coryllus coryllus
2305
BLOG

Nasze media

coryllus coryllus Polityka Obserwuj notkę 56

Dziś urodziny księdza Mariana Tokarzewskiego, którego książkę wydaliśmy w zeszły piątek. IPN uczcił to nawet krótką notatką na swojej stronie fejsbukowej https://www.facebook.com/instytutpamiecinarodowej/photos/a.346224005244.357250.295017105244/10156564048030245/?type=3&theater.

To znaczy urodziny księdza, a nie wydanie wspomnień przez Klinikę Języka. W związku z tym powtórzę jeszcze swoją wczorajszą propozycję. Oto przed nami książka, która wiele dziesiątków lat pozostawała w zapomnieniu. Takich książek jest mnóstwo i one, jeśli państwo lub jakaś fundacja nie da na to pieniędzy, nie zostaną wznowione nigdy. Państwo nasze ma dziś, jak wiemy inne plany jeśli idzie o popularyzację historii, nazwijmy je hollywodzkimi. Fundacje zaś promują, albo gender, albo dają pieniądze na projekty polsko-żydowskie. Nas zaś tutaj interesują pamiętniki księży i ziemian z różnych stron I Rzeczpospolitej. Żeby wydawać te pisma, musimy sprzedawać to co już zostało wydane. Tak jak napisałem wczoraj – jeśli sprzedamy nakład „Straży przedniej” księdza Tokarzewskiego, wydamy kolejny tom wspomnień. Musimy to traktować jak biznes, a nie jak misję, choć pewnie wielu osobom się to nie spodoba. No, ale inaczej nie możemy, bo nic z naszego wydawania nie wyjdzie. Interesuje nas sukces, a nie katastrofa. No i jak największa ilość tych wspomnień na rynku. Jeśli idzie o Państwa zaangażowanie w ten projekt i ponoszone ryzyko, to jest ono minimalne, wynosi ledwie 35 zł. O swoim ryzyku pisałem wczoraj, a jak ktoś chce się dowiedzieć ile kosztuje nakład takiej książki, jak „Straż przednia”, niech zajrzy na targi i ja mu to w cztery oczy powiem. Propozycję powyższą będę ponawiał co jakiś czas, ale niezbyt często, żeby Państwa nie zmęczyć.

Przechodzimy do spraw bieżących, ale obiecuję, że już jutro wrócimy do bardziej uniwersalnych.

Mamy oto nasze media i te wszystkie publicystyczne dyskusje, które się w nich odbywają. I mamy rzeszę widzów, którzy czekają, kiedy z tychże mediów zniknie Sierakowski, Żakowski i Smolar. Naiwność tych istot jest w mojej ocenie paraliżująca. Popatrzmy na proporcje. Przed zwycięstwem PiS do mediów zapraszani byli czasem dziennikarze zwani prawicowymi, ale podlegali oni ścisłej selekcji. To znaczy, jak pokazali czasem Skwiecińskiego, to było wielkie łoł. Za prawicę w mediach robił Jan Wróbel, a to z tego względu, że chodzi w muszce. Większość zaś pokazywanych w telewizji osób, to byli ludzie związani z PO lub tejże PO sympatycy. No, a jak jest teraz, po trzech miesiącach od objęcia władzy przez PiS i dwóch miesiącach po przejęciu telewizji przez „naszych”. No, jak jest każdy widzi. Teraz jest pluralizm, czyli prócz Sierakowskiego, Smolara, Żakowskiego, mamy jeszcze Wildsteina i Dudka. Trzech na dwóch. Przy pilnym baczeniu, żeby nie zachwiać tej proporcji, bo....no właśnie, bo co? Bo nie będzie pluralizmu i ktoś się zdenerwuje? Przecież nie było go przez całe osiem lat rządów PO. O co więc chodzi. Jest internet, ci którzy czują się pokrzywdzeni odsunięciem od występów telewizyjnych mogą produkować się w sieci. Mamy przecież mnóstwo możliwości, są portale społecznościowe, blogi, fejsbuk, twitter. Każdy ma szansę. Jasne, tylko tu nie chodzi o szansę, ale o coś innego. O dekret mianowicie, chodzi o to, by raz na zawsze określić jakimś postanowieniem, kto jest fajny, a kto nie i kto może być w mediach a kto nie. Powiecie, że to dziecinada. Tak właśnie jest, ale ci wszyscy ludzie nie potrafią inaczej funkcjonować. Jeśli ich pozostawimy samym sobie rozpadają się na kawałki na wyrzucona na plażę meduza. Popatrzcie na Tomasza Lisa i jego wpisy na twitterze. To jest rozpacz. No, ale za to rozpaczą jest jeszcze coś, tam jest chęć zemsty. I teraz ważne pytanie, czy „nasi” dziennikarze są na tyle mocni, by w powiązaniu z politykami utrzymać władzę przez przynajmniej 4 lata? Ja nie wiem, ale wydaje mi się, że nie, bo oni najbardziej kochają ten pluralizm i demokrację. Ta zaś, jak wiemy zależy od planów i postaw rządów obcych i odległych.

Czy „nasi” dziennikarze zdają sobie sprawę, że jeśli jakimś zrządzeniem losu, a oni na ten los nie mają przecież wpływu, do władzy przyjdzie ktokolwiek poza PiS, to nie będzie dla nich żadnej litości? Właśnie dlatego, że dziamdziają bez przerwy o pluralizmie i demokracji. Pewnie część z nich liczy, na to, że nic takiego się nie stanie, a ci przebieglejsi wierzą w swoje przyrodzone talenty, które pozwolą im płynąć z wiatrem i na fali.
Ktoś powie, że kraczę, a czas jest po temu, żeby się radować. To nie jest krakanie, ja po prostu nie ulegam temu dziwnemu entuzjazmowi, który każe wielu osobom wyrażać radość z powodu obecności w telewizorze Bronisława Wildsteina dyskutującego z Żakowskim i Smolarem. Zróbmy teraz pewną symulację, spróbujmy rozrysować sobie jak wygląda struktura władzy w państwie takim jak Polska, czyli w państwie-popychadle, które nie ma ani doktryny, ani nie realizuje żadnej misji. Jak ktoś wczoraj słusznie zauważył w jednym z komentarzy, państwo takie musi być oparte o sojusze. Dla prawdziwych patriotów sojusze te są taktyczne, a dla agentów są strategiczne. Dla wyborcy zaś są one niewidoczne, bo zasłania je propaganda, zwana czasem polityką historyczną. I ta kształtuje się różnie na różnych piętrach władzy, a dziennikarze to także jedno z takich pięter. Najważniejsza w takim układzie jest kwestia rozróżnienia agentów od dobrych patriotów. Po czym ich poznać, jeśli nie ma żadnego miernika szczerości intencji i żadnego wskaźnika, który odróżniałby strategiczne podejście do sojusznika od taktycznego? Jest to raczej niemożliwe, jeśli i jedni i drudzy lansują się na tym samym sojuszniku. My dziś mamy trochę łatwiej, bo wiemy, że PO to partia proniemiecka, a PiS proamerykańska, no ale Niemcy to kraj NATO pozostający w ścisłym sojuszu z USA, problem więc pozostaje.

W mojej ocenie żyjemy w magmie. Polityka zaś, prowadzona przez rządy, ma wymiar wyłącznie wewnętrzny i tylko tu może być skuteczna. Dlatego cieszę się z programu 500 plus. Nie wyobrażam sobie jak mogą wyglądać negocjacje polskich ministrów z kimś takim jak Cameron reprezentującym tradycję, doktrynę i misję Imperium, za którym stoją banki, organizacje gospodarcze i armia. Takie negocjacje mają sens jedynie wtedy kiedy polscy ministrowie reprezentują jeszcze kogoś, a nie tylko nowy rząd.

PO wkrótce zniknie i zostanie zastąpione przez jakiś nowy twór. Nie będzie to Ryszard Petru, bo on dał tyle dowodów zidiocenia, że przesuną go po prostu gdzieś do tyłu. Myślę, że nastąpi jakieś tąpnięcie w strukturze PiS i wtedy może uda nam się przez moment odróżnić agentów od patriotów, ale tylko przez moment zaznaczam. Jeśli nasze państwo, by istnieć musi być oparte o sojusze i gwarancje istnienia, które daje sojusznik, jeśli jego urzędnicy i organizacje są niesamodzielne i słabe, to kim w takim państwie są dziennikarze? I gdzie poszukują wzmocnienia dla swojej misji, o ile w ogóle to co robią uważają za misję? Z tego co widać, to chyba w Smolarze i Żakowskim. Myślę jednak, że tak naprawdę oni są w ogóle poza takimi problemami. Myślę, że na razie wszystkim się zdaje, że wystarczy pokazywać w TVP Historia filmy Brauna, a w programach publicystycznych Wildsteina i jakoś to będzie. Impotentom wróci przyrodzona moc, a kobiety oziębłe zaczną znów chodzić w kwiecistych sukienkach. O tym, że gitowska młodzież będzie przeprowadzać staruszki przez ulicę nawet nie wspominam, bo to się rozumie samo przez się....ho, ho, tak, tak jak powiedział dziadek Britty i Anny w znanej wszystkim książce.

 

Zapraszam na stronę www.coryllus.pl do sklepu FOTO MAG, do księgarni Przy Agorze i do księgarni Tarabuk. Aha, jeszcze do antykwariatu Gryf na Mokotowie, gdzie są książki Mariana Tokarzewskiego.  

coryllus
O mnie coryllus

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka