Janusz Palikot w wywiadzie dla tygodnika Wprost odkrył karty, które rozdał po 10 kwietnia. Swoista przemiana, którą przeszedł poseł Platformy Obywatelskiej – okulary, nowa fryzura, poważna fizjonomia – okazały się egzemplifikacją zmianę retoryki Jarosława Kaczyńskiego:„Oczywiście, że numer, pokazałem obłudę Kaczyńskiego, pokazałem, na czym polega mechanizm przebrania, na co się ludzie nabierają.” – argumentował.
Misterną demaskację Palikot, niezbyt odkrywczo, opisuje:”One nas dotyczą, przeżywamy je, przez jakiś czas jesteśmy trochę inni, potem generalnie wracamy do starego wzoru.”
Za każdym razem, kiedy poseł PO urządza swoje osobliwe konferencje, dzierżąc dumnie gumowe penisy w ręku, happeningi, których finałem jest publiczne raczenie się alkoholem z lumpen-proletariatem, nie wspominając o imputowaniu prezydentowi cech czy zachowań, które są wierutnym kłamstwem, politycy tej samej proweniencji grzmią, że to już ostatni raz. Że poproszą, że wybatożą, że uciszą Janusza. I czego my w ogóle od niego chcemy? Odczepmy się, bo inaczej, jak napisał kiedyś Maciej Rybiński, karą będzie publiczne obszczucie przez Stefana Niesiołowskiego.
Teorii nt. Janusza Palikota, jego rosnącej pozycji w partii, zachowań z pogranicza rynsztoka show-biznesu, jest wiele. Począwszy od pełnienia zaszczytnej funkcji pożytecznego idioty, przez przemyślane ataki na oponentów przy cichym przyzwoleniu Platformy, skończywszy na łatwej i, jak się okazuje, efektywnej budowie swojej pozycji w partii na skandalach.
Pewnie każdą z tych tez możnaby solidnie rozwinąć. Skoro jednak Janusz Palikot jest miłośnikiem twórczości Witolda Gombrowicza, niech puentę stanowi fragment z Dzienników pisarza, który znakomicie, jak ulał, pasuje do działalności posła z Biłgoraja oraz tego, co sobą prezentuje:
„Byłem niczym, więc mogłem pozwolić sobie na wszystko.”
Komentarze