To będzie nietypowa notatka :)
Zrobiło się cieplej wiec „nasz kawałek świata” - to niewielki ogródek. Problemy naszego eko-świata stały się bardzo ważne. Dumą ogródka są krzaczki róż. W tym roku były (niestety czas przeszły) z ogromną liczbą już niemal gotowych do kwitnienia pączków, wkrótce miały nas cieszyć czerwone i białe kwiaty. Dużo. Jednak to już przeszłość bo nie tylko liście zaczęły schnąć ale także pączki zaczęły wyglądać, jak przemrożone: zmarniały, przestały się rozwijać. A obok pojawiły się suche liście. Wczoraj z bólem serca Monika zaczęła je wycinać - może roślinka wkrótce wypuści nowe.
Oczywiście szybko zlokalizowaliśmy przyczynę: mszyce. Nie chcemy stosować chemii bo ta zabije nie tylko szkodniki ale także dobre robaczki. Podobno dobry pomysł to pójść na „polowanie” i złapać dużo biedronek, które poradzą sobie ze szkodnikami. Gdyby nie kwarantanna pewno poszedł bym na takie „ekologiczne” polowanie i delikatnie przyniósł kilkanaście drapieżnych owadów. No ale wyjść nie mogę.
Na razie robię wywar z mniszka lekarskiego - tylko na naszym spłachetku zieleni wyrosło zaledwie kilka roślinek: trzeba je zalać wodą a po trzech godzinach będzie roztwór do zwalczania szkodników. Gdy dostaniemy dziś dostawę zakupów może zrobię roztwór z cebuli (100 gramów na 10 litrów, gotować 30 minut i zostawić na 24 godziny). Niestety nie wiemy, czy mniszek lub wywar z cebuli „usunie morderców róż”.
Gdyby ktoś miał jakieś fajne pomysły - poprosimy o nie w komentarzach.