coryllus coryllus
3793
BLOG

Machismo Belki i Sienkiewicza

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 15

 Każdy kto oglądał dawno temu serial pod tytułem „Brygady Tygrysa” wie jak inspirująca i uwodzicielska potrafi być tajna policja. Oczywiście tajna policja nad Sekwaną, tajna policja mająca swoje kontakty w świecie literatury i filmu, tajna policja z wtykami na uniwersytetach, tajna policja zakładająca własne gazety i kontrolująca ugrupowania terrorystyczne. I każdy, nawet ktoś taki jak minister Sienkiewicz, zorientować mógł się po obejrzeniu tego filmu, że nawet budżet takiego kraju jak Francja nie daje tamtejszej tajnej policji szans na nieustające sukcesy. Komisarz Valantaine musiał liczyć się z porażkami, nierzadko ciężkimi, bo też i bandyci III Republiki mieli poważne zamiary. Pisałem już o tym, ale jeszcze powtórzę, wychowaniem anarchistów, gangsterów, rewolucjonistów działających we Francji II połowy XIX wieku zajmowali się prefekci paryskiej policji. Rozpoczął ów proceder na masową skalę prefekt Andrioux, tata Louisa Aragon, a inni go kontynuowali. Kiedy doszło do przesilenia politycznego w początkach XX wieku, kiedy król Edward odwiedził Francję, kładąc kres 1000 letnim animozjom pomiędzy dwoma krajami i narodami, okazało się, że coś z tymi anarchistami na ulicach trzeba zrobić. Tak dalej nie może być, bo są oni przecież rozpracowywani przez różne siły i nie wiadomo dokładnie kto kogo słucha. W każdym razie nikt już nie słuchał poleceń prefektury. Król Edward dał Francuzom wolną rękę w kwestii „swoich” anarchistów i bandytów czynnych na terenie Paryża no i się zaczęło. Wtedy właśnie powstały „Brygady Tygrysa” oddział zorganizowany przez najwybitniejszego polityka epoki Georgesa Clemenceau. Czegóż tam nie było w tych brygadach, daktyloskopia, portrety pamięciowe, szybkie i nowoczesne samochody. No i długa broń. W gruncie rzeczy chodziło o to, by każdego kto będzie na tyle nierozsądny by w obecności policjanta sięgnąć za pazuchę marynarki natychmiast zastrzelić, a potem w wyniku mozolnego śledztwa z udziałem daktyloskopii i portretów pamięciowych udowodnić nieboszczykowi, że był wspólnikiem Bonnota.

Piękna ta misja od razu zyskała dobrą oprawę prasową, na którą znalazł się ministerialny budżet, a potem francuska policja triumfalnie wkroczyła do pop-kultury, z której została wypchnięta dopiero przez porucznika Columbo.

I nie mówcie mi, że to nie jest fascynujące, inspirujące albo że się nie podoba kobietom. O co jak o co, ale o podobanie się kobietom tajniacy III Republiki i ich promotorzy dbali jak nie wiem co.

No, a u nas? Czy ktoś może widział jakiś inspirujący rysunek w prasie ukazujący udaną akcję policji? Może ktoś widział jak minister Sienkiewicz osobiście przybywa na miejsce szczególnie okrutnych zbrodni, tak jak to czynił szef francuskiego MSW i późniejszy premier Georges Clemenceau? Oczywiście, że nie, bo minister Sienkiewicz, podobnie jak jego kolega Belka to ludzie ulepieni z innej gliny. Czy któryś z nich wpadł na pomysł, by wykształcić swoje dziecko na poczytnego, lewicującego pisarza, tak jak to zrobił Louis Andrioux inwestując w swojego syna? Czy te dwa ćwoki w ogóle myślą o takich sprawach? Oczywiście, że nie, bo oni mają inne kwestie na głowie. Na przykład porównywanie genitaliów, albo okopywanie się na pozycjach ze strachu przed gazetą Karnowskich. Ja myślałem, że tę gazetę założył Sienkiewicz, serio.... a tu się okazuje, że on się boi co oni tam napiszą. To jest proszę Państwa nie do pomyślenia w poważnym, nowoczesnym państwie, w dojrzałej demokracji, gdzie przestrzeganie prawa jest najważniejszą troską władz.

Panu Sienkiewiczowi wydawać się może, że on jest biednym misiem, listkiem na wietrze rzucanym przez wiatr, ale czy on sobie zdaje sprawę w jakiej sytuacji postawieni byli prefekci III Republiki? Czy Sienkiewicz sobie wyobraża, że nie było wówczas inwigilacji służb obcych, że prezydent był lojalny wobec narodu? Tak samo premier? Że budowane w Paryżu metro nie zasługiwało na bon mot „ch...j, dupa i kamieni kupa”? Oczywiście, że zasługiwało, ale po to panowie prefekci zatrudniali dziennikarzy, żeby nikt się o tym nie dowiedział. A jeśli chodzi o inwigilację....nie było takiej francuskiej inwestycji o zasięgu światowym, która nie zostałaby, w krótkim czasie przejęta przez Rotschilda, a następnie przekazana rządowi Wielkiej Brytanii. Tak więc panie Sienkiewicz, pańskie lamenty są niewczesne, podobnie jak przechwałki pana Belki. Tamci też mieli długie belki, a z pracą te same kłopoty, byli ograniczeni do własnego podwórka, gdyby próbowali wyjść za jego obręb mogłoby ich nad morzem przejechać metro, albo wielki nadlatujący nie wiadomo skąd albatros zwaliby się im na łeb, zabijając na miejscu. Takie to były czasy. A dziś co...pan Sienkiewicz u sowy piszczy „co ja z tego mam, co ja z tego mam....”Potem zaś wysyła swojego człowieka na Podlasie, by namalował na meczecie w Kruszynianach znak Polski walczącej. I niech się nikomu nie zdaje, że to jest różnica kasy, to znaczy, że tamci mieli budżety, a ci ich nie mają. To jest Kochani różnica klasy, bo tamci byli Francuzami i do głowy by im nie przyszło, że mogą być kimś innym. Oni też mieli świadomość zagrożeń, ale jakoś dawali radę. Nie lubimy ich, to prawda, ale jak ktoś chce robić karierę w tajnej policji to chyba nie liczy na to, że będą go obsypywać kwiatami i pocałunkami. Zresztą – po to jest prasa, radio i telewizja, żeby ich jakoś pokazać w lepszym świetle. A u nas co...pamiętacie te wszystkie paradokumenty o policjantach? Tych wypłoszy w dziwnych wdziankach latających po torach? To nie jest kwestia kasy powtarzam, to jest kwestia klasy...

Idziemy po was – rzekł był dnia pewnego pan minister i co? I jajco, że wpiszę się w poetykę, tak ukochaną przez byłego premiera Belkę. Teraz wygląda na to, że pan minister musi jechać do Białegostoku sam po siebie, albo po jakiegoś zaprzyjaźnionego białoruskiego inteligenta, który marzy o przyłączeniu Kruszynian i Hajnówki do macierzy. Syf, kiła i mogiła – taki bon mot mi przyszedł do głowy, albo jeszcze lepszy...oddaję go ministrowi za darmo: ch....j, du.....pa, ci...a, trąbka, parasol, pi...da, gąbka. To tak na wszelki wypadek, gdyby ktoś jeszcze kiedyś podsłuchiwał pana ministra, a on stracił wątek, koncept, spadł z pantałyka, albo z krzesła....jak to powtórzy, dyktafon się zatnie na bank, a rozmówcy zamilkną. Polecam.

Jadę teraz do Warszawy, nie będę więc komentował.

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka