Ponieważ mimo świadectwa prawdy, które naród dał wczoraj maszerując ulicami Warszawy i innych miast, system triumfuje, warto się zastanowić nad istotą i przyczyną tego stanu rzeczy. Innymi słowy odpowiedzieć sobie na pytanie - dlaczego tak jest? Otóż dlatego, że w Polsce nie istnieją realnie siły prawicowe. Nie ma żadnej prawicy. Jest tylko anty-lewica zagospodarowująca budżety medialne. Te zaś potrzebne są do stworzenia złudzenia, że pomiędzy Polakami istnieje jakiś spór ideologiczny, jakiś konflikt rudymentarny. Strony zaś tego konfliktu mają mniej więcej równe potencjały. Jest to kłamstwo, w którym uczestniczymy wszyscy, a najgłębiej zaś zanurzone są w nim tak zwane „nasze” media oraz „nasi” dziennikarze i „nasze” autorytety. Dlaczego są zanurzone? Z powodu pieniędzy, które za swoją aktywność otrzymują, z tak zwanych niezależnych źródeł i niezależnych budżetów.
Wszystko na co się powołuje tak zwana prawica jest albo fikcyjne albo fałszywe. Nie istnieją bowiem po prawej stronie, która w Polsce składa się z biedaków obarczonych kredytami, żadne konserwatywne lobby, które kultywują konserwatywne wartości. Patriotyzm sprowadzony jest do okazjonalnych haseł. Tragedie wykorzystuje się doraźnie do rozgrywek politycznych i nieudanych zwykle prób wygrania wyborów. Wszelkie klęski, jakże łatwe przecież do przewidzenia, kwituje się zwykle opowieścią o dawaniu świadectwa, różni krzywogębni myśliciele, publikują swoje fotografie, pod którymi widnieją podpisy rozmaite, a w nich powtarza się fraza – pan Cogito. Po to, by nikt nie miał już wątpliwości, kto tu jest panem Cogito, a kto nim nie jest.
Olbrzymia machina propagandowa GW i innych mediów zwraca się w naszą stronę twarzami tak zwanych autorytetów. Opowiadają oni nieprawdopodobne wprost bzdury powielane w milionach obrazów i setkach transmisji. Po tak zwanej „naszej” stronie odzywają się tak zwane „nasze” autorytety, które wychodzą dokładnie naprzeciwko oczekiwaniom systemu i potwierdzają wszystkie fałszywe zarzuty, które system stawia nam. Tyle, że nasze autorytety nie mają żadnego zaplecza i nerwowo dopytują się ile płaci się tutaj za występ. Serial ten leci już tak długo, że można w ciemno zgadywać co się stanie jutro. System najpewniej zmieni prawo o zgromadzeniach, może nie będzie ono takie jak za cara, ale takie jak do tej pory nie będzie na pewno. To będzie sukces systemu. Sukcesem po naszej stronie jest występ Jana Pospieszalskiego w telewizji, którą niektórzy z nas nazywają reżimową. I nic się tu nikomu nie zapala w głowie? Żadna czerwona lampka? Oczywiście, że nie – bo przecież trzeba dawać świadectwo – a jak dawać świadectwo bez mediów? I lepiej przecież żeby Pospieszalski miał swój program nieco krótszy niż by nie było tego programu w ogóle. Bo przecież może przez te 25 minut powiedzieć na wiele ważnych rzeczy, którymi żyć będziemy przez cały tydzień. O czym ostatnio mówił pan Pospieszalski?
Zaprosił profesora Żaryna, który wygłosił mowę w obronie ONR oraz profesora Hartmanna, który wyraził obawę, czy czasem pogrobowcy tegoż ONR wraz z katolikami nie są zagrożeniem dla Żydów w Polsce. A wszystko to przed planowaną prowokacją 11 listopada. To ma swoją nazwę, ale ja jej tu nie użyję, bo wielbiciele pana Janka, mogliby nie wytrzymać napięcia. Nie bardzo wiem w jakiej rzeczywistości żyje profesor Żaryn, ale przypuszczam, że w innej niż ja. Nie będę go jednak krytykował, bo ma on wielu zadeklarowanych wielbicieli, którzy wezmą w obronę tego zasłużonego uczonego i bronić go będą do upadłego, nawet wtedy kiedy on już ich poprosi by przestali.
Nie wiem jaki procent narodu należy do ONR podejrzewam, że znikomy, podobnie jest z tymi, którzy deklarują wyznanie Mojżeszowe. Pozostają katolicy, których dość perfidnie wprzęgnięto w tym programie w machinę propagandową. I pan Janek – katolik wszak – nie zaprotestował. To katolicy bowiem byli w Polsce tymi, którzy najmocniej prześladowali Żydów. I to oni są dziś dla tego ułamka promila Żydów mieszkających w Polsce największym zagrożeniem. Warto rozmawiać – naprawdę.
Miliony ludzi mówiących po polsku nie otrzymuje żadnej oferty politycznej i kulturalnej od tak zwanych naszych. „Nasi” nie interesują się nimi, bo mogłoby się po prostu okazać, że jest to dla nich zbyt trudne. Zresztą nikt za to nie płaci. Płaci się za dyskusje o zasługach ONR i Jędrzeja Giertycha, którego wnuk jest dziś wszak gwiazdą mediów i popiera rząd Donalda Tuska. Ja rozumiem, że jakiś jełop z kotłowni nie rozumie co to jest ciągłość i tradycja, oraz jakie są jej istotne nurty i gdzie znajdują się najważniejsze ogniwa, nie pojmuję jednak jak może nie rozumieć tego profesor Żaryn? Aż tak wiele płacą?
Prawica, a raczej anty-lewica, nie traktuje Polaków serio, ona jedynie markuje takie traktowanie. W rzeczywistości wszyscy ci ludzie wysługują się systemowi i jak to mawia mój znajomy - za dwa złote daliby się kopnąć w tyłek i jeszcze się przy tym uśmiechali. System przechodzi do ofensywy, a Pospieszalski idzie do telewizji prowadzić program i jeszcze wszyscy są przekonani, że to dla naszego dobra, że robi to po to, byśmy mieli rzetelną informację. Nie odróżniacie informacji od propagandy? Nie rozumiecie jak to działa? Powiem wam.
W czasie rządów wielkiego księcia Konstantego w Warszawie, szczególnie zaś w czasie wizyt tutaj jego brata cara Aleksandra poddawano mieszkańców bardzo szczególnemu rodzajowi indoktrynacji. Kiedy jakiś polski szeregowy coś przeskrobał ruscy kaprale wymierzali mi przepisaną regulaminem karę chłosty, a następnie okutego prowadzili przez miasto. Przy każdym większym zgromadzeniu, przy bramach i sklepach oraz przy straganach zatrzymywali się i kazali temu pobitemu lamentować, prosić o litość, płakać i wyrzekać na podłość ich samych oraz ich gosudara. Ludek warszawski, prostoduszny i łagodnego serca, litował się i płakał razem z pobitym. I tak to trwało, aż w końcu udało się, stosując także inne szykany, jak to prowokowane samobójstwa oficerów, ograniczenie im dostępu do awansów i niskie płace, doprowadzić do wybuchu insurekcji.
Tak więc sami widzicie, że formuła programu „Warto rozmawiać” nie jest nowa i przećwiczono ją dużo wcześniej, w okolicznościach znacznie bardziej niż dziś malowniczych.
Najprostszy sposób manipulacji dokonuje się poprzez ograniczenie oferty. Poprzez sprowadzenie treści ważkich, głębokich i skomplikowanych do chorobliwie prostego przekazu. A albo nie-A. Bo przecież już nie B. Od tego się zaczyna i każdy kto w tym uczestniczy jest szkodnikiem, choćby miał nie wiem jak dobre mniemanie o sobie i nie wiem jak szlachetne intencje.
Nie możemy się nabierać na takie plewy. To z nas robi jakichś półludzi. Jakieś istoty podrzędne. Powiem wam co będzie dalej – cel istotny – zmiana przepisów o zgromadzeniach został osiągnięty. Przewiduję więc, że program Pospieszalskiego i inne „nasze” programy będą miały się dobrze. Nie tak dobrze jak rok temu, ale nieźle. I wszyscy będą zadowoleni. Tyle, że za demonstrowanie na ulicy będzie można iść do pierdla. I to załatwia wszystko. Będziemy teraz dawać świadectwo, poprzez wyznaczonych ludzi, o oznaczonej porze w programie drugim TVP. A potem po kielieszczku i lulu, bo jutro robota czeka. Od samego rana.
Nie spodziewam się, że moja popularność, jako autora, będzie rosła, ale nie zamierzam przestać, bo jak napisałem wczoraj – nie lubię głupoty, a głupoty egzaltowanej nie lubię w dwójnasób. Jan Pospieszalski zaś zaczyna przypominać Krystynę Jandę w zapomnianej już sztuce według Simone de Beauvoir zatytułowanej „Kobieta zawiedziona”. Tak samo trzęsie głową z emocji. I mimo tego przekonania, że nie będę popularny i teksty te nie będą odbierane z sympatią zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl i zachęcam do kupowania książek. Moich, Toyaha i Ojca Antoniego Rachmajdy.
Inne tematy w dziale Polityka