coryllus coryllus
2770
BLOG

Kłopotowski - łysy gołąbek pokoju

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 45

 Pisałem już o tym, ale jeszcze powtórzę – pretensjonalność jest grzechem ciężkim, a może się okazać, że nawet śmiertelnym. To moja wykładania i można się z nią nie zgadzać rzecz jasna. Ja się jednak będę upierał i w mojej ocenie, biorąc pod uwagę te straszliwe obciążenia jakie niesie za sobą zachowanie pretensjonalne, Krzysztof Kłopotowski został już dawno potępiony na wieki. On jednak biedaczek nie rozumie tego i dalej uprawia swoją publicystykę ustrojony w wieniec laurowy i togę z komisu jak jakiś Katon dla starszych panien bez szans na wydanie. I idzie mu to niestety coraz gorzej, ale upór jak pamiętamy jest nie do zwalczenia. Trwa więc Krzysztof Kłopotowski w swym uporze kroczy śmiało ponad granicami bzdury i nie przejmuje się niczym. Dzisiaj napisał nowy – jakże głęboki w swej wymowie – tekst. Już samo przeczytanie tytułu powinno sprawić, że na naszym czole pojawi się głęboka pionowa zmarszczka, która sięgać będzie od nasady nosa, aż do miejsca, w którym fałdy skórne na czole rozchodzą się na boki. U Kłopotowskiego jest to szczególnie widowiskowe, albowiem już od jakiegoś czasu pozbawiony jest on włosów. U innych też wygląda to nieźle, ale nie należy przy tej pozie przesadzać, bo człowiek – nieświadom tego – przypominać zacznie Gargamela z bajki o Smerfach. Tytuł tekstu Kłopotowskiego jest następujący – Cały ten zgiełk. I ja tu właściwie powinienem się wyłączyć, albo włączyć wentylator. Nie zrobię jednak ani jednego ani drugiego, nie mogę. Kłopotowski bowiem nauczył się jakoś skutecznie mnie prowokować, a wentylatora nie mam.

O czym jest ten tekst? Otóż na początku zadaje Kłopotowski dramatyczne pytanie. Brzmi ono – czy nie ma już wstydu? Ono ściśle koresponduje z tytułem, a jego celem jest wprowadzenie czytelnika w nastrój stosowny do powagi tematu. Czy nie ma już wstydu? - pyta Krzysztof Kłopotowski i jeszcze dodaje – czy już wszystko wolno? No to ja – Gabriel Maciejewski – zanim przejdę do dalszego omawiania teksu mojego najbardziej nielubianego autora odpowiem na te pytania. Otóż fakt, że w sieci na kilku portalach ukazują się takie teksty jak ten Kłopotowskiego świadczy o tym, że wstydu nie ma i rzeczywiście wszystko wolno. O co chodzi Kłopotowskiemu tym razem? Otóż o to, że pod jego tekstami i tekstami profesora Nowaka z Krakowa jacyś ludzie wypisują obraźliwe komentarze i nic nie można z nimi zrobić. To jest oczywiście szczyt wszystkiego – takie stwierdzenie, bo o ile w przypadku profesora Nowaka rzeczywiście może być jakiś kłopot z powstrzymaniem troli, o tyle Kłopotowski nie ma z tym żadnego problemu. Zawsze może zadzwonić do swojego kolegi Igora Janke i poprosić go, by ukrył co bardziej agresywnych komentatorów. W końcu mamy demokrację, dzięki której Kłopotowski dostał się na publicystyczny Parnas i nie będzie mu teraz byle śmieć podskakiwał.

Pisze także Krzysztof Kłopotowski o tym, że ludzie nie rozumieją misji dziennikarza. Uważają bowiem, że powinien mieć on wyraziste poglądy, a Kłopotowski zaś definiuje tę misję malowniczo bardzo i uważa, że dziennikarz powinien „siedzieć okrakiem na barykadzie”. Ja już pominę pychę, która bije z tego i podobnych zdań wypowiadanych przez innych autorów, którym wydaje się, że ich poglądy to jakiś probierz, jakiś wzorzec z Sevres, do którego reszta ma równać, a oni jedynie patrzeć będą czy odbywa się to równanie z zachowaniem standardów i czy podczas siedzenia na barykadzie komuś coś się za bardzo w spodniach nie przesunęło na lewo czy prawo. Pominę to, jak powiadam, bo co innego jest w tekście Kłopotowskiego istotne. Otóż broni on hierarchii, ale czyni to z tym jakże charakterystycznym dla siebie sprytem – nie broni fikcyjnej hierarchii, którą rządzi się polska publicystyka i dziennikarstwo, ale miesza do tego Nowaka i podkreśla, że jest on wybitnym specjalistą od stosunków Polska – Rosja i przez to nie wolno nań napadać w Internecie. Bo należy się Nowakowi szacunek. Po czym zaraz dodaje, że on sam również studiował historię i nauczył się tam wielu pożytecznych rzeczy. To zrównanie siebie i Nowaka w hierarchii bytów produkujących się w sieci dokonane jest mimochodem z lekkością i wdziękiem do których Pan Krzysztof Kłopotowski zdążył nas już przyzwyczaić. Pisze Kłopotowski coś takiego: póki co staram się przestrzegać w publicystyce standardów akademickich. To jest wreszcie to na co czekałem. Od wielu bowiem miesięcy zastanawiam się dlaczego po przeczytaniu jakiegokolwiek tekstu Kłopotowskiego najpierw czuję się jakbym zjadł połeć słoniny i popił szklanką oleju, a potem muszę biec do łazienki. Teraz już wszystko jest jasne. Już znamy przyczynę.

Na forach internetowych według Kłopotowskiego powstają wspólnoty nienawiści. I tu się zatrzymajmy, bo te wspólnoty nienawiści dziwnie mi korespondują z seansami nienawiści, o których pisał swego czasu Jerzy Urban. I nich się Krzysztof Kłopotowski nie obraża, bo nie ma o co. Wszystko bowiem co napisał w swoim tekście jest kłamstwem i wszystko nosi cechy zdań powszechnie nieważnych. Otóż sieć to właśnie takie miejsce, gdzie tworzą się naturalne hierarchie, nie działa tu protekcja, nie ma zbyt wielu znajomków, choć i tacy się oczywiście trafiają i niekiedy można się nimi podeprzeć. Jest to jednak trudniejsze niż w rzeczywistości. Komentatorzy mają swoje prawa, jak się komuś nie podobają komentarze może je usunąć lub komentatorów wyrzucić. Oczywiście, na Nowaka napadli czytelnicy Wyborczej, a tam trudno o wyrzucenie kogokolwiek. Nie rozumiem jednak dlaczego prof. Nowak umieszcza swoje teksty tam właśnie, miast zalogować się w salonie lub niezależnej gdzie publikuje jego gorący zwolennik Krzysztof Kłopotowski. Może ktoś zna odpowiedź na to pytanie?

Zanika poczucie rangi w Internecie – napisał Kłopotowski. Rozumiem więc, że w rzeczywistości nie zanika ono, albo zanika wolniej? Rozumiem, że ranga wyznaczana jest przez kogoś odgórnie? Na przykład przez tych facetów co układają listy rankingowe uczelni na świecie. Na listach tych uczelnia, na której wykłada prof. Nowak i ta druga, którą kończył Kłopotowski znajdują się gdzieś około pięćsetnego miejsca. Nie ma się więc czym tak denerwować. Może ci komentatorzy, którym nie podobał się Nowak po prostu mają za sobą lepsze szkoły?

I jeszcze słów kilka o dziennikarstwie. Otóż dziennikarstwo to nie jest siedzenie okrakiem na barykadzie i nie mają w nim zastosowanie standardy akademickie. Takie dziennikarstwo to propaganda i tym właśnie zajmuje się Kłopotowski. I jeszcze mu się wydaje, że robi to z wdziękiem. Dziennikarz to ktoś bezwzględnie zaangażowany w swoje poglądy polityczne. Tak było zawsze i tam być powinno. Swoich dziennikarzy miała prawica i miała ich lewica. To całe zaś siedzenie na barykadzie wymyślił jakiś szaman od socjotechniki, po to by obezwładnić ludzi myślących i stworzyć fikcyjną hierarchię, w której jedno z czołowych miejsc zajmować może Kłopotowski właśnie, absolwent uczelni plasującej się w rankingach na 500 miejscu. Dziennikarstwo, które stosuje standardy akademickie to fałsz, bo takie dziennikarstwo ma tylko jedną misję – upupić i rozwalić uniwersytet. I to się dzieje na naszych oczach już od dawna. Media zastępują kampus. To jest w mojej ocenie groza, ale Kłopotowski tego nie rozumie, bo on siedzi na barykadzie. I chciałby być jednocześnie pismakiem i mądrym wykładowcą. I wielu jego kolegów pragnie tego samego i misję tę realizuje. To jest moim zdaniem przyczyna główna tego, że polskie uczelnie plasują się na 500 miejscu w rankingach. Kłopotowski nich nawet nie próbuje zrozumieć tego co napisem powyżej, bo mu się wentylator zepsuje, a idą upały. Niech pozostanie przy swoich dotychczasowych przemyśleniach. Tak będzie lepiej.

I jeszcze o pretensjonalności. W krótkim, liczącym pięć akapitów tekście Kłopotowski wymienił trzy nazwiska, od których każdemu studentowi uczelni zajmującej 500 miejsce w rankingu powinno zabraknąć tchu. Są to: Nietsche, Popper i jakiś muzyk, który nazywa się John Cage. Pan ów napisał utwór na fortepian, który składa się z tego, że pianista siedzi przed instrumentem i nic nie robi. Tylko patrzy na klawiaturę. Mam więc w związku z tym pytanie do Krzysztofa Kłopotowskiego, które wiąże się z pretensjonalnością oczywiście. Jak on ten utwór napisał? Atramentem sympatycznym?

 

Ja oczywiście co zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl I zachęcam do kupowania książek. Moich i Toyaha. Zapraszam także do księgarni „Tarabuk” w Warszawie przy ul. Browarnej 6, do księgarni „Ukryte miasto” w Warszawie przy Noakowskiego 16, do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy i do księgarni Karmelitów w Poznaniu przy Działowej 25. Oraz na stronę www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl Zachęcam także do odwiedzenia strony http://vod.gazetapolska.pl/ gdzie można obejrzeć rozmowę pomiędzy Grzegorzem Braunem i autorem tego bloga. Informuję również, że moje książki dostępne są na stronie www.multibook.pl Okazało się również, ku mojemu niejakiemu zaskoczeniu, że moje kawałki są dostępne w Inetrecie w formacie mp3. Nie wiem co o tym myśleć. Na wszelki wypadek zamieszczam linki: http://www.4shared.com/mp3/7OiDQcNv/Blog-Coryllus-O_historii_i_lit.html

http://www.4shared.com/mp3/U3I4pNgM/Blog-Coryllus-O_konserwatyzmie.html

http://chomikuj.pl/rych10/blogi+audio/Coryllus 

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka