Cz-Bielecki Cz-Bielecki
2188
BLOG

Kretynizm

Cz-Bielecki Cz-Bielecki Polityka Obserwuj notkę 30

Socjalizm upadł. Miał powstać kapitalizm, ale póki co mamy kretynizm. Jest to system organiczny, tworzony odgórnie i oddolnie. Znajdujemy w nim także nisze normalności i racjonalności, ale jeśli samemu się nie jest kretynem, nietrudno dostrzec, że kretynizm dominuje. Każdy człowiek lub instytucja, która poczuje się obrażona dalszą lekturą, musi wiedzieć, że kretynem zostaje się w drodze samorekrutacji.

Jak za realnego socjalizmu, ludzie próbują robić swoje, ale wszechobecny system uderza ich już za progiem domu. Tego systemowego, narastającego absurdu, nie mogą uprzątnąć sami. Znowu są „oni” i jesteśmy „my”. Kiedy my zmieniamy się w „onych”, stajemy się kretynami, którzy z dnia na dzień niczego nie mogą. Ale też niczego nie muszą, skoro zmuszają innych do robienia tego, czego im się nie chce, a czym mogą potem się puszyć: bez nas niczego by przecież w naszym kraju nie było. Nie powstałyby drogi, szkoły, boiska i mosty. Dlaczego? Moglibyśmy nie wydać na to zgody. Kretyn nie odpowiada za kretynizm, tak jak komunista – za komunizm.
 

Słowo crétin pochodzi z dialektów alpejskich. (A przecież to polski Kordian monologował na szczycie Mont Blanc – myśli nasz kretyn.) Jak to w kulturalnej Europie, eufemistycznie określano tym terminem matołka: głupi jak zwierzę, ale przecież chrześcijanin. Jest to więc określenie nie tylko alpejskie, ale też po staropolsku dworne i polityczne (co proszę, Czytelniku, odnotuj). Kretyn to matoł, dzięki któremu kretyński system żyje i rozwija się, wypierając inteligencję, prostotę i prawość. W państwie kretynów nie ma miejsca na normalność i sprawiedliwość, o których marzymy.Słowo „kretyn” może w języku polskim być, bez żadnej dyskryminacji, rozszerzone na rodzaj żeński – kretynkę. Czasem mówimy, że coś jest kretyństwem, czyli głupotą niepojętą w żadnym innym kręgu.

 

Po 22 latach swobody rozprzestrzeniania się kretynizmu urzędników, dzielę ich na trzy grupy. Tych, którzy biorą, naganiaczy oraz udających, że tamtych dwóch grup nie ma. Kretynizm jest przynajmniej pod jednym względem podobny do komunizmu. Gdy jakiś bezsensowny pomysł wpadł ci właśnie do głowy, możesz być pewny, że już jutro jacyś kretyni spróbują go zrealizować (za PRL-u nazywaliśmy to prawem Lityńskiego).

W tym punkcie wywodu pora nachylić się nad naszą rzeczywistością i zastanowić się nad prawnymi podstawami kretynizmu. Do tych refleksji skłoniła mnie lektura dzieła „Quo vadis Polonia?” o ostatnim dwudziestoleciu. Powstało ono z inspiracji i pod redakcją śp. Janusza Kochanowskiego. W rozdziale jego autorstwa, zatytułowanym „Za dużo przepisów, za mało prawa”, czytamy ponure statystyki pokazujące inflację ustawodawstwa. Od roku 1989 do 2008 liczba numerów Dziennika Ustaw wzrosła trzykrotnie: z 75 do 237 rocznie, liczba pozycji w nim zawartych powiększyła się niemal czterokrotnie – z 450 do 1666, a liczba stron ponad jedenastokrotnie - z 1186 do 13 723. Janusz Kochanowski skonkludował rzecz następującą: „Teoretycznie rzecz biorąc (...) propozycja naprawy wydaje się prosta i sama przez się zrozumiała. Wymaga ona jednak na tyle rewolucyjnej zmiany sposobu myślenia, że trudno się spodziewać, aby mogła zostać przez kogokolwiek z naszych rządzących zaakceptowana”.
 

Prawo konstruowane tak jak dzisiaj to lecture crétinisante – lektura ogłupiająca. Jeśli nie wiadomo po co tworzy się jakąś regulację, to niczego ona nie może skutecznie uregulować. Stąd niesamowita liczba nowelizacji, którą podaję za prof. Witoldem Kieżunem: Kodeks pracy od 1998 roku zmieniano 40 razy, Kodeks karny 26 razy, Prawo ochrony środowiska 67 razy, Ustawę o emeryturach i rentach 60 razy, a Ustawę o systemie oświaty 70 razy.
 

Jeżeli wydajemy na sądownictwo per capita więcej, niż wiele krajów Zachodu, to widać, że problem nie leży w niedofinansowaniu: ilość nie przechodzi w jakość. Premier i prezydent dopiero zaczęli się uczyć języków obcych. W rządzonym przez nich kraju ludzie, którzy studiowali za granicą są traktowani jako zbyteczni, bo za dobrzy. Nic więc dziwnego, że emigrują. Jeśli Polskę będą opuszczać statystycznie lepsi, a zostawać statystycznie gorsi, to kretynizm rozkwitnie na dobre, bo coraz mniej spośród nas będzie go zauważać.
 

Coraz powszechniejsze będzie przekonanie, że liberalizm to nie gra według reguł fair play, lecz robienie czegokolwiek, jakkolwiek i z kimkolwiek, jeśli tylko szczegółowy przepis tego nie zakazuje. I nawet sprzedanie przynoszącego zysk polskiego przedsiębiorstwa państwowego obcemu przedsiębiorstwu państwowemu, żeby wsypać pieniądze do dziury budżetowej, nazwać będzie można prywatyzacją.


Tekst ukazał się w tygodniku "Uważam, Rze".

63.981

Cz-Bielecki
O mnie Cz-Bielecki

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka