coryllus coryllus
903
BLOG

Wychowanie historyczne, wychowanie polityczne

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 13

 

Zastanawiałem się wczoraj czy my czasem nie przesadzamy. Czy nie wariujemy zwyczajnie przejmując się tymi wszystkimi wyrzuceniami z PiS, analizami, oceną prezesa i resztą. Po co my to robimy skoro z drugiej strony nie padają żadne komunikaty zachęcające nas do czegokolwiek poza oddaniem głosu, włączeniem telewizora, kupieniem gazety. Czy przy tym swoim zacietrzewieniu nie grzeszymy czasem pychą, bo może być przecież tak, że winniśmy się zdać na osąd i decyzję ludzi, których uznajemy za politycznych przywódców. Myślałem, myślałem i wyszło mi, że jednak nie. Wyszło mi, że mamy rację. Może nie do końca ale rację jednak mamy my. Nie politycy i nie ci, którzy za nimi stoją.


 

Zacznę od końca. Oto przed wyborami jeszcze wrzucił tu swoją notkę, bo ciężko powiedzieć, że był to tekst, Ironiczny Anglosas. Skrobnął on w żartobliwej formie słów parę na temat wizyty Mariusza Kamińskiego w Londynie. Wizyty, która tym się różniła od innych wizyt wpływowych osób w środowiskach ich sympatyków, że nikt na spotkanie z Kamińskim poza organizatorami nie przyszedł. Szydził Ironiczny bez miłosierdzia z tych co nie przyszli. Ja zaś się pytam – gdzie Mariusz Kamiński ma rozum, że wpada na taki pomysł? Nie wiedział co się w Londynie dzieje, nie zainteresował się tym bliżej? Ktoś go zaprosił i pojechał? Przypuszczam dlatego, że Londyn to duże odległe miasto i wydawało się Mariuszowi Kamińskiemu, że odwiedzając je wypadnie dobrze w oczach wyborców w kraju, kolegów w partii i samego prezesa. Mógł wcześniej do Ironicznego zadzwonić i ten by mu powiedział co i jak. Oszczędził by potem na bilecie.


 

To co teraz powiem może w zadrukowanych schematami mózgach wywołać przewidywalną reakcję zwaną potocznie szyderstwem. Tenże Mariusz Kamiński był wielokrotnie zapraszany do Grodziska Mazowieckiego, małego miasteczka pod Warszawą, gdzie prężenie działa Klub Gazety Polskiej. Czekało tu na niego ponad 300 osób, wszyscy zainteresowani, otwarci, gotowi słuchać. Nie przyjechał. O czym to świadczy. O tym, że Mariusz Kamiński, jeden z najzdolniejszych polityków PiS, tak mówią, druga osoba po prezesie nie wie co się dookoła niego dzieje. I proszę, nie mówcie mi, że jest zajęty, że ma ważniejsze sprawy, że ja jestem głupi bo Grodzisk Mazowiecki to nie Londyn. Nie mówicie mi tego i nie piszcie, bo was zwyczajnie powyrzucam z bloga za brak zrozumienia dla słów pisanych w prostej polszczyźnie. Nie przyjechał koleją, a samolotem poleciał. Bo prestiż, bo europejska stolica, bo Polonia. Tam nie ma żadnej Polonii poza Ironicznym i taką Beatą. Ci ludzie mieszkający tam i mówiący po polsku na nikogo nie czekają, a najmniej na Kamińskiego. Nie wiedzą w ogóle kim on jest.


 

Od kilku dni piszę o tym, że politycy PiS zamienili się, a po wyrzuceniu Ziobry i Kurskiego to nawet tyczy się to wyglądu, w przedstawicieli handlowych korporacji sprzedającej tanie żyletki. Przy tym handlowym, bardzo zdystansowanym podejściu do wyborcy, które odbiera mu właściwie wszelką podmiotowość, dziwne jest, że Mariusz Kamiński zachował się wtedy tak niekonsekwentnie. W handlu bezpośrednim najważniejszą zasadą jest, by towar pokazywać tylko temu klientowi, który jest nim zainteresowany. Nie zaś temu, który wcale go nie chce.


 

Porzućmy to jednak i wróćmy do początku. Załóżmy na chwilę, że jednak przesadzamy. Oto wydaje nam się, że czasy dojrzały do tego, by pojawił się między nami jakiś drugi Dmowski, jakiś Piłsudski, a w najgorszym razie Paderewski. Chcemy, by czas nasz choć trochę przypominał te dawne lata chwały. Jesteśmy wychowani historycznie, jak każdy świadomy Polak i nie ma się czemu dziwić. Tymczasem poseł Hofman nie wie ile dni trwało Powstanie Warszawskie. Powiem więcej – jemu do skutecznego działania nie jest to wcale potrzebne. On jest wychowankiem pewnej praktyki politycznej ostatnich lat i ma na tym polu jakieś zapewne sukcesy. Ja ich nie znam, ale zakładam, że on je ma, bo inaczej przecież nie byłby rzecznikiem dużej, opozycyjnej partii. Hofman, podobnie jak Ziobro, jak Kurski, Cymański, którym prezes zamknął organizację na Pomorzu, bo liczyła kilku zaledwie członków, jest dzieckiem polityki. Oni nie myślą o historii, o wielkości państwa i nie szukają do objaśnienia swoich poczynań i tradycji politycznej, w pismach, dokumentach, przykładach, wypowiedziach sejmowych i wspomnieniach. Oni jej szukają właściwie nie wiadomo gdzie, w sejmowych kiblach mam wrażenie. Cymański tłumaczy się, że jest w PiS pułkownikiem, a traktują go jak szeregowca. Tak się może tłumaczyć bandzior spod celi, któremu podprowadzili paczkę z wałówką. On nie ma jednak wstydu i uważa, że jego komunikat trafia do ludzi, że jest nie tylko zrozumiały, ale jeszcze akceptowany. Tak Cymańskiego wychowały media, do których biegał jak na randki. Podstawowym kłopotem jaki mają posłowie i członkowie PiS, nie tylko ci wysoko postawieni, ale także ci niżej, jest znalezienie takiej formuły na własną działalność, która maksymalnie i na korzyść odróżniałaby ich od wyborcy. Stąd idealnym wyborcą dla działaczy PiS są starsze panie. Im można wcisnąć każdy kit, im można poopowiadać jak to ruski wywiezie nas na Syberię znowu i wywołać tym samym silną emocjonalną reakcję skutkującą różnymi wieczornymi projekcjami po pacierzu, łzami i podniesioną samooceną wskutek bohaterskiej postawy w czasie tej wyobrażonej wywózki. Tak się to odbywa, nie mówcie mi, że nie, bo widziałem i słyszałem. Najgorsze zaś co można zrobić działaczowi PiS to zadać mu kilka pytań i ujawnić tym samym swoją rzeczywistą wiedzę oraz powagę z jaką traktuje się sprawy partii i Polski. Wtedy działacz wpada w panikę, zaczyna opowiadać o husarii, o ułanach, o dziadku w legionach. On po prostu usiłuje powiedzieć nam, że jest wychowany historycznie, bo instynkt mu podpowiada, że to jest lepsze. To jest rzeczywiście lepsze, dlatego właśnie to my wyborcy mamy rację, a posłowie i działacze PiS uprawiający swoje kokieteryjne i kulawe narracje jej nie mają. Najgorsze jest jednak to, że oni szczerze wierzyli przez te wszystkie lata w zwycięstwo. W to, że kłamstwo i nieuczciwy stosunek do wyborcy, lekceważenie go i oszukiwanie, da im zwycięstwo. Szkoda.


 

Nie wiem jakie plany ma Jarosław Kaczyński. Myślę, że chce przeczekać. Tyle, że na przeczekiwanie nie ma już czasu. Jest czas na działanie. Teraz właśnie. Obawiam się jednak, że w PiS podjęto inną decyzję. Być może nie można było postąpić inaczej, bo ja nie wierze, że faceci którzy istnieli w polityce dzięki 5 osobowej strukturze organizacyjnej mogliby zrobić coś dobrego. Nie wierzę jednak także, że metoda posła Hofmana i Mariusza Kamińskiego, niestrudzonego podróżnika, będzie lepsza. Być może byłaby lepsza, gdyby był czas na czekanie, ale tego czasu nie ma. Sądzę więc, podobnie jak eska, że chodzi o coś innego. O to by zbudować partię środka podporządkowaną Tuskowi. Nie wiem tylko czy spytano Tuska co on o tym myśli, bo przecież może nie chcieć. I co? Wyjdzie znowu jak temu Kamińskiemu w Londynie.


 

Ja szydzę celowo, bo mam głębokie przekonanie, że my tu wszyscy ze swoim zaangażowaniem, z pasją, wiedzą i talentem mamy jednak rację. Być może poseł Hofman i jego partia przetrwa do tak zwanych lepszych czasów, być może nawet zbuduję jakąś tam Polskę w oparciu o ahistoryczną narrację, ale nas to nie powinno obchodzić. Bo to my mamy rację i to my jesteśmy depozytariuszami polskiej tradycji politycznej, już przez sam fakt, że o niej myślimy. No i przez to, że wiemy ile dni trwało Powstanie Warszawskie.


 

Zapraszam wszystkich, którzy myślą kategoriami politycznymi o historii na stronę www.coryllus.pl i zachęcam do kupowania książek. Moich, Toyaha i Ojca Antoniego Rachmajdy.

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (13)

Inne tematy w dziale Polityka