Wśród dzieł polskiej kinematografii trafiają się takie, które z miejsca obrastają legendami i całym gąszczem znaczeń nieprzewidzianych wcześniej przez nikogo. Oto na przykład serial „Wiedźmin”, nakręcony na podstawie prozy Sapkowskiego, serial, który przemienił się cudownym sposobem w grę i daje chleb scenarzystom takim jak opisywany tu niedawno Szamałek. W jednym z odcinków tego serialu znajduje się scena, która po prostu zwala z nóg i nie dość, że demaskuje intencje twórców filmu, klasę aktora Żebrowskiego, to jeszcze w trakcie jej oglądania narzucają się nam analogie ze świata całkiem realnego i jakże nam bliskiego. Kiedy obejrzałem tę scenę po raz pierwszy człowiek, który rozmawia z Wiedźminem nie skojarzył mi się jeszcze z profesorem Andrzejem Nowakiem z Krakowa, koncept ten podsunął mi kolega, który jest bystrzejszym nieco obserwatorem. Mamy więc oto w jednej scenie wiedźmina i profesora, jak dyskutują zawzięcie o przyszłości królestwa. Profesor za wszelką cenę chce ocalić strzygę, bo wiąże z nią jakieś plany polityczne, a wiedźmin na odwrót, uważa, że strzygę trzeba zabić, a w najgorszym razie odczarować. Strzyga to księżniczka, córka miejscowego władcy, która zmarła tuż po narodzinach, a potem w grobie wyrosła na dorodną, włochatą strzygę i teraz lata po zamku ze szmacianą laleczką i zjada ludzi. Profesorowi co dyskutuje z wiedźminem jest ona potrzebna do przechwycenia władzy, a wiedźmin rozumie to rzecz jasna, ale nie akceptuje. Ma zadanie do wykonania i tylko to go interesuje. W pewnym momencie mówi nasz łiczer do profesora otwartym tekstem – uciekaj Ściemniasie. A my zastanawiamy się skąd, skoro wcześniej nie było żadnych prezentacji wiedźmin wie, jak nazywa się profesor, albo skąd wie, że ma on ksywę ściemnias? Nie dojdziemy do tego, bo cała ta produkcja wygląda na kręconą według scenariusza Szamałka. Lepiej więc nie dociekać o co tam chodzi. W każdym razie było powiedziane: uciekaj Ściemniasie, a ten zamiast zwiewać przed strzygą, próbował jakąś polityczną robotę przy studni aranżować. No, a potem było już za późno – strzyga wyszła z grobu i porwała go tuż przy wyjściu z bramy. Proszę, sami zobaczcie, od 17 do 25 sekundy:
https://www.youtube.com/watch?v=ODIUZAezIOw
Nie wiem, który z polskich aktorów zagrał strzygę, ale uważam, że powinien on rozważyć poważnie start w wyborach prezydenckich. Scena, w której błagalnym wzrokiem przekonuje wiedźmina, by oddał jednak szmacianą laleczkę, jedyny skarb jaki posiada, po prostu rozrywa serce. Wystarczy ją powtarzać na mitingach wyborczych i już, sukces gotowy, nie ma takiego co by się nie wzruszył.
To są oczywiście żarty, wiemy przecież, że profesor Andrzej Nowak z Krakowa nie wystąpił w serialu wiedźmin. Wystąpił w czymś zupełnie innym, o czym opowiem za chwilę, z tym Ściemniasem to chodzi rzecz jasna o to, że aktor Żebrowski nie rozumie tekstu i zamiast powiedzieć – uciekaj ściemnia się, powiedział uciekaj Ściemniasie, bo mu się zdawało, że chodzi o przezwisko tego faceta w płaszczu co do Nowaka jest podobny. Przepraszam, że tak wszystko łopatologiczne tłumaczę, ale po wczorajszej dyskusji pod tekstem postanowiłem nieco zmienić styl. Tak by wszyscy, wszystko rozumieli.
Być może ktoś kiedyś zaproponuje profesorowi Nowakowi udział w jakimś serialu, ale póki co występuje on jedynie na imprezach gdzie wręcza się nagrody. Oto otrzymał on ostatnio nagrodę za najlepszą książkę roku 2014. A to co zaprezentował w przemówieniu na tej gali, gdzie nagrody wręczano, niewiele się doprawdy różni od rozmowy z wiedźminem.
Proszę bardzo:
https://www.youtube.com/watch?v=vW_mHIzITm8#sthash.m8P6JSB0.dpuf
Po wysłuchaniu całości miałem ochotę krzyknąć – uciekaj Ściemniasie, ale i tak by nikt nie usłyszał. W zasadzie krzyknąć miałem ochotę już wcześniej, kiedy ten pan z brodą, którego zawsze widzę na targach, powiedział, że profesor Nowak jest prawie tak samo świetny jak Jasienica (no, albo coś zbliżonego). W każdym razie chodziło o to, że książki Nowaka będą wzbudzać takie same emocje jak książki Jasienicy. Otóż będzie dokładnie na odwrót. Książki Jasienicy były elementem PR-u wewnętrznego państwa ludowego, były rozwodnioną antykatolicką doktryną, ubraną w gawędę o humanistach i postępowych ruchach, książki zaś Nowaka z tego co zrozumiałem mają być czymś innym. Tylko czym? Myślę, że będą one tym, czym kiedyś stała się Encyklopedia Brittanica wciskana ludziom po domach przez akwizytorów w Ameryce. Napisał bowiem profesor książkę dokładnie nijaką, powtarzającą wszystkie ograne numery, a napisał ją z nadzieją, że obudzi to ducha w narodzie. Potem zaś ten naród z obudzonym duchem pójdzie do wyborów i tam zagłosuje jak trzeba. Wszyscy widzieliśmy w serialu „Wiedźmin” czym się kończy budzenie ducha – samymi kłopotami, nie inaczej będzie i tym razem. Książka profesora Nowaka obudzi naszą rodzimą strzygę, która zacznie latach po krużgankach wawelskich i gryźć ludzi. Po takim ukąszeniu nikt już nie będzie taki sam.
Wielkie syntezy dziejów Polski pisane przez zasłużonych profesorów oraz nie mniej zasłużonych i jeszcze bardziej umoczonych publicystów systemu służą jednemu tylko celowi – zatkaniu ust wszystkim innym autorom i uniemożliwieniu dyskusji na żaden temat. Każda bowiem będzie się kończyć argumentem – ale profesor Nowak napisał....i już, załatwione. Można to nazwać narzuceniem narracji i ja sądzę, że profesor Nowak doskonale wie, że to co robi jest właśnie narzuceniem narracji. W przełożeniu na język literatury popularnej oznacza to, że za pomocą strzygi mieszkającej w sarkofagu chce profesor zabetonować dyskusję o historii Polski i jeszcze do tego zamierza mieć jakiś wpływ na władzę. Dzięki owej strzydze właśnie. Poznajemy to po tekście, który pojawił się także w salonie24. W którym profesor sugeruje, że należałoby wystawić innego niż Jarosław Kaczyński kandydata na premiera. Nawet jeśli byłaby to prawda, nawet jeśli kwestia ta byłaby uzgodniona z samym Jarosławem Kaczyńskim, to należałoby raczej milczeć na ten temat. Bo kiedy taka informacja wydobywa się z ust Andrzeja Nowaka, którego wielu ludzi widziało już kandydującego na prezydenta, wtedy wszystkim odchodzi nagle ochota do uczestnictwa w wyborach. Wszyscy zaczynają podejrzewać najgorsze, zastanawiają się po prostu w czyjej drużynie gra Andrzej Nowak i dlaczego chce za pomocą jakiejś strzygi wykolegować Jarosława Kaczyńskiego.
Ja tego nie wiem, on chyba też nie wie, bo nie wymienił żadnego nazwiska, które można by było uznać za poważną propozycję. Czy brak takich nazwisk jest winą Jarosława Kaczyńskiego czy nie, to już osobna sprawa, ale w istocie jest tak, że nie ma nikogo, kto mógłby się zmierzyć ze strzygą. To są wszystko jacyś prowincjonalni wiedźmini bez kwalifikacji i mocnych artefaktów w rękach. To jacyś partacze, którym się zdaje że na strzygę wystarczy osinowy kołek, albo główka czosnku. Oni sobie nie mogą dać rady z taką imitacją strzygi jak Monika Olejnik, a co dopiero mówić o prawdziwej politycznej strzydze z zębami i pazurami. Kto jej podskoczy?
Mamy więc trzy rzeczy: książkę profesora, deklarację profesora i strzygę. Całość wygląda bardzo źle. Od razu mamy ochotę zawołać – uciekaj Ściemniasie....bo zaraz będzie za późno.....
Zapraszam na stronę coryllus.pl oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy
Na stronie www.coryllus.pl startuje dziś nowa promocja. Książka Toyaha „Rock and roll czyli podwójny nokaut” kosztuje od dziś ledwie 25 złotych. 19 lutego o 18 odbędzie się mój wieczór autorski w bibliotece mieszczącej się w budynku Manhattan w Gdańsku, a 7 marca w Warszawie, w kawiarni „Niespodzianka”
Inne tematy w dziale Polityka