Gdy obserwuję taniec, jaki odbywa się nie napiszę na grobach, bo grobów przecież nie ma, tych stu, a może i dwustu tysięcy pomordowanych, to do naszej, tzw. klasy politycznej, czuję po prostu obrzydzenie. Nie lepiej niestety wypada hierarchia kościelna.
Około trzydzieści lat temu, na ul. Sławkowskiej, niedaleko od początku linii A-B, ktoś namalował na ścianie niezdarny napis „Wołyń pamiętamy”. Napis, który wówczas na fali ogólnej euforii po rozpadzie Związku Sowieckiego, wołał do Polaków o prawdę. Napisu już nie zobaczymy, ale problem nie zniknął. Gdy obserwuję taniec, jaki odbywa się nie napiszę na grobach, bo grobów przecież nie ma, tych stu, a może i dwustu tysięcy pomordowanych, to do naszej, tzw. klasy politycznej, czuję po prostu obrzydzenie. Nie lepiej niestety wypada hierarchia kościelna.
Co można zaobserwować? Niewątpliwe wzmożenie, a to premier robi happening, łażąc z krzyżem zbitym z dwóch patyków po polach, a to prezydent spotyka się z ukraińskim prezydentem na nabożeństwie ekumenicznym, wydając nic nie wnoszące oświadczenie, a to minister edukacji żąda „sprawiedliwości”; nawet marszałek sejmu zachwyca się, że przybędzie do nas szef rady najwyższej i to dokładnie w samą rocznicę apogeum rzezi i coś powie. W tyle nie pozostaje też hierarchia kościelna, której przedstawiciel podpisuje orędzie z głową kościoła ukraińskiego (nazwa adekwatna, do charakteru tego wyznania) w którym mowa jest o przebaczaniu i pojednaniu.
Wszystko to jest obrzydliwe, nie ze swojej istoty, bo oczywiście takie działania mogą mieć pozytywne znaczenie, ale obrzydzenie bierze, jak się zauważy tych działań kontekst czasowy i zamierzony skutek. Trudno bowiem nie zauważyć, że są one czynione po trzydziestu latach od zrobienia wspomnianego napisu na ścianie, po wielu latach tolerowania przez nasze władze odradzania się i umacniania ideologii postbanderowskiej na Ukrainie i wmawiania Polakom, że to jest margines. Wszystkie te gorączkowe ruchy są czynione w trwającej już kampanii wyborczej. Dodatkowym kontekstem jest ten, że owa nagła aktywność zaistniała w sytuacji, gdy Polska wydała kilkadziesiąt miliardów na wojnę, której nie jest ponoć stroną, wspierając Ukrainę i Ukraińców. W sytuacji, gdy Polacy przyjęli pewnie i z dwa miliony przyjezdnych z Ukrainy, otaczając ich opieką i życzliwością.
Wszystko to, każe postawić jasne pytanie, co te różnego rodzaju działania naszych władz państwowych i kościelnych miałyby przynieść? Co one zmienią wobec ogromu zaniedbań z naszej strony i lekceważenia tych niewinnych, nie pochowanych nawet w swoich grobach ofiar? Jaki efekt one przyniosą, skoro nawet tak szerokie gesty solidarności ze strony Polski i Polaków nie wzbudziły jakiejś refleksji u władz ukraińskich? Ba nawet nie wzbudziły refleksji u tych, którzy tutaj do nas przyjechali i znaleźli miejsce do wygodnego życia.
Te wszystkie gesty naszych władz państwowych i kościelnych niczego nie zmienią, bo zmienić nie mogą. One pomimo deklaracji nawet nie są adresowane do czynników decyzyjnych na Ukrainie, one są adresowane do Polaków, aby pokazać, że nasze władze coś robią. Jest rocznica, są wybory, mogą być protesty, zatem należy zademonstrować, że czynniki oficjalne, a jakże pamiętają, czczą i się starają. Szkoda, że nagle teraz i w taki sposób.
Na osobne kilka zdań zasługuje orędzie abp. Gądeckiego i Szewczuka. Mowa jest w nim o wszystkim, tylko nie o prawdzie. Bo tam się nie znajdzie jasnego powiedzenia kto i dlaczego w ludobójczy sposób zabijał. Nie znajdzie się też tam wyznania winy głowy cerkwi ukraińskiej, której wyznawcy, a nawet duchowni odpowiadają za udział w ludobójstwie. Tam za to jest mowa o przebaczaniu. Ale ja nie czuję się upoważniony przebaczać w imieniu tych pomordowanych, czy ich rodzin. Może ci mordowani to zrobili? Może ich rodziny? Nie wiem i nie chcę za nich odpowiadać. To już Zbigniew Herbert napisał o tym celnie, że „nie w naszej mocy przebaczać, w imię tych, których zdradzili o świcie”. I komu miałbym przebaczać? Tym co dla zdobycia pierzyny i paru garnków zamordowali bestialsko swoich sąsiadów? Czy tych co zrobili to, aby ziemia ukraińska była wolna od Lachów? Jedni i drudzy zdają sprawę ze swojego życia przed Bogiem. To może mam przebaczać tym, co dzisiaj mieszkają w Polsce, bo uciekli spod Charkowa przed wojną? Jakiś absurd. Nie wiem też kogo i dlaczego miałbym prosić o przebaczenie? W swoim imieniu? W imieniu tych pomordowanych? A co do pojednania, ono nie może nastąpić bez prawdy. Bez uznania przez Ukraińców prostego faktu, że część ich bohaterów narodowych, ponosi jednocześnie odpowiedzialność za okrutną śmierć tysięcy niewinnych ludzi. To jest pierwszy krok. Ale by pojednanie było pełne, to jeszcze powinno być przeproszenie i zadośćuczynienie. Na to tym bardziej nie ma co liczyć, bo skoro ktoś nie czuje się winny, to przepraszać nie będzie, a jeśli to robi, to robi to nieszczerze. Gdyby cerkiew ukraińska rzeczywiście chciała pojednania, to wystarczyłby prosty gest, choćby zaprzestanie blokowania rzymskim katolikom korzystania z przyznanego im kościoła Matki Bożej Gromnicznej. Blokowanego do dzisiaj, pomimo tego co Polska i Polacy po 2022 roku dla Ukraińców, w tym mieszkających we Lwowie zrobili. Sprawa tego kościoła świadczy najlepiej o wiarołomności cerkwi ukraińskiej, która oficjalnie przyznaje się do katolickości. I przy okazji wartości orędzi, jakie ten kościół podpisuje.
Nie przyjmuję też do wiadomości, że jest wojna, że teraz chodzi o to, by Rosja została pokonana, itd… Problem po pierwsze w tym, że wojny nie było przez ponad dwadzieścia lat istnienia Ukrainy i wtedy też nie było dobrego czasu, aby problem ludobójstwa rozwiązać. Ale jest jeszcze sprawa ważniejsza. Wojna i rosyjska agresja w 2022 roku nie unieważniła tej zbrodni. Nie unieważniła prawdy. Nie można z jednej strony igrać losem tych pomordowanych, w imię jakiejś racji geopolitycznej, a z drugiej odwoływać się do katolicyzmu. Takie nie liczenie się z ludźmi, bo idea jest ważniejsza, charakterystyczne jest dla zupełnie innych systemów wartości, systemów, od których tak bardzo nasi rządzący się odcinają.
Ja niczego wielkiego nie oczekuję od naszych władz. Zamiast słowotoku i pustych gestów, polski rząd powinien po prostu wezwać oficjalnie władze Ukrainy do:
1) przyznania że UPA, ukraińskie jednostki kolaborujące z Niemcami i część miejscowej ludności popełniła zbrodnię ludobójstwa na ludności polskiej,
2) umożliwienia przeprowadzenia ekshumacji i godnych pochówków tych ofiar,
3) zaprzestania gloryfikowania planistów i sprawców tego ludobójstwa, zarówno konkretnych osób, jak i formacji.
To będzie znacznie czytelniejsze dla nas Polaków, niż bajania o tym, jak to ciężko nasze władze pracują, by coś w końcu Ukraińcy zrobili. Owszem, oczekiwałbym od Ukraińców istotnych działań, ale przede wszystkim mam prawo, jako obywatel Rzeczypospolitej oczekiwać jasnych i stanowczych działań ze strony polskich władz, władz które mnie reprezentują.
Inne tematy w dziale Polityka