Trudno mówić inaczej o transakcji, która dokonała się dziś na naszych właściwie oczach. Oto „Rzeczpospolita” i „Uważam Rze” stały się własnością tej samej spółki, która wydaje „Przekrój” i „Sukces”. Wszyscy zgodnie podnieśli lament nad tym przykrym faktem, ale nie wszyscy pamiętają co się działo i jakie uwagi wymieniano przy wydawaniu pierwszego numeru „Uważam Rze” oraz kto parę lat temu pisywał w miesięczniku „Sukces”.
Wymiana zdań pomiędzy Radosławem Krawczykiem a Igorem Janke, którą pewnie można gdzieś w salonie odnaleźć mogła być jedynie zdawkowym przekomarzaniem się, ale mogła być też czymś innym. Pamiętam, że pan Krawczyk dosyć sceptycznie wypowiadał się o kolejnej papierowej gazecie, a pan Janke z całą mocą twierdził, że „Uwarzam Rze.” ma szansę. Nie tak dawno temu to było. Czy wtedy nie toczyły się czasem pertraktacje z właścicielem „Przekroju' I „Sukcesu”? Być może już wtedy było wiadomo co, kiedy i do kogo będzie należeć. Mediów nie kupuje się przecież jak jabłek na targu, to wymaga czasu, jakichś negocjacji, przygotowań, jakiejś wódki i zakąsek. „Uważam Rze” miało być tytułem, który wystrzeli w górę niczym raca, tymczasem strzał polegał na tym, ze pismo przechodzi w ręce biznesmena, który – jak to ujął Rybitzki – fascynuje się nowymi technologiami. To piękne, ale źle wróży treści nowo zakupionych gazet. Nie ma co gadać. Będzie gorzej. Tylko dla kogo?
Nie spodziewam się, by nowy właściciel tak po prostu zwinął prawicowy mainstream. To są rzeczy pięknie się śniące rozmaitym ludziom, ale w realu niewykonalne. Mogą bowiem prowadzić tylko do jednego – do zamknięcia w krótkim czasie nowo zakupionych tytułów. A chyba nie o to chodzi. Chodzi o coś innego, o przekształcenie tych tytułów w jakąś nowa, nieco zmodyfikowaną prawicę.
Dlatego warto obserwować kto będzie wychodził w „Rzeczpospolitej” w najbliższym czasie i którymi drzwiami wyjdzie. Warto obserwować kto zostanie i jak ewoluować będą jego teksty. Mam bowiem wrażenie, że prawica w Polsce, prawica medialna, publicystyczna będzie istnieć nadal, tyle, że z nieco odwróconym wektorem.
Okazać się może nagle, że Kaczyński jest już stary i trzeba pomyśleć o następcy, że Libicki i Czarnecki mają jakieś wspólne tematy do obgadania, a Gowina i Migalskiego łączą poglądy na in vitro. I sprawy niepostrzeżenie dla nas blogerów potoczą się w znanym już wszystkim kierunku. W kierunku małego, okrągłego otworu z napisem „koncesja”. Dla niepoznaki nazwie się tą koncesję pluralizmem i będzie dobrze, przynajmniej do chwili kiedy pojawi się tutaj ktoś z pieniędzmi, kto uzna za stosowne zainwestować w prasę dla oszołomów.
Trudno mi oceniać jak na tym wszystkim wyjdzie „Gazeta Polska”. Zawsze jednak pamiętam, że entuzjazm bywa przeważnie źle wykorzystywany, a sukces oszałamia czasem jak wódka i nie można się po nim pozbierać bardzo długo, zupełnie jak na kacu. Szczególnie zaś kiedy nie ma się na kim podeprzeć. Póki co czekamy i patrzymy. Nie jedno jeszcze nas zaskoczy.
Tradycyjnie już zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl, gdzie można kupić moje książki „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie”, „Dzieci peerelu” oraz ostatnie egzemplarze „Pitavala prowincjonalnego”. Można tam także znaleźć tomik poezji redaktora naczelnego kwartalnika „Zeszyty karmelitańskie” Ojca Antoniego Rachmajdy. Zapraszam.
Inne tematy w dziale Polityka