coryllus coryllus
8174
BLOG

Czy ksiądz Charamsa gra w trzy karty?

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 193

Miałem dziś pisać o targach w Łodzi, ale ograniczę się do podziękowań dla Agnieszki, Huberta, Wawrzyńca i Marka, którzy siedzieli ze mną dzielnie przez te dwa niełatwe dni i sprzedawali książki. Wawrzyniec do tego przywiózł mi jeszcze niedzielny obiad w trojakach, aż z Brzezin. Jakoś dzięki temu przeżyłem. Marek zaś pomógł mi załadować graty z powrotem do samochodu. Będę jeszcze pisał o Łodzi, ale dziś muszę napisać o czymś innym. O grze w trzy karty mianowicie. Wczoraj obejrzałem sobie dość dokładnie występy księdza Krzysztofa Charamsy. Jak się domyśliliście one mi się od razu skojarzyły z grą w trzy karty na bazarku. Każdy kto taką grę obserwował uważnie wie, że głównymi rozgrywającymi nie są wcale ci faceci co przekładają te karty. Tylko ktoś nieskończenie naiwny może tak pomyśleć. Najważniejsza jest ekipa, która robi zamieszanie i nadaje grze pozory autentyczności, emitując wprost w tłum bardzo szczególne i dynamiczne emocje związane z sukcesem, jaki człowiekowi myślącemu i odważnemu może przynieść gra. Tych kolesi jest zwykle przy takim stoliku trzech, ale ich liczba może być w zasadzie dowolna, górna granica, którą wyznacza ludzka naiwność i brak spostrzegawczości to sześć osób. Przy siedmiu złodziejach nawet najstarsze babuleńki skapną się, że coś jest nie tak. Charakterystyczną cechą organizatorów takich rozrywek jest pewien szczególny typ elegancji, dokładnie taki, jaki zaprezentował przyjaciel księdza Charamsy imieniem Eduardo. Chodzi o ten szczególny, nonszalancki sznyt jaki znamy z duńskiej komedii pod tytułem „Gang Olsena”. Dokładnie zaś o marynarki w kratę. Każdy mężczyzna, nawet taki, który niewiele się zastanawia nad kwestiami dotyczącymi elegancji wie jak straszliwym niebezpieczeństwem są dla człowieka marynarki w kratę i w jak dziwnych sytuacjach może się ów człowiek postawić, przez sam jedynie fakt założenia takiej garderoby. Wie to również z całą pewnością Eduardo, z którym ksiądz Charamsa pojawił się w rzymskiej kawiarni, ulubionym lokalu Federica Felliniego. Skoro Eduardo wie i z premedytacją zakłada tę kraciastą marynarkę to znaczy, że reprezentuje on tę szczególną formację duchową, która pod różnymi szerokościami geograficznymi organizuje ludziom niecodzienne rozrywki, takie jak gra w trzy karty na bazarku. Ja nie twierdzę, że Edurado to prosty oprych, ja tylko, skoro księdzu Charamsie tak dobrze poszedł jeden coming out, domagam się drugiego. Niech ksiądz teraz opowie o swoich związkach z facetami co noszą marynarki w kratę i z ganiającą za nimi policją. Tak w skrócie, bez wdawania się w szczegóły. Taki konspekt nam w zupełności wystarczy. Nazwiska, lokale, godziny spotkań i gdzie był założony podsłuch.

Jak wiecie gra w trzy karty to jest jeden festiwal emocji, zaczyna się od niedowierzania, machania rękami i głupich uśmiechów, a kończy się na awanturze i bójce, zwykle bezskutecznej, bo ukradzionych pieniędzy i tak nie da się odzyskać, albowiem organizatorzy gry są w zmowie z miejscową policją, która może co najwyżej rzucić w stronę poszkodowanego słowa – pozwólcie obywatelu postawię wam tezę.

Wszyscy widzieliśmy, że jeśli idzie o manifestowanie emocji ksiądz Charamsa jest absolutnym mistrzem. Gdyby miał operowy głos mógłby występować w dowolnym przedstawieniu i ludzie waliliby drzwiami i oknami tylko po to, by zobaczyć jak dusi Desdemonę. Mnie najbardziej podobało się jak ksiądz porusza chrapami i jak próbuje się rozpłakać mówiąc o jakimś samobójcy, który pozbawił się życia, bo nie mógł znieść homofobii. Dobrze wiemy, że w Kościele Katolickim nie ma żadnej homofobii, a ksiądz Charamsa po prostu kłamie. O tym, że jej tam nie ma, tej homofobii, mówią nam co jakiś czas głosy oburzonych domagających się oczyszczenia Kościoła z grzeszników, głównie pedofilów, ale przecież nie tylko, chodzi im także o gejów. Kościół zaś konsekwentnie, dopóki sprawa nie stanie na ostrzu noża, chroni i ukrywa swoich grzeszników kierując ich na jakieś bezpieczne dla nich i dla całej struktury fronty. Ponoć, tak mnie wczoraj poinformowano, najczęściej ludzie ci lądują w żeńskich zakonach klauzurowych, gdzie muszą spowiadać te na całe życie zamknięte tam siostry. Myślę, że podobnie było z księdzem Charamsą. On przez całą swoją karierę duchowną był chroniony przez Kościół, aż do momentu, w którym stwierdził, że ta ochrona nie jest mu już do niczego potrzebna. Dlaczego tak się stało? O to trzeba by zapytać Eduardo i tych facetów, których nie widzimy, a którzy organizują emocje tego eventu. Bo ksiądz Charamsa jedynie rozkłada i przesuwa trzy karty. Jeśli idzie o istotną treść przekazu księdza Krzysztofa to nie jest ona tak pogodna jak to co opisałem wyżej. W nagraniu, w którym ksiądz wyznaje, że jest gejem, powtarza on kilkakrotnie słowo „bezkarnie”. Chodzi o to, że ludzie bezkarnie drwią z homoseksualistów. Mam więc pytanie: jakich kar domaga się ksiądz za te drwiny? Skoro nie można drwić bezkarnie, to znaczy, że jest jakiś plan, w którym już dokładnie opisano system kar mających spaść na ludzi szydzących z gejów. Nie można bezkarnie drwić z gejów....a niech to szlag....ze mnie przez całe życie drwiono bezkarnie, głównie z tego powodu, że od dzieciństwa miałem różne odjechane pomysły, które nie przystawały do okoliczności. I nigdy nie pomyślałem, że można się za to domagać jakichś zadośćuczynień, albo wręcz kar, dla tych szyderców. No, ale jak widać można. I ksiądz Charamsa wyartykułował tę kwestię wprost. Zapamiętajmy to sobie, bo jest to rzecz najważniejsza.

Jest jeszcze kilka innych kwestii, z których nie można drwić bezkarnie. Ktoś wrzucił wczoraj na blog nagranie, na którym widać jak grupa mężczyzn kamienuje kobietę. To taki rodzaj rozrywki, preferowany w kulturze Bliskiego Wschodu, nie wszędzie, ale w wielu miejscach, odpowiednik naszej gry w trzy karty na bazarku. Podstawą ideową do organizacji takich imprez jest założenie, że nie można bezkarnie hańbić rodziny. Przy czym pojęcie „zhańbienia rodziny” jest równie pojemne jak pojęcie „szydzenie z gejów”. U nas jeszcze póki co nie kamienuje się tych szyderców, ale to tylko dlatego, że Kościół konsekwentnie chroni ich i ich intymność, nierzadko okropną i nie dającą się zaakceptować. Gdyby nie to sytuacja homoseksualistów byłaby gorsza niż piekło, jakiego doświadczali oni w szeregach brytyjskiej armii, w ostatnich dwóch, minionych stuleciach. Struktura ta to przykład w jaki sposób homoseksualiści organizują życie sami sobie. Otóż doskonale zdają sobie ci ludzie sprawę, że jakiekolwiek ujawnienie swoich preferencji i lansowanie ich all time każdym słowem i gestem prowadzi wprost do zagospodarowania ich przez gangi. Jawność pozbawia ich siły, to jest mam nadzieję dla każdego jasne. A co za tym idzie stają się oni stadem bezmyślnych niewolników, których, kiedy już się zużyją i nie mogą więcej wciągać narkotyków, ani świadczyć różnych usług, można utopić jak koty. Bo już są niepotrzebni. Jedynym wyjściem dla tych ludzi oraz ich ambicji, bo jeden rzut oka na księdza Charamsę wystarczy, bo zorientować się, że jest to człowiek ambitny, jest zorganizowanie struktury pół tajnej, podzielonej na dwa kręgi wtajemniczeń. Na tych, którzy cierpią i znoszą szyderstwa, nie pozwalając światu zapomnieć o sobie i na tych, którzy ich cierpienie stymulują, będąc jednocześnie poza zasięgiem paragrafów, szyderstw, noży i rewolwerów. I tak właśnie zorganizowana była i pewnie nadal jest armia Zjednoczonego Królestwa. Kościół, zorganizowany jest inaczej. Sądzę, że prócz tych dwóch struktury najbardziej wyraziście odbieranych, są jeszcze inne organizacje zbudowane na opisanej wyżej zasadzie. Z jednej z nich właśnie wywodzi się Eduardo. Jeśli przyjmiemy taką hipotezę wypadnie nam stwierdzić, że ksiądz Charamsa po prostu awansował do wewnętrznego kręgu nieznanej nam z nazwy organizacji. I w tym celu musiał się jakoś wymiksować z Kościoła. Co było do okazania.

Musimy teraz sprawdzić co łączy tych facetów kamienujących kobietę i księdza Charamsę oraz jego stolik do gry w trzy karty. To jest proste i ja się teraz będę powtarzał. Chodzi o kobietę właśnie i o ten szczególny do niej stosunek, czyli o odebranie jej podmiotowości. Ani ortodoksyjnym muzułmanom z ISIS (ponoć to Brytyjczycy są tam głównymi rozgrywającymi), ani gejom kobieta nie jest tak naprawdę do niczego potrzebna. Ci pierwsi poprzez swoją ortodoksję traktują ją jak przedmiot, a więc kiedy przychodzi pora na prokreację mogą porwać partnerkę z dowolnego miejsca i ją zapłodnić. Co drudzy mogą zrobić to samo, jeśli sytuacja wymaga, by członkowie wewnętrznego kręgu pozostali nieujawnieni. Homoseksualizm kulturowy, a właściwie pedofilia wśród ortodoksyjnych muzułmanów jest dość częstym zjawiskiem. Ostatnio ujawniono raport z Afganistanu, z którego dowiedzieć się możemy, że istnieje tam specjalna instytucja chłopców służących do rozrywek seksualnych. Kobieta jest tabu, jest nieczysta, a z hormonami coś trzeba zrobić. Ponieważ głównym punktem naszych rozważań nie jest dziś koloratka księdza Krzysztofa, a kraciasta marynarka jego przyjaciela Eduardo, musimy porzucić te jakże atrakcyjne dla naiwnych i poczciwych absolwentów kierunków humanistycznych rozważania o aspektach kulturowych płci. Co innego jest ważne. Otóż zdegradowanie kobiety, sprowadzenie jej do roli przedmiotu poprzez jakieś kulturowe ograniczenia ma jeden ważny i praktyczny aspekt, daje możliwość kontroli urodzin. A co za tym idzie kontroli poszczególnych populacji. Jeśli tak rzecz ujmiemy okaże się, że zarówno ISIS jak i ksiądz Charamsa wraz z Eduardo to narzędzi w ręku eugeników i ich spadkobierców. Droga zaś ku całkowitej kontroli populacji wiedzie poprzez degradację kobiety. W czym dzielnie pomagają te kretynki feministki. Kłopot z tym jest taki, że w naszej sfeminizowanej kulturze nie bardzo jest jak wystąpić w obronie kobiet, bo człowiek może się narazić na różne szyderstwa, z których posądzenie o zbytnią emocjonalną miękkości, albo o kokieterię młodzieńczą będą najmniej dotkliwe. O tym by cokolwiek wytłumaczyć kobietom wprost nie ma nawet mowy, mam na myśli te kobiety, które obejrzały występ księdza Charamsy i pomyślały – o Boże, jaki on wrażliwy! Nie zwróciły one z całą pewnością uwagi na ten moment, w którym przywołał on imię Maryi, jako jedynej istoty będącej bez grzechu. To ważny moment bo od niego zaczyna się i na nim kończy ta szczególna rola kobiety, tak istotna dla naszej kultury. Jeśli więc ktoś ma głupią żonę, do której nic nie przemawia i gapi się ona albo na księdza Charamsę albo na uchodźców, niej jej nie wysyła do psychologa, ani nie bije. Niech lepiej pojedzie do Częstochowy i tam się trochę pomodli. Z pewnością będzie z tego jakiś efekt.

Dobrze wiemy, że ani ISIS, ani uchodźcy, ani ksiądz Charamsa i jego przyjaciel w kraciastej marynarce, to nie pierwsze objawy działania organizacji próbujących regulować plany Boże. Na koniec warto może przypomnieć inne struktury, które próbowały się w to bawić. I ja mam teraz dla Was taką zagadkę. Proszę odnajdźcie dwanaście szczegółów różniących te obrazki. Może Wam się uda.

 

https://www.youtube.com/watch?v=2nn0gNAuwtk

 

 

https://www.youtube.com/watch?v=RTpUVPeFr3Q

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka