CyprianPolak CyprianPolak
210
BLOG

Grunwald i Kłuszyn - radosne rocznice w smutnym czasie

CyprianPolak CyprianPolak Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

 

Kłuszyn i polska odwaga

 

Wielokrotnie powtarzany jest fakt że my Polacy świętujemy rocznice klęsk, a w znacznie mniejszym stopniu  zwycięstwa. Pytanie – czy ci co powtarzają i mają możliwość wypowiadania się w mediach działają na rzecz odwrócenia tej sytuacji, czy promują rocznice zwycięstw? Odpowiedź brzmi – nie, więc dlaczego to robią? Głosy takie, z których nic nie wynika pojawiają się już od lat osiemdziesiątych. Ponieważ już wtedy w telewizji emitowane były programy w rodzaju „Polaków portret własny” demontujące raczej polski patriotyzm niż go budujące (zapewne jako przygotowanie i jeden z elementów ustawiających nas do czekającej wolności) w których wypowiadali się ci sami ludzie, albo o takiej samej prowieniencji, należy wątpić w szczerość ich wypowiedzi.

 

Należy wątpić też w powiedzenie że my Polacy... Ja na przykład jestem Polakiem i wolę świętować rocznice zwycięstw niż klęsk. I tak woleli zawsze Polacy. I w czasach zaborów i w XX-leciu i później i teraz. Wiele rzeczy zresztą mówi się i robi, a lud chętnie powtarza gdy do niego dojdzie problem - że to my Polacy jesteśmy tacy. Od początku lat 90-tych jako jeden z najważniejszych problemów zaistniał na przykład tzw. antysemityzm do tego z przydomkiem polski. Jednak czy to Polacy o nim dyskusję hodują i pielęgnują aż do dnia dzisiejszego? Przoduje w tym środowisko „Gazety Wyborczej” której redakcja (mam tu na myśli stan redakcji z pierwszej połowy lat 90-tych) przodków swoich miała w Komunistycznej Partii Polski w której według oficjalnych danych 90 procent stanowili Żydzi. (Nie można nie przypomnieć że była to partia całkowicie kolaborancka, otrzymująca i kierująca się wyłącznie wytycznymi w Moskwy. Każdy jej członek dostawał z Moskwy trzysta złotych miesięcznej pensji. Była to wtedy pensja dziennikarza.)

 

W przypadku innych środowisk i osób zajmujących się „antysemityzmem” wygląda to podobnie. Przeciwnie do rzymskiej zasady że nikt nie jest sędzią we własnej sprawie.

 

Widoczne zaraz skutki Powstania Warszawskiego, niezależnie od tego jak je oceniać, musiały przynieść wiele radości naszym wrogom. Zniszczone archiwa państwowe, narodowe pamiątki, a nawet takie rzeczy jak ponadstuletnie tokaje (jedyne takie zachowane na świecie) i inne cenne alkohole w piwnicach jednej z restauracji. Do Warszawy podczas okupacji spływały pamiątki narodowe, zabytki z całego kraju – o czym też się nie mówi, sugerując tym samym że zniszczone zostało „tylko” to co było w Warszawie przed wybuchem wojny. Wycięty kwiat patriotycznej młodzieży, wymordowane blisko dwieście tysięcy cywili. Całkowite zniszczenie miasta, zrównanie z ziemią, praktyki nie znane od najazdów Hunnów. Warto zawsze przypominać że do wybuchu Powstania namawiała Polaków prasa PPR i Armii Ludowej rozlepiając m.in. afisze informujące że dowództwo AK stchórzyło i wzywające do wybuchu Powstania. Sowiecka, Związku Patriotów Polskich, radiostacja „Kościuszko” – namawiała, wręcz nawoływała do wybuchu Powstania. Straszyła że Niemcy wycofując się zechcą wszystko zniszczyć, zachęcała do pomocy Armii Czerwonej: „..Milion mieszkańców Warszawy niechże będzie armią miliona ludzi walczących i niszczących niemieckich najeźdźców”.

 

Polacy z natury swojej byli zdroworozsadkowi. Mierzyli siły na zamiary, nawet gdy pokonywali wrogów mających znaczną przewagę. Tacy też byli dawni Polacy z czasów bitwy pod Kłuszynem. Swoją walkę z siedmiokrotnie większym wrogiem traktują nie w kategoriach heroicznego zrywu, czegoś bliskiemu romantycznemu szaleństwu (wedle dzisiejszej terminologii), tylko żołnierskiemu obowiązkowi. Wiedzą, znając swoje możliwości że mogą tę bitwę wygrać, choć będzie to bardzo trudne. Przede wszystkim jednak wierzą dlatego że wiedzą że mają wybitnego wodza, nadto kochającego żołnierzy. Przy tym wszystkim mają pretensje że wysłano ich przeciwko wielokrotnie wyższym siłom. Traktują to jednak w kategorii obowiązku uznając że „elity”, poza Stefanem Żółkiewskim, w tym wypadku nie sprawdziły się. Jeden z pamiętnikarzy podsumowując krótko sytuację przed bitwą mówi: „Trza było”.

 

Jerzy Piechowski w książce „Ukryte światła herbów”* pisząc o etosie rycerskim zaznacza że łacińskie słowo provisus– przewidujący, oznaczało osobę rycerza, natomiast circumspectus – ostrożny, to mieszczanin.

 

Wojnę i bitwę pod Kłuszynem opisał Stanisław Żółkiewski w swoim diariuszu „Początek i progres wojny moskiewskiej”*. Poczynania wodza w bitwie i ocena własna dają się streścić jednym słowem - „rozwaga”. U Żółkiewskiego brak jest rozwiniętych scen i gawędziarskich opisów. Ze względu na zwięzłość opowieści i dobry styl, badacze porównują „Początek i progres..” z pamiętnikami Juliusza Cezara. Zatem brak tu wycieczek i dygresji które odrywałyby czytelnika od zwięzłej i miejscami lakonicznej opowieści o wojnie moskiewskiej.

 

Stanisław Żółkiewski mówi o sobie w trzeciej osobie używając zwrotu „pan hetman”. Ta rezygnacja z pierwszej osoby jest wyjątkiem na tle innych pamiętników staropolskich. Poza tym diariusz różni się od nich tym że opisuje jedną kampanię wojenną. Można by powiedzieć więc że odwaga Żółkiewskiego jako wodza jest rozsądna. Król chce aby hetman wyruszył z małą ilością wojska przeciw nieprzyjaciołom. Hetman widzi że wiąże się to z dużym ryzykiem. Woli jednak to niż pozostawanie u bram Smoleńska, którego zdobycie uważa za trudne. Swej ekspedycji nie tłumaczy chęcią zdobycia sławy i brawurą, tylko potrzebą i koniecznością. Swoją decyzję tłumaczy także realnymi mimo wszystko możliwościami zwycięstwa dzięki nieoczekiwanym przez wroga posunięciom strategicznym.

 

Przeciwstawia rozsądek – impulsywności. Król reaguje impulsywnie. Hetman rozsądnie. Król nie mając pewności twierdzi, że w Moskwie są bojarowie, zdecydowani otworzyć bramy wojskom polskim. Żółkiewski radzi by dokładnie sprawdzić wieści, aby nie być wprowadzonym w błąd.

 

Żółkiewski nigdy się nie chwali. Gdy zdobywa jeden z przyczółków wytrwale bronionych przez wroga nadmienia, że by to przypadek, choć przypadkowi pomógł. Słowem, które Żółkiewski często przywołuje jest „konieczność”.

 

S. Żółkiewski w mowie którą wygłasza do żołnierzy przed bitwą uświadamia im trudności, ale i konieczność wygrania. I jak dowodzi ten i inne przykłady; waleczność p o ś w i ę c e n i e na które liczy Żółkiewski i determinacja, przynoszą dobre efekty. Żółkiewski nie poprzestaje jednak na waleczności. Jak pisze: „Pan hetman nigdy nie zamieszkiwał przez praktyki czynić.

 

GRUNWALD

 

Tu rzecz jest o wiele bardziej znana. Odnośnie ostatnich wyborów trzeba stwierdzić że gdyby prezydentem został Jarosław Kaczyński na pewno obchody rocznicy bitwy pod Grunwaldem byłyby bardziej okazałe i zauważalne niż będą, mimo bardzo małej ilości czasu jaki miałby na to prezydent elekt.

 

Lokalni samorządowcy, przeważnie jak wiadomo spod znaku PO, a także PSL nie mają poczucia że powinni robić co w tej sprawie, a dyrektyw w tym przypadku z Warszawy nie dostaną.

 

Oto powiatowe miasteczko Ziem Odzyskanych. Miesiąc przed rocznicą obchodzi dni miasta. Zaproszona jest na koncerty czołówka polskiej piosenki. Koszty koncertów są bardzo duże jak na kilkunastotysięczną miejscowość bo przecież taki wykonawca czy zespół nie weźmie mniej dlatego że przyjechał do miasteczka. Nie, mają ustaloną taryfę i za tyle grają obojętnie czy w Poznaniu, w Jarosławiu, czy w Zawoi beskidzkiej. Jednakże w tymże samym miasteczku nie będzie żadnej imprezy w związku z bitwą pod Grunwaldem. Burmistrz zapewne będzie tłumaczył się, (o ile w ogóle ktoś na niwie lokalnej będzie go o to pytał, co jest też wątpliwie) brakiem funduszy. Jednakże zorganizowanie plenerowego pokazu filmu „ Krzyżacy” i zorganizowanie koncertu pieśni patriotycznych to byłaby dziesiąta (lub mniej) część honorariów zespołów i wykonawców z „Warszawki”.

 

Jak obchodzono ostatnią, czyli pięćsetną rocznicę bitwy pod Grunwaldem w roku 1910 podam na przykładzie regionalnym – Rzeszowa.

 

„Głos Rzeszowski”* (tygodnik) anonsuje rocznicę już 26 czerwca zajmującym całą pierwszej artykułem – manifestem na pierwszej stronie zatytułowanym „ W 500 – letnią Rocznicę”. Warto przytoczyć niektóre fragmenty, także ze względu na paralelność sytuacji, zagrożenie narodu.

 

Zaczyna się słowami „Boga Rodzica Dziewica..” Dzisiaj od przywołania słów pieśni na pierwszym miejscu rozpoczynając tym samym od pozdrowienia Patronki Polski rozpocząłby artykuł tylko tygodnik katolicki, lub „Nasz dziennik”. Nie uczyniłaby tego nawet „Rzeczpospolita”.

Fragmenty o bitwie: „Za wszystkie krzywdy doznane od wieków, za spokój przyszłych pokoleń błagało rycerstwo o zwycięstwo”. „Wiele bywało w owych czasach na świecie bitew i spotkań, ale nikt z żywych nie pamiętał takiego pogromu. Padł pod stopami wielkiego Króla polskiego nie tylko Zakon krzyżacki, ale i całe Niemcy, które najświetniejszym rycerstwem wspomagały swą straż teutońską”. „I zaprawdę niezadługo wzeszło słońce nad krajami Jagiellonów. Rozpoczęła się piękna w dziejach naszych epoka, naród wszedł na drogę odrodzonej cywilizacyi zachodniej, przyswoił sobie wszystkie piękne jej pierwiastki, nie roniąc przy tem swych właściwości szczepowych.”

Jednak pismo szybko przechodzi do teraźniejszości poświęcając jej trzy czwarte tekstu.

„Historya się powtarza. Dzisiejsze stosunki mają wiele podobieństwa do czasów przed Grunwaldem: Zakon krzyżowy odżył w postaci państwa pruskiego, Polska rozdarta, jak niegdyś w czasie Konrada mazowieckiego, w Słowiańszczyźnie niezgoda, na Litwie znów odgłosy niechęci do Polski, w Niemczech jak w XIV w. Ciśnienie na małej przestrzeni i dążność do pochodu na wschód.

 

Nawet środki do walki są te same – ze strony Prus, jak niegdyś za krzyżaków to samo wydzieranie przemocą ziemi, to samo narzucanie języka, ta sama buta i pogarda tego co nie jest niemieckie, te same intrygi ze wschodem przeciwko Polsce; ze strony polskiej, pokrzywdzonej te same niemal sposoby obrony: cierpliwość, chęć utrzymania pokoju, próby zgodnego pożycia z wrogiem, który tylko pragnie zniszczenia – ten sam brak zgody i porozumienia w działaniu”.

 

I dalej: „ W jakikolwiek bądź sposób musi przyjść zwycięstwo dla naszego narodu, musi powtórzyć się Grunwald – trzeba tylko być przygotowanym gdy zabrzmi hasło bojowe. Musimy wziąć tylko przykład z Wielkiego zwycięzcy pod Grunwaldem i pracować nad tem, aby w całym narodzie obudziła się silna wola i pragnienie zwycięstwa, aby naród był w czas przygotowanym; pracować, aby naród stał się silnym ekonomicznie i miał środki do walki.

 

Praca to jest wielka i jeszcze długa”.

 

Słowa o „ciemnej braci narodu” w kontekście potrzebnego uświadomienia, aczkolwiek dzisiaj są to raczej ludzie „leniwego serca” i ogłupieni przez media i łże elity też nie tracą na aktualności.

 

I takie jeszcze ciekawe spostrzeżenie: „ W historycznej walce dwóch narodów ten zwykle triumf odnosi, który ma silniejszą wolę, któremu o zwycięstwo chodzi. Ten zaś więcej o nią dba musi, który ma większe interesa w grze. Polacy w dzisiejszej i przyszłej walce grają o całą swą egzystencyję”.

 

I takie zdanie: „Odrodzony Krzyżak znalazł sprzymierzeńca w dzikiej i brutalnej Rosyi..”

 

Minęło sto lat...

 

Zwróćmy uwagę na brak tego co dziś nazywamy polityczną poprawnością. To wprawdzie zabór austriacki, ale Austriacy to też Germanie, „Niemcy, tylko trochę inni”. Na wyrazistość sądów. Paradoksalnie, wolność wypowiedzi jest większa niż dziś.

 

A jak przebiegały obchody? Przede wszystkim nie czekano do 15 lipca. Wakacje nazywane wtedy letnią kanikułą, czy wyjazdem na letnisko były o wiele mniej powszechne niż dziś. Jednak młodzież kończyła rok szkolny i wiadomo było że obchody będą mniej liczne i udane. W Polsce A. D. 2010 z marnymi obchodami czeka się (a raczej czekają, bo nie My) do 15 lipca.

 

O obchodach z dnia 26 czerwca donosi następny numer z 3 lipca.

 

Zostały poprzedzone Sobótką: „ W ubiegłą sobotę wieczorem zajaśniały na wzgórzach naokół Rzeszowa oraz wzdłuż rzeki Wisłoka liczne ognie”. Młodzież urządziła flotyllę po której dopłynięciu odśpiewano patriotyczne pieśni. Potem odbył się wieczorny capstrzyk. Tłumy bawiły się na ulicach miasta. Tego samego dnia otwarto wystawę etnograficzną.

 

26 czerwca o szóstej rano odegrana została pobudka, Bardzo licznie przybyli chłopi którzy stanowili najliczniejszą grupę w gromadzącym się od ósmej na rynku tłumie. Dzięki staraniom Towarzystwa Ludowego i komitetu obchodów w gminach powiatu rzeszowskiego odbyło się niespełna 100 odczytów. „Podczas których pouczano ludność o znaczeniu Grunwaldu oraz informowano o mającej się odbyć uroczystości w Rzeszowie. Oprócz tego przewodniczący komitetu odbył wiele spotkań z chłopami w siedzibie Towarzystwa Sokół i w muzeum przemysłowym. Oprócz tego rozesłano kilkakrotnie po kilkaset stosownych odezw i oprócz tego ostatnią odezwę do gmin wraz z programem obchodu.

 

W pochodzie konne tylko delegacje liczyły około 500 członków. Potem było nabożeństwo z patriotycznym kazaniem ks. kanonika. W kontynuowanym pochodzie liczba uczestników sięgnęła blisko 20 tysięcy. Rzeszów liczył wtedy około 10 tysięcy mieszkańców z czego około połowę stanowili Żydzi którzy w nim nie brali udziału. Uroczystości trwały do późnego wieczora. W wieczornej części, jak podaje tygodnik, zawiodła trochę inteligencja.

 

To Rzeszów, nie Lwów, nie Kraków. Takie obchody były w prowincjonalnym mieście. (Nie mogę w tym miejscu nie nawiązać do osoby swojego pradziadka, którego w tym roku przypada setna rocznica śmierci, Doczekał tych obchodów. Po krótkiej chorobie zmarł we wrześniu. Spoczywa na Starym Cmentarzu w Rzeszowie w części dla zasłużonych. Ta niemałej urody nekropolia zagrała w filmie „Trędowata”).

 

Jak dzisiaj jest? Na tym przykładzie widzimy różnicę. Zamiast tego mamy reklamówkę w telewizji, tak naprawdę nie wiadomo co reklamującą, efekciarską i pustą, wyglądającą jak zapowiedź bijatyki, albo lepiej powiedzieć by „naparzanki”. Kto i o co się naparza nie ma znaczenia, ważne że zadyma była i ubaw jest.

 

Dzisiaj regionalna gazeta będąca zazwyczaj w ręku niemieckim nie będzie z oczywistych powodów promować rocznicy tak jak zrobiłaby to gazeta z kapitałem polskim.

 

W tym roku, zwłaszcza po 10 kwietnia i po powodzi, po zwycięstwie pana hołubionego przez WSI dla którego poniewierające się szczątki poległych w tym prezydenta, dowódców sił zbrojnych Polski której chciał zostać prezydentem nie były wielkim problemem, lipcowe dwie rocznice, a zwłaszcza Grunwald nie brzmią tak optymistycznie jak mogłyby. Jednakże nawet gdyby został zachowany polityczny status quo i nie było klęski żywiołowej i tak obchody nie byłyby imponujące. Byłyby przez większość mediów i opiniotwórczych środowisk wyciszane i sprowadzane do inscenizacji bitwy traktowanej jako bitwa przede wszystkim efektowna, a nie efektywna dla Polski.

 

To wszystko jednak zależy od każdego Polaka dobrej woli. Od Nas.

 

 

___________

 

* Stanisław Żółkiewski, Początek i progres wojny moskiewskiej, W-wa 1966.

* Głos Rzeszowski, Podkarpacka biblioteka cyfrowa, rocznik 1910, nr 26 i 27.

* Jerzy Piechowski, Ukryte światła herbów, W-wa 1986.

Damy radę,panie pułkowniku! Scenariusz filmu o Powstaniu Warszawskim Publikatornia.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura