Moda na mikrodawkowanie muchomora czerwonego zbiera żniwo. Zamiast duchowego przebudzenia – oddział psychiatryczny. Zamiast ulgi – toksykologia. Polska wchodzi w fazę grzybową, a muchomor czerwony staje się narodowym guru. Kabaret? Nie – rzeczywistość.
Młody człowiek, lat 44, kupił sobie przez internet susz z muchomora czerwonego.
Nie, nie do dekoracji stołu wigilijnego. Nie do zdjęcia na Instagramie. Do spożycia. Efekt? Szarpiący się, krzyczący, z ciśnieniem jak w ekspresie do kawy i rytmem serca jak techno na festiwalu w Berlinie.
Trafił na toksykologię, potem na psychiatrię. A wszystko przez grzyba, który w bajkach był ostrzeżeniem, a dziś jest „naturalnym suplementem”.
Muchomor czerwony, ten sam, który babcia kazała omijać szerokim łukiem, dziś wraca w glorii i chwale jako „naturalny lek na wszystko”. Na lęki, na bóle, na nudę, na brak wizji życiowej.
W internecie kwitnie handel suszem, mikrodawkami, ekstraktami i „ceremoniami grzybowymi”. Ludzie nie pytają już „czy to trujące?”, tylko „czy działa szybciej niż melisa?”.
E-commerce w wersji leśnej
Wystarczy wpisać „muchomor czerwony susz” i już można poczuć się jak szaman z TikToka. Dostawa 24h, opis: „produkt kolekcjonerski”, a w komentarzach: „Po dwóch gramach rozmawiałem z drzewem. Polecam.”. Regulacje? Zakaz sprzedaży? A kto by się tym przejmował, skoro grzyb ma „działanie przeciwlękowe” i „otwiera czakry”?
Do szpitali trafiają dziesiątki osób z objawami zatrucia. Lekarze nie wiedzą, czy leczyć pacjenta, czy grzyba. Jedni mają halucynacje, drudzy przekonanie, że są jeleniem. Trzeci – że są ministrem zdrowia.
Leczenie objawowe, kroplówki, monitorowanie, a potem – obserwacja psychiatryczna.
Bo jak mawiają doświadczeni degustatorzy: „Smakowanie może skończyć się bardzo różnie”. Czytaj: zgonem, jeśli nie wcześniej, to po drugim kliknięciu „dodaj do koszyka”.
Wyobraźmy sobie, że to dopiero początek:
• Pan Zdzisław, lat 58, po spożyciu muchomora twierdzi, że rozmawiał z Napoleonem. W wersji grzybowej – Napoleon był borowikiem.
• Pani Grażyna, lat 39, po mikrodawkowaniu zaczęła prowadzić kurs „Jak negocjować z mchem”. Uczestnicy twierdzą, że mech był bardziej przekonujący.
• Student filozofii, po spożyciu suszu, napisał pracę magisterską pt. „Ontologia kapelusza”. Promotor zrezygnował z funkcji.
A jednak znawcy tematu ostrzegają - muchomor czerwony to nie suplement, nie lek, nie magiczny eliksir. To trujący grzyb, który w bajkach służył za ostrzeżenie, a dziś – za bilet w jedną stronę na toksykologię.
Moda na „naturalne psychodeliki” może i wygląda kolorowo na Instagramie, ale w rzeczywistości kończy się kroplówką, monitorem EKG i pytaniem: „Co mi strzeliło do głowy?”.
muchomor czerwony, mikrodawkowanie, zatrucia grzybami, moda na truciznę, medycyna alternatywna, toksykologia, kabaret, sarkazm, absurd, Polska 2025, internetowe szaleństwo, szpital psychiatryczny
Piszę z pogranicza idei i faktów. Interesuje mnie to, co polityczne, zanim stanie się decyzją — i to, co filozoficzne, zanim zostanie nazwane. Eseje, komentarze, refleksje — czasem z nutą ironii, czasem z powagą. Nie szukam odpowiedzi, lecz lepszych pytań.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo