coryllus coryllus
1787
BLOG

Pieszczochy czarownic. Redaktorowi Leskiemu dedykowane

coryllus coryllus Kultura Obserwuj notkę 31

 

Winston Churchill umierał bardzo długo. Choroba, a potem agonia trwały całymi miesiącami. Przez cały ten czas przy łóżku starego premiera siedział kot. Zwierzak nie opuszczał Churchilla ani na chwilę. Po wielu tygodniach zupełnie nagle jeden z lekarzy zauważył, że kot wyszedł. „To koniec” powiedział do zebranych. Chwilę potem dwukrotny premier Zjednoczonego Królestwa już nie żył.
 
Najgorzej wiodło się kotom w średniowieczu. Co prawda te, których sierść na pyszczkach układała się w kształcie litery M były czczone i karmione ponad wszelki rozsądek, wierzono bowiem, że są to koty, którymi otaczała się Matka Boska kiedy mieszkała w Nazarecie, ale za to inne były tępione bez litości. Kot w średniowieczu mógł przebywać bezpiecznie tylko w pobliżu ludzi wykonujących dwojakie profesje: katów i czarowników. Kotom mistrza (jak nazywano kata) nie działa się krzywda, przeważnie nikt nie zbliżał się do katowskiego domostwa i nie wtrącał się w jego sprawy. Koty katowskie żyły spokojnie.
 
Co innego koty, które kojarzono z czarownikami lub koty czarne. Te były zabijane w najbardziej najbardziej wymyślnymi sposobami. Przeważnie palono je na stosie wraz z właścicielkami lub właścicielami. Palono na stosie także same koty, najczęściej w noc świętojańską. Na szczycie wielkiej piramidy drewna stawiono klatkę wypełnioną kotami i podpalano stos. Koty bywały także narzędziami tortur, jeszcze w XVII wieku cudzołożnice i kobiety posądzane o czary wpychano do worka wraz kilkoma żywmy kotami, a potem to wszystko wrzucano w nurt jakiejś rzeki. Jeszcze na początku XIX wieku w Wielkiej Brytanii stosowano karę polegającą na tym, że przemytników, fałszerzy i innych winnych mniej ciężkich przestępstw przywiązywano do słupa na głównym placu miasta, a potem gawiedź obrzucała takiego nieszczęśnika kotami.
 
Koty chwytane były za ogon i ciskane z dużej odległości na przywiązanego człowieka. Nieszczęsne zwierzaki usiłowały za wszelką cenę się czegoś przytrzymać, czepiały się więc pazurami ciała skazańca. Była to ulubiona rozrywka londyńskiego motłochu, jeszcze za czasów wojen z Napoleonem.
 
Zupełnie inaczej traktowano koty w starożytności. Powszechnie uważa się, że kot został udomowiony w Egipcie. Był tam czczony, jak bóstwo, to fakt, świadczą o tym tysiące kocich mumii odnajdowane w grobowcach dworskich dostojników. Niedaleko miasta Bubastis odnaleziono całe cmentarzysko kocich mumii. Pobożny Egipcjanin nosił po kocie żałobę – jej oznaką były zgolone brwi, kiedy w domu wybuchł pożar Egipcjanin najpierw ratował kota, dopiero potem własne dzieci. Najnowsze badania archeologiczne, dowiodły jednak, że kot jest związany z człowiekiem od prawie 9 tysięcy lat. Francuscy archeologowie w trakcie wykopalisk na Cyprze odnaleźli grobowiec pełen biżuterii i przedmiotów codziennego użytku, znajdowały się tam także szczątki kota. Zwierzę towarzyszyło swemu właścicielowi także po śmierci.
Żydzi w odróżnieniu od Egipcjan uważali, ze koty są nieczyste. Co innego muzułmanie, Mahomet miał przecież ulubioną kotkę o imieniu Muessa. Koty czczono również w Chinach, a Kambodży do dziś używa się kotów do „wywoływania” deszczu. Klatkę z kotem obnosi się od domu do domu i każda rodzina musi pokropić kota wodą, kot wtedy miauczy przeraźliwie, co ma podobno wzruszyć bóstwo deszczu, które ześle burzę.
 
Innym okiem zaczęto patrzeć na koty po wielkiej epidemii dżumy, która spustoszyła Europę w XIV wieku. Bezlitosne tępienie kotów spowodowało, że miasta starego kontynentu zalane zostały plagą szczurów, które były praktycznie nie niepokojone, mogły wchodzić wszędzie i wszędzie zostawiać zarazki straszliwej choroby. Po przejściu „czarnej śmierci” stosunek do kotów znacznie się poprawił.
 
Inaczej zaczęto traktować koty w epoce wielkich odkryć geograficznych, każdy szanujący się kapitan miał na pokładzie kota, a często kilka kotów. Nie dość, że zwierzęta chroniły zapasy żywności przez myszami to jeszcze ich zachowanie zdradzało marynarzom czy nie zbliża się czasem jakieś niebezpieczeństwo. Wielkim obrońcą kotów był „żelazny” kardynał Richelieu, w jego apartamentach żyło aż 12 czworonogów (Benedykt XVI ma tylko dwa).
Niezwykłe umiejętności kotów i ich charakter zaczęto jednak podziwiać dopiero w dzisiejszych czasach. Znane są przypadki, że kot w poszukiwaniu domu i właścicieli wędruje wiele setek kilometrów. Tak było z kotem o imieniu Sugar, który wyskoczył z okna samochodu swoich właścicieli gdzieś pomiędzy Los Angeles, a Denver. Wydawało się, że zwierzak nigdy się nie odnajdzie, tymczasem po 14 miesiącach Sugar pojawił się w ogrodzie swego domu. Przebył 2500 kilometrów. Kotka Amado przebyła zaledwie 25 kilometrów – wywieziono ją z Marsylii na wieś – tyle, że Mado była ślepa, a po drodze musiała przepłynąć Rodan.
 
W czasie trwających w 1940 roku bombardowań Londynu wielu mieszkańców widziało, jak Londyńskie koty wędrują całymi stadami po ulicach – zwierzęta wyprowadzały się z miasta. Początkowo nikt nie wiedział dlaczego. Dopiero gdy usłyszano charakterystyczny ryk silników Heinkla 111 wszystko stało się jasne.
 
W 1925 roku major Wilmot Allistonez Calrens w Szwajcarii robił zdjęcia do rodzinnego albumu. Ustawił swoje dzieci przed obiektywem i kazał im się uśmiechać. Na fotografii widać wyraźnie, że młodsza dziewczynka trzyma na ramieniu kotka, to był jej ulubiony kotek Baldi nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że Baldi został kilka dni wcześniej zagryziony przez Bernardyna sąsiadów. Negatyw poddano drobiazgowej analizie, fałszerstwo zostało wykluczone.
 
Julian Hurt mieszkająca na stałe w Wisconsin odwiedziła swoją przyjaciółkę, na stole spostrzegła nagle kota, wydało jej się to dosyć dziwne, bo przyjaciółka miała lekkiego bzika na punkcie higieny. Julian opisała dokładnie zwierzątko. Okazało się, że owszem, kot taki znalazł się w ogrodzie kilka dni temu, ale małżonek go zastrzelił.
 
Czy duchy kotów wracają na ziemię? Tego nie potwierdzimy z całą pewnością. Przypomnijmy jednak wyjątek z ksiąg odnalezionych w jednym z tybetańskich klasztorów, tajemnicze zapiski pochodzą z 100 roku naszej ery i nazywane są Ewangelią Wyzwolenia, Kościół jednak nie zalicza ich do ewangelii apokryficznych. Opisane są tam sceny z życia Jezusa, których nie ma w żadnej Ewangelii. W 34 rozdziel, wers 7 możemy przeczytać: „W jednej z wiosek znalazł Jezus bezdomnego kota, który cierpiał z głodu i pragnienia. Dał mu picie i jedzenie, a kot okazał mu swą wdzięczność. Przechodzący ludzie dziwili się, mówiąc; ten mąż troszczy się o zwierzęta. Czy to są twoi bracia i siostry, że tak je kochasz? On zaś odrzekł: Zaprawdę są to wasi współbracia z wielkiego bożego gospodarstwa, wasi braci i siostry, którzy mają ten sam dech życia odwiecznego. I kto zawsze troszczy się o najmniejszego z nich, pokarmu i napoju daje mu tyle, ile potrzebuje, ten czyni to dla mnie. Kto jednak obojętny jest na to, że cierpią głód i nie chroni ich, gdy są dręczeni, doznaje takiej samej kary, jakby to mnie czynił.

Zainteresowanych moją książką "Pitaval prowincjonalny" zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (31)

Inne tematy w dziale Kultura