W 1945 roku emigracyjny pisarz i historyk Karol Zbyszewski na potrzeby wydawnictwa poświęconego stratom kultury polskiej w latach wojny napisał wspomnienie o Stanisławie Piaseckim, zamordowanym przez Niemców redaktorze przedwojennego tygodnika „Prosto z mostu” i konspiracyjnego pisma „Walka”.
Piasecki – z przekonań endek, z charakteru zaś człowiek wiecznie tryskający entuzjazmem – wraz z żoną i malutką córeczką mieszkał na drugim piętrze okazałej eklektycznej kamienicy przy Książęcej 6, szczęśliwie istniejącej do dzisiaj. „Dwa pokoje z tego mieszkania – wspominał Zbyszewski – stanowiły redakcję «Prosto z mostu». W pierwszym, większym, siedziała pani Piasecka i sekretarz redakcji, załatwiając sprawy administracyjne, w drugim, małym, zawalonym książkami, ciemnym, podłużnym pokoju tkwił Piasecki. Ciągle ktoś doń przychodził, wiecznie ktoś tu siedział”.
Spacer z domu na Legię chodzącemu energicznym krokiem redaktorowi mógł zająć ze 20 minut. Ale topograficzna bliskość nie wyjaśnia, dlaczego stateczny, zbliżający się do czterdziestki mężczyzna w przededniu wojny niespodziewanie zajął się ćwiczeniami fizycznymi. Zresztą, jak twierdzi Zbyszewski, „Piasecki nie przeczuwał zawieruchy. W tych ostatnich, cudownie słonecznych dniach sierpnia (…) postanowił nagle nauczyć się pływać. Chodził codziennie rano na basen Legii i męczył się kwadransami w wodzie. Poszedłem mu raz udzielać lekcji.
Po przerobieniu 15 «strzałek», nałykawszy się chlorowanej wody, zasapany Piasecki przysiadł na ławce. Schnęliśmy w słońcu, a ja mówiłem:
– Podobno dzisiaj ma być ogłoszona mobilizacja.
– Bardzo dobrze. Niemcy się przestraszą…
– A jeśli się nie przestraszą i jednak napadną?
– No to dostaną po krzyżach. Chodź pan do wody, muszę złapać ten wyrzut ramion!”.
Czy taka rozmowa naprawdę miała miejsce, tego już nie da się rozstrzygnąć. Jest faktem skądinąd wiadomym, że Zbyszewski słynął ze skłonności do fantazjowania. Nawet w cytowanym artykule najbezczelniej wyssał z palca informacje o zgoła westernowych okolicznościach śmierci Piaseckiego. W rzeczywistości po pół roku więzienia na Pawiaku i ciężkim śledztwie w alei Szucha został on rozstrzelany w Palmirach w czerwcu 1941 roku.
Jednak zdolności politycznego przewidywania redaktora „Prosto z mostu” w zupełnie innym świetle stawia fragment „Abecadła Kisiela”, gdzie ten opowiada: „spotkaliśmy się w kawiarni, o ile się nie mylę, to był tam Regamey, może Waldorff… Proszę pamiętać: październik 39. I Piasecki powiedział tak: «Teraz Niemcy pokażą taki terror, jakiego jeszcze nikt nie widział. Ale oni nie wygrają. Oni przegrają wojnę, wygra Rosja. A Rosja stąd tak łatwo nie wyjdzie». No, powiedzieć to w 39 roku, to było duże proroctwo”.
Skąd zatem w ciągu zaledwie dwóch miesięcy tak radykalna zmiana zapatrywań na przyszłość losów Polski? Czyżby to dopiero wrześniowa klęska wyleczyła Piaseckiego z niepoprawnego hurraoptymizmu? A może po prostu nie służyła mu chlorowana woda pływalni przy Łazienkowskiej.
Cały szkic w dziale "Plus-Minus" weekendowej "Rzeczpospolitej" z 8-9 sierpnia 2009 r.
Blog redagowany przez zespół Czwórek w składzie: Nikodem Bończa-Tomaszewski, Michał Dylewski, Marek Horodniczy, Łukasz Łangowski, Michał Łuczewski, Filip Memches, Rafał Tichy, Wojciech Wencel, Jan Zieliński.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura