kto wie czy dziś w dobie rozbuchanej psychologii i rozmaitych prostych recept na tłumaczenie zawiłych spraw Mazurkiewiczowi by się nie upiekło, pomijam sprawę moratorium na karę główną. Skoro miał widlastego zeza to prawie tak samo, jakby jego mózg nie był mózgiem Mazurkiewicza tylko czyimś innym.
 
Przykład jest oczywiście przejaskrawiony, ale proste recepty na wszystko święcą dziś triumfy, wiele z tych recept jest wynikiem tłumaczenia świata za pomocą klucza feministycznego, próby oddzielenia kobiecości od męskości i nadania tej pierwszej jakichś szczególnych wartości przy jednoczesnym zdeprecjonowaniu cech męskich. Oczywiście nie odbywa się to wprost i nachalnie. Mężczyźni są z Marsa – są gruboskórni, bardziej agresywni i brak im subtelności. Jeśli jest inaczej to znaczy, że są gejami lub mają kobiece mózgi. To co mają w spodniach nie ma znaczenia, ważny jest bowiem „kobiecy mózg”. Kobiety zaś są z innej planety i są przez to lepsze. Perfidia tych wywodów polega na tym, że prowadzone są one przy jednoczesnym podrwiwaniu sobie z tych tez. Ot, wszystko to jest tylko taką zabawą. Niestety nie jest. Istnieją jak wiadomo całe wydziały na wyższych uczelniach, które zajmują się dochodzeniem do tego dlaczego mózg kobiety różni się od męskiego i, o zgrozo, wartościowaniem płci.
 
Kiedy w drugiej połowie lat 90-tych przez kraj przetoczyła się fala zbrodni dokonanych przez kobiety na innych kobietach lub na słabszych od nich mężczyznach, gardłowanie na temat delikatności kobiet i przez to ich wyższości nad mężczyznami nieco przycichło. Pojawiły się nawet głosy, że kobiety jako istoty bardziej emocjonalne są przez to także bardzie okrutne, bo nie panują nad ogarniającymi je uczuciami wściekłości, lęku i chęci zabijania – kłania się „zez widlasty” mecenasa Ostrowskiego. Kiedy powsadzano do więzień co bardziej okrutne sprawczynie mordów i wszystko nieco ucichło przestano mówić o okrucieństwie kobiet.
 
Kobiety znów były dobre i szlachetne. Najciekawsze w tym wszystkim jest jednak to, że każde zachowanie kobiet nawet najbardziej absurdalne i niegodne miana człowieka znajdzie swoje usprawiedliwienie – zostanie przenicowane i ukazane, jako wyraz uczuciowości, może trochę gwałtownej, ale na pewno nie godnej potępienia, co najwyżej głębokiej refleksji.
Smutne w tym wszystkim jest to, że zapomina się w tych rozważaniach o odpowiedzialności człowieka za własne czyny i tłumaczy się je prymitywnym i w istocie swej prymitywnym mitem. Smutne jest także to, że zapomina się o tym iż płeć determinuje nasze zachowania tylko na pewnych obszarach, są całe wielkie sfery ludzkiej aktywności, gdzie jesteśmy po prostu ludźmi, a sprawy płci, także płci mózgu zupełnie się w nich nie liczą.
 
Całkowite lub częściowe negowanie wpływu otoczenia na nasze zachowania i na naszą psychikę może wydawać się śmieszne, ale nie jest jeśli wyobrazimy sobie sytuację, w której człowiek może się wyłgać z swoich podłości za pomocą psychologicznych wynalazków typu „płeć mózgu”, a nie może usprawiedliwiać swoich zachowań tym, że był w dzieciństwie regularnie tłuczony przez ojczyma pijaka. No bo jak? Takie „wyprofilowanie” popularnych poglądów na psychologię wynika prawdopodobnie z wartościowania i nadawania pewnym sprawom większego znaczenia niż na to zasługują. Cóż to bowiem za frajda tłumaczyć się koszmarnym dzieciństwem, skoro 90 proc. populacji ma takie same doświadczenia wyniesione z domu (lub podobne) o ileż piękniej i bardziej szlachetnie jest wyjaśnić sobie własne postępki za pomocą lukrowanych teoryjek opisujących każdy przypadek według z góry ustalonego klucza. Daje to jeszcze jedną ważną przewagę nad próbami dotarcia do prawdy o sobie w sposób rzetelny i nie kłamliwy. Wiara w rozmaite teoryjki daje sporą płaszczyznę porozumienia się w kontaktach towarzyskich z innymi ludźmi, którzy czytają wspomniane wyżej książki o planetach i podobne im publikacje. W rozmowie na temat Marsa, Wenus, płci mózgu itd. łatwo można okazać się osobą inteligentną, błysnąć erudycją.
 
Gdybyż dyskusje prowadzone wyżej opisaną metodą dotyczyły jedynie planet byłoby wcale nieźle. Owa metoda otwierania wszystkich drzwi jednym kluczem święci jednak triumfy także w innych dziedzinach. Czym są jeśli nie Marsem, Wenusem i Snickersem wszystkie sondaże opinii publicznej, ta nieprawdopodobna wręcz fikcja organizowana wielkim nakładem pracy i kosztów po to by udowodnić to co i tak widać gołym okiem, albo to czego udowodnić się nie da, a jeśli już ktoś spróbuje okaże się, że rzecz ta jest całkowicie pozbawiona znaczenia. Ze zdziwieniem zauważam, że ludzie młodzi, nawet – o dziwo pracownicy wyższych uczelni – chcąc podkreślić wagę swoich wypowiedzi powołują się na sondaże. To tak jakby powoływali się na pracowicie wykonywane przez astrologów horoskopy, którym przecież nie sposób odmówić wewnętrznej logiki i pewnego szczególnego piękna. Ja osobiście wolałbym nawet żeby powoływano się na te horoskopy, zawszeć to większe pole do dyskusji i interpretacji niż w przypadku wyników sondażowych.

Zainteresowanych moją książką 'Pitaval prowincjonalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Kultura