SPIS TREŚCI:
1. Argentyńscy Mapucze przeciwko szczelinowaniu
2. Miny zabijają Guayabero
3. Pozew przeciwko budowie elektrowni wodnych w Peru
4.Peruwiańska Amazonia w uścisku koncernów naftowych
5.Zamachy na życie kolumbijskich Indian
6.Głód u Indian Tarahumara
7.Dziecko Indian Awa Guaja zamordowane przez drwali?
8.Rząd Gwatemali kontynuuje ataki na Majów Q’eqchi
9.Stan Maryland uznał istnienie Indian Piscataway
10. Kryzys w Panamie po rządowym ataku na Indian Ngobe
1. Argentyńscy Mapucze przeciwko szczelinowaniu
Podczas gdy nowe techniki wydobycia surowców naturalnych, takie jak szczelinowanie hydrauliczne, są chwalone przez niektórych entuzjastów jako rozwiązanie importu energii do Argentyny, rdzenne społeczności, które mieszkają w obszarach gdzie można je zlokalizować twierdzą, że ta działalność stanowi dla nich zagrożenie. Członkowie ludu Mapucze oskarżają rząd Argentyny o agresywne działania mające na celu zwiększenia dostaw energii poprzez umożliwienie koncernom naftowym eksploatacje ich ziem, co spowoduje nieodwracalne szkody środowiskowe i społeczne.
W grudniu 2010, firma Yacimientos fiscales Petroliferos (YPF), należąca do hiszpańskiej firmy Repsol, ogłosiła, że znaleziono duże rezerwy gazu łupkowego w południowej prowincji Neuquen, a potem odkryła jeszcze większe zasoby w tej samej lokalizacji. Obecnie badania w Neuquen prowadzą również amerykańskie koncerny Chevron, Exxon Mobil oraz Apache (sic!). Istnieją nadto plany poszukiwań w prowincji Rio Negro, decyzja czy zezwolić na poszukiwania w Mendoza i Chubut jeszcze nie zapadła. Według amerykańskiego Departamentu Energii, Argentyna posiada trzecie co do wielkości potencjalne rezerwy gazu niekonwencjonalnego na świecie zaraz za Chinami i Stanami Zjednoczonymi.
„Nie ma wątpliwości, że wszystkie oficjalne komunikaty na ten temat są bezpośrednim i wyraźnym zagrożeniem dla życia i kultury społeczności Mapuczów” – przestrzega Jorge Nahuel, członek jednej z rad Mapuczów należących do mapuczańskiej konfederacji w Neuquen. W listopadzie 2011 roku członkowie społeczności Gelay Ko z Neuquen, zablokowali prace koncernu Apache, podkreślając, że lokalni mieszkańcy nie byli wcześniej konsultowani. Jorge Nahuel wyraża dezaprobatę wobec nowych technik takich jak szczelinowanie hydrauliczne. Przypomina, że w Argentynie nie ma żadnych programów ani polityki nakierowanych na badania rzeczywistego wpływu tej technologii na środowisko.
Poszukiwania konwencjonalnej ropy i gazu w Nequen rozpoczęły się 60 lat temu. Rdzenni mieszkańcy regionu szacują, że istnieje tam już 200 różnych odwiertów i domagają się zakończenia podobnej działalności na przestrzeni bieżącej dekady. Indianie Mapucze ze wsi Cristiana Lincopán informują, że zanieczyszczenie środowiska w ich sąsiedztwie jest bardzo duże: członkowie społeczności cierpią na utratę wzroku, choroby skórne i biegunkę. „Prawda jest taka, że firma Apache zabija nas dzień po dniu”. We wrześniu 2001 roku niemiecki ośrodek Umweltschutz przeanalizował wpływ prac na środowisko w sąsiedztwie społeczności Kaxipayiñ i Paynemil. Zlokalizowano 63 tysiące metrów sześciennych gleby zanieczyszczonej chromem, ołowiem, arsenem, naftaliną i pirenem, a także inne metale ciężkie w wodzie, których zagęszczenie przekraczało prawnie akceptowany poziom.
Gabriel Cherqui, przedstawiciel społeczności Kaxipayiñ powiedział, że od początku 2011 roku zablokowali obecność Repsolu w regionie, ponieważ lokalnym urzędnikom rządowym nie udało się oczyścić bieżących szkód środowiskowych. W 2002 roku jego społeczność, wraz z sąsiednią Paynemil, pozwały YPF Repsol za szkody społeczno-środowiskowe i kulturowe. Wówczas koszt oczyszczenia szacowano na 445 mln dolarów amerykańskich, dzisiaj według Cherqui ta kwota waha się już w granicach 1,6 mld dolarów.
James Anaya, specjalny sprawozdawca ONZ ds. ludów tubylczych, swoją wizytę w Argentynie pod koniec 2011 roku, zakończył wezwaniem by argentyńskie instytucje zrobiły więcej aby bronić praw ludności autochtonicznej.
Według danych z Obserwatorium rdzennej ludności w Neuquen, w prowincji istnieje 59 społeczności Mapucze. Dziewiętnaście spośród nich żyje w sąsiedztwie branży naftowo-gazowej lub są zagrożone bieżącymi planami rozszerzenia poszukiwań. Zagrożone eksploatacją kopalin są również społeczności Wichi w prowincji Salta oraz Mapucze i Tehuelcze w Patagoni.
Na podstawie: Hernán Scandizzo „Oil Drilling Threatens Indigenous Mapuche in Argentina”, intercontinentalcry.org, eurasiareview.com
2. Miny zabijają Guayabero
Początek lutego 2012 roku przyniósł kolejną wiadomość o śmierci członka plemienia Guayabero (znanego również jako Jiw), w rezultacie wybuchu miny przeciwpiechotnej w prowincji Mapiripán położonej w centralnej Kolumbii.
Juan Bautista Ladino, reprezentujący starsze pokolenie Guayabero, wracał z połowu ryb, nieświadomy, iż pod ziemią spoczywa ładunek wybuchowy, pozostawiony przez bojowników z grup zbrojnych. Śmierć Ladino jest kolejnym tragicznym aktem w historii starć między partyzantami, grupami paramilitarnymi i kolumbijskim wojskiem, wewnątrzpaństwowego konfliktu, który od kilkudziesięciu lat rozrywa Kolumbię. Dzieje tę są zarazem zapisem prześladowań, eksmisji i egzekucji wymierzonych w członków ludu Guayabero.
W 2008 roku młoda kobieta z plemienia Jiw i jej dziewięciomiesięczne dziecko również zginęli po nastąpieniu na minę przeciwpiechotną. W wyniku podobnych wydarzeń wielu innych zostało rannych bądź skazanych na trwałą niepełnosprawność.
W oświadczeniu wydanym przez organizację Guayabero, NAXAEN, czytamy: „Czujemy, że jesteśmy w pułapce konfliktu zbrojnego, który jest zdeterminowany w prześladowaniu nas. Nawet kiedy uciekamy z domów, by uniknąć spotkania z grupami zbrojnymi, one i tak używają nas jako żywych tarcz. Oni wielokrotnie atakowali nasze terytoria i zabraniali nam gromadzenia środków codziennego utrzymania. Musimy przetrwać. My, Jiw, nie chcemy uczestniczyć w tym konflikcie”. NAXAEN zaapelowało do kolumbijskiego rządu o natychmiastowe działanie, o przejęcie kontroli nad regionem w celu obrony egzystencji Jiw.
Guayabero znajdują się na liście plemion, Organizacji Rdzennych Mieszkańców Kolumbii oraz ONZ, zagrożonych wyginięciem. W drugiej połowie ubiegłego stulecia prześladowań i eksterminacji doświadczyli niedalecy sąsiedzi Guayabero oraz spadkobiercy jednych z najstarszych tradycji lingwistycznych w Ameryce, Indianie Tinigua. Na początku XXI wieku żyli już tylko dwaj bracia, ostatni członkowie tego ludu.
Na podstawie: onic.org.co; survivalinternational.org
3. Pozew przeciwko budowie elektrowni wodnych
Indianie Ashaninka złożyli pozew do peruwiańskiego sądu, rozpoczynając tym sposobem postępowanie przeciwko umowie energetycznej, która narusza prawa człowieka i grozi społeczno-ekologiczną katastrofą w peruwiańskiej Amazonii. Powództwo złożone w drugiej połowie lutego 2012 roku i kierujące uwagę ku krajowemu Kongresowi i Ministerstwu Spraw Zagranicznych, postuluje konieczność zawieszenia umowy zawartej między Brazylią i Peru w czerwcu 2010 roku przez byłych prezydentów obu krajów, Lula da Silvę i Alana Garcię. Organizacja Indian Ashaninka z regionu rzeki Ene (CARE) odwołała się do Sądu Najwyższego w Limie z nadzieją na zablokowanie budowy dużych tam na rzekach peruwiańskiej Amazonii, których wykonawcami będzie m.in. brazylijska państwowa firma Eletrobas oraz inne przedsiębiorstwa z tego kraju.
„Prawo do życia, integralności, wolności, ziemi oraz świadomej wcześniejszej zgody są zagrożone” – ostrzega David Velasco, prawnik z Ekumenicznej Fundacji Rozwoju i Pokoju – „Peruwiańskie i międzynarodowe prawo wymaga uprzedniej konsultacji z rdzenną ludnością w przypadku projektów rozwojowych, które wpłyną na ich terytoria”. Umowa nie została jeszcze ratyfikowana przez parlamenty obu krajów (Peru i Brazylia), ale jak przestrzega pozew Indian Ashaninka, jeśli tak się stanie tysiące rdzennych mieszkańców, w tym izolowanych, oraz inne lokalne społeczności będą wysiedlane i narażone na inne skutki budowy zapór.
„Mam nadzieję, że ta akcja spowoduje wydanie nakazu sądowego i przekona ustawodawców i urzędników państwowych, do wymuszenia na Ministerstwie Górnictwa i Energetyki, szacunku do naszej ziemi” – powiedziała przedstawicielka CARE, Ruth Mestoquiari Buendia – „Przeżyliśmy wojnę domową gdy tysiące naszych braci i sióstr zmarło lub musiało uciekać. Nie pozwólcie, by ta historia powtórzyła się poprzez przymusowe wysiedlenia”.
Umowa energetyczna, która obejmuje 50-letni kontrakt, przewiduje eksport energii z Peru do Brazylii o mocy 7200 MW. Przewidywalnie prawie cała porcja energetyczna będzie pochodzić z budowy pięciu wielkich elektrowni wodnych w Amazonii: Pakitzapango (2200 MW), Inambari (2000 MW), Tambo 40 (1270 MW), Mainique I (607 MW) i Tambo 60 (579 MW). Większość tych projektów jest już w zaawansowanym stadium planowania: odpowiadają za nie brazylijskie firmy Eletrobras, Odebrecht i Andrade Gutierrez. Głównym finansistą przedsięwzięć ma być brazylijski bank rozwoju społeczno-gospodarczego (BNDES).
Kilka tam wywołało już znaczne protesty lokalnych społeczności obawiających się zniszczenia wsi i świętych miejsc, utraty gruntów rolnych, lasów i ryb, rozprzestrzeniania się chorób, nieprzewidywalnej migracji z zewnątrz oraz pogorszenia jakości wody. Kilka obszarów objętych planowaniem hydroelektrycznym uchodzi za niezwykle ważne dla ochrony bioróżnorodności w Amazonii. Dotychczasowe akcje lokalnej ludności przyniosły tymczasowe sukcesy. W 2009 roku Indianie Ashaninka wystąpili przeciwko budowie tamy Pakitzapango na rzece Ene. W 2009 roku Odebrecht ogłosił wstrzymanie budowy tamy Tambo 40 ze względu na silny sprzeciw lokalnych społeczności. Z tego samego powodu peruwiański rząd zawiesił budowę tamy Inambari w regionie Puno w czerwcu 2011 roku.
Nowo obrany prezydent Peru i były oficer armii, Ollanta Humala, w inauguracyjnym wystąpieniu potwierdził determinacje by zbudować szereg nowych zapór. Obecnie pojawiają się przymiarki do budowy 20 elektrowni wodnych na rzece Maranon na północy Peru. Indianie Awajun, druga co do wielkości rdzenna grupa indiańska po Ashaninka w peruwiańskiej Amazonii, zostanie najbardziej dotknięta tym przedsięwzięciem. Większość wspólnot wciąż nie otrzymała podstawowych informacji na temat hydroelektrowni, pomimo przewidywalnego wpływu na ich ziemie oraz źródła utrzymania.
„My, Ashaninka znad rzeki Ene, martwimy się o to co może się zdarzyć gdy tamy zaleją nasze ziemie. Dokąd pójdziemy?” – zastanawia się Ruth Mestoquiari Buendia – „Widziałam filmy na temat wpływu zapór wodnych w brazylijskiej Amazonii, i spotkałam wielu ludzi z Brazylii, którzy zostali wyrzuceni ze swoich ziem z powodu tam i teraz żyją tak jak żebracy. Brazylijskie firmy popełniły wiele błędów podczas budowy hydroelektrowni w swoim kraju. Jak teraz możemy powierzyć im nasze rzeki i nasze ziemie?”.
Na podstawie: internationalrivers.org; aidesep.org.pe
4.Peruwiańska Amazonia w uścisku koncernów naftowych
PERU. Na przestrzeni ostatnich lat były prezydent Peru, Alan Garcia wraz z przedstawicielami państwowej firmy Perupetro, wbrew uchwałom ratyfikowanym przez peruwiańskie państwo, wydali dziesiątki koncesji geologicznych, które przykryły znaczną część Amazonii. Koncesje zostały przydzielone bez konsultacji oraz zgody lokalnych społeczności i bez baczenia na bezpieczeństwo gospodarki i źródeł utrzymania rdzennych mieszkańców kraju. Od 2007 roku peruwiańska Amazonia stała się areną licznych konfliktów na tym tle. Pomimo tego do dziś peruwiański rząd ani parlament nie wycofały się z podjętych postanowień, nie możność tą tłumacząc między innymi tym, iż zgodnie z prawem, nie można cofnąć wydanych koncesji geologicznych. Początek 2012 roku stał się świadkiem kolejnych akcji protestacyjnych.
Na początku lutego 2012 roku setki mieszkańców amazońskiego miasta Iquitos wyszło na ulice z hasłami obrony praw człowieka i czystej wody. Protest został skierowany pod adresem koncernów ConocoPhillips, Gran Tierra i Talisman Energy, które planują odwierty naftowe w sąsiedztwie rzeki Nanay, której system wodny zapewnia 95% wody pitnej dla 500 tysięcy mieszkańców miasta. W mobilizacji wzięli udział przedstawiciele Federacji Ludów Tubylczych Wschodniej Amazonii (ORPIO), studenci z Iquitos oraz przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego. W oświadczeniu wydanym przez ORPIO czytamy: „Tak jak nasi bracia z wybrzeża i Andów cierpią z powodu negatywnego wpływu górnictwa, tak my, rdzenna ludność Amazonii cierpimy z powodu nadużyć, obecności i zanieczyszczeń spowodowanych działalnością firm naftowych”. I dalej: „Ostrzegamy ludzi z Iquitos, że woda z dorzecza Nanay dostarczana do miasta, jest poważnie zagrożona przez działalność naftową. My, rdzenni mieszkańcy, którzy doświadczyliśmy tej katastrofy, informujemy, że będziemy walczyć razem z nimi w obronie praw. Woda nie jest towarem, woda jest prawem!”.
30 stycznia 2012 roku mieszkańcy wsi Manseriche z plemienia Awajun, położonej w prowincji Datem Del Maranon (region Loreto); odrzucili obecność hiszpańskiego koncernu naftowego Repsol na terytorium ich przodków. Ponadto oskarżyli regionalny samorząd o zdradę i promocję obecności firm naftowych w „bloku 109”, choć te nie wywiązały się z procesu konsultacji wymaganych przez prawo. Od 2002 roku przedstawiciele koncernu Repsol próbują przekonać członków ludu Awajun do pozwolenia na pracę na terytorium indiańskim. Ci jednak odmawiają wskazując, że oznaczałoby to zmianę ekosystemu: niszczenie lasów i zanieczyszczenie systemu wodnego, prowadzących ostatecznie do śmierci flory i fauny, wreszcie utraty źródeł pokarmowych.
31 stycznia 2012 roku Indiańska Federacja rzeki Madre de Dios i jej dopływów (FENAMAD), oskarżyła firmę naftową Hunt Oil, powiązaną z rodziną Bushów, o niedozwolone prace na terenie rezerwy Amarakaeri, będącej ważnym zapleczem gospodarczym dla lokalnych społeczności, w tym Indian Harakmbut. FENAMAD wraz z lokalnymi społecznościami Shintuya, Barranco Chico, Puerta Luz, San Jose i kilkoma innymi, zażądała, by prace naftowe były koordynowane w porozumieniu z ludnością tubylczą. Wszelkie działania w tym zakresie powinny spełniać wymogi przejrzystości i być konsultowane, zgodnie z zapisami Międzynarodowej Konwencji Organizacji Pracy ILO’169 oraz Deklaracji ONZ ds. Ludów Tubylczych.
Także w styczniu 2012 roku, Indianie Ashaninka z regionu Ucayali ostrzegli, że woda płynąca w potoku Zatana Tamaya nie powinna być spożywana, gdyż została zanieczyszczona przez ścieki pochodzące z szybów naftowych w bloku 126, przyznanego kanadyjskiej firmie Petro Minerales. Apel został skierowany do wielu wspólnot w okolicy. Zastrzeżenie ma obowiązywać do czasu aż odpowiednie instytucje zbadają i wykluczą potencjalne zagrożenia dla zdrowia.
Na podstawie: aidesep.org.pe, amazonwatch.org, alianzaarkana.org
5. Zamachy na życie kolumbijskich Indian
KOLUMBIA. Pierwszy miesiąc 2012 roku przyniósł kolejne dramatyczne doniesienia na temat praw i bezpieczeństwa rdzennych mieszkańców Kolumbii. Krajowa Organizacja Rdzennych Mieszkańców Kolumbii (ONIC) potępiła ataki i naruszenia praw człowieka do jakich doszło w ostatnich dniach 2011 roku i na początku roku bieżącego.
15 stycznia członkowie społeczności Indian Embera, Herminson i Alexander de Jesus Morales Zamora zostali zamordowani w Riosucio, w departamencie Caldas. „Odrzucamy ten akt przemocy i domagamy się respektowania naszych praw i integralności jako społeczności, jako ludzi reprezentujących odmienną kulturę” – napisała w oświadczeniu lokalna Rada ONIC, które skierowała do krajowych komisji praw człowieka i sprawiedliwości, organizacji pozarządowych i międzynarodowych oraz członków społeczeństwa obywatelskiego.
Herminson i Alexander de Jesus Morales Zamora (odpowiednio 29 i 24 lat), zniknęli 14 stycznia. Byli członkami społeczności z Ubabra i El Rebano. 16 stycznia ich rodziny otrzymały informacje gdzie się znajdują: odnaleziono ich we wspólnym miejscu pochówku w Cerro El Tigre. W oświadczeniu ONIC krytykuje „obecność uzbrojonych grup, które mordują i zagrażają rdzennej ludności”. Kilka dni wcześniej, 12 stycznia w departamencie Cauca zamordowano Jambalo Miliciadesa Trochez Conda. „Nie po raz pierwszy rdzenne terytoria naszych przodków zostają zaatakowane przez zbrojne grupy działające w regionie i nie po raz pierwszy opłakujemy członków naszych rodzin” – relacjonuje rada ONIC. Rdzenna rada Jambalo napisała, że w 2001 roku Miliciades był prześladowany przez zbrojne oddziały z Rewolucyjnych Sił Zbrojnych Kolumbii (FARC). Od tamtej pory wielokrotnie grożono mu śmiercią. Zamordowany mężczyzna miał 39 lat i był ojcem siedmiorga dzieci.
Regionalna Rada Rdzennych Mieszkańców Cauca (CRIC) wyraziła poważne zaniepokojenie tym, że kolumbijski rząd nie podejmuje niezbędnych środków w celu ochrony życia i zachowania integralności lokalnych społeczności z północy Cauca.
Koniec 2011 roku i początek 2012, stały się areną gwałtownych zajść w południowej części kraju. Zgodnie z informacjami dostarczonymi przez lokalne rady ONIC, 31 grudnia w Narino, dwóch uzbrojonych mężczyzn zamordowało indiańskiego lidera Jaime Chatazara. Kilka dni później członek ludu Awa był torturowany a następnie zamordowany. Dwie kobiety i 12 letnia dziewczyna z tej samej społeczności zostały zgwałcone. W tym samym czasie przeprowadzono zamachy na życie dwóch innych lokalnych przywódców indiańskich, lecz udało im się uniknąć śmierci.
Na podstawie: intercontinentalcry.org, onic.org.co
6. Głód u Indian Tarahumara
Indianie Tarahumara z północnego Meksyku, znani ze swoich niezwykłych umiejętności biegowych na długich dystansach, walczą o przetrwanie, po tym gdy ich ojczyznę nawiedziła największa od kilkudziesięciu lat susza. Tarahumara, znani również jako Raramuri, przywykli do okresowego niedoboru żywności, lecz przedłużająca się susza w połączeniu z dotkliwymi mrozami, tym razem doprowadziła do chronicznego głodu. Poletka rdzennych mieszkańców wyschły, wielu zostało zmuszonych do poszukiwań pomocy na zewnątrz.
W ostatnim czasie rozpowszechniły się donosy, iż klęska głodu jaka dotknęła Tarahumara pociąga wielu z nich do kroku ostatecznego. Według krążących relacji, rodzice nie mogący podołać obowiązkowi wyżywienia rodzin mieli popełniać zbiorowe samobójstwa. Jak można było dalej usłyszeć: łącznie w ten sposób odebrało sobie życie 50 osób. Po głębszym zbadaniu pojawiających się pogłosek, informacje o samobójstwach zdementowali lokalni urzędnicy. Wiadomości o realnej, masowej klęsce głodu, podsycane przez donosy o samobójstwach, przyniosły jednak oczekiwaną eksplozję pomocy skierowanej do regionu. Do akcji humanitarnej włączyły się grupy kościelne i religijne, Międzynarodowy Czerwony Krzyż, organy państwowe oraz indywidualne osoby.
W pierwszej fali dostarczono 20 tysięcy paczek żywnościowych, które trafiły do rąk najbardziej potrzebujących. Czerwony Krzyż poinformował o przygotowaniu 220 ton żywności oraz 10 tysięcy sztuk ciepłych ubrań. Rząd Meksyku za pośrednictwem agencji rozwoju społecznego i burmistrza miasta Mexico City wysłał pieniądze, tysiące koców i opakowań żywności, wiele z nich ofiarowali pojedynczy mieszkańcy Meksyku.
By uzyskać pomoc Tarahumara ściągają z wielu odizolowanych regionów, niektórzy odbywają wielogodzinne marsze. Rdzenni Mieszkańcy przyodziani w kolorowe szale i stroje tworzą długie kolejki. W Crell, w jednej z największych miejscowości regionu, desperacja jest wyczuwalna. Dyrektor dystrybucji żywności, Octavo Hijar tłumaczy, że niedobory są spowodowane mrozem i suszą. Cały region cierpi na spadek koniunktury, bezrobocia i anihilacji turystyki, odpowiada za to wzrost przemocy, zwłaszcza na tle handlu narkotykami. Niedaleko stąd leży osławione miasto Ciudad Juarez.
Przejmujące sceny obserwowane są we wszystkich punktach dystrybucji żywności. Długa kolejka Indian Tarahumara uformowała się w Samachique. Gdzie indziej kobiety biegły do otwartych pojemników z mlekiem by móc wykarmić swoje dzieci. Według gazety La Jornada, w ciągu ostatnich tygodni co najmniej 6 osób zmarło z powodu niedożywienia. Akcja pomocowa jest utrudniona, przyczyną czego jest odizolowana lokalizacja wielu wiosek, ale zdaniem miejscowej i krajowej komisji praw człowieka, nie powinno być większych problemów z dotarciem do wszystkich potrzebujących.
Indianie Tarahumara żyją w południowo-wschodniej części stanu Chihuahua, ich ojczyzną jest kraina poprzecinana głębokimi kanionami. Do pierwszego kontaktu między Europejczykami a Tarahumara doszło w XVI wieku: w czasie tym Indian spotkał prawdopodobnie m.in. konkwistador Coronado, poszukujący złotych miast Ciboli. Później obszar północnego Meksyku stał się punktem intensywnych zabiegów misjonarzy, w tym zwłaszcza jezuitów, którzy w roku 1641 organizowali misje wśród Tarahumara. Rdzenni Mieszkańcy stracili dużą część swojej populacji w wyniku epidemii, potem Tarahumara wzniecali liczne bunty i powstania, zwłaszcza gdy Hiszpanie próbowali wykorzystać ich jako przymusowych pracowników w kopalniach. Zbiegli w niedostępne regiony kanionu, gdzie żyją do dziś. Podstawę ich gospodarki stanowi rolnictwo: uprawiają fasole, kukurydzę i dynię. Mówią językiem z rodziny uto-azteckiej.
Na podstawie: thenews.com.pk, latimesblogs.latimes.com, tucsonsentinel.com
7. Dziecko Indian Awa Guaja zamordowane przez drwali?
BRAZYLIA. Członkowie plemienia Guajajara (Tenetehara) poinformowali, że podczas penetracji obszaru wokół rezerwy Arariboia w stanie Maranhao, zamieszkanej przez izolowanych Indian Awa Guaja, natknęli się na spalone szczątki dziecka z plemienia Awa Guaja – ogłosiła Rada Misyjna CIMI. Do śmierci dziecka doszło w październiku 2011 roku. Indianie Guajajara oskarżyli o morderstwo nielegalnych drwali niszczących okoliczne lasy, którzy nieraz uciekali się do ataków na rdzennych mieszkańców.
Zabójstwo oficjalnie potępili przywódcy Guajajara ze wsi Zutiwa. Clovis należący do ludu Tenetehara, widywał dotychczas izolowanych Awa Guaja podczas polowania. Od czasu śmierci dziecka przestał napotykać na ślady obecności Awa, ale Clovis wierzy, że uciekli. Uwagi Clovisa korespondują z wypowiedzią Luisa Carlosa Tenetehara ze wsi Patizal, położonej 20 km od miejsca w którym zlokalizowano zwęglone zwłoki dziecka: „Potem nie zaobserwowano już żadnej grupy. W tym okresie byli drwale. Było ich wielu. Teraz zniknęli. Już ich nie ma. Dla nas chodzenie tam jest niebezpieczne”.
Guajajara wyrażają nadzieje, że z rąk drwali nie ucierpiało więcej Awa Guaja. Podejrzewają, że zostali rozproszeni i w obawie przed kolejnymi atakami zbiegli do innych części rezerwy Arariboia. Migracja oznacza dla nich jednak kolejne zagrożenie: prawdopodobnie powiodła z centrum terytorium na jego peryferie, tam będą zagrożeni większym kontaktem ze społeczeństwem narodowym, szczególnie niebezpiecznym jako, że izolowani Indianie nie posiadają odporności immunologicznej na choroby z zewnątrz.
W odpowiedzi na doniesienia o zabójstwie dziecka, brazylijska rządowa agencja ds. Indian (FUNAI) wysłała do regionu zespół w celu bliższego zbadania przypadku. Koordynator Rady Misyjnej CIMI na stan Maranhao, Rosimeire Diniz, pozostaje jednak dalece sceptyczna: „Sytuacja była zgłaszana od dłuższego czasu. Częsta obecność grup drwali stanowiła zagrożenie dla izolowanych ludów tubylczych. Nie podjęto jednak żadnych konkretnych środków w celu ochrony tych ludzi”.
Szacuje się, że kilkadziesiąt (od 35 do ponad 60 osób) nie skontaktowanych Indian Awa-Guaja żyje w północno-wschodniej Amazonii – są jednym z ostatnich koczowniczych plemion łowców-zbieraczy w Brazylii. Ich terytorium znajduje się jednak pod permanentnym ciśnieniem nielegalnych drwali. Do dnia dzisiejszego około 30% terytorium Awa Guaja zostało wylesione.
Problem, który nęka Awa Guaja do dziś rozpoczął się w latach sześćdziesiątych XX wieku, kiedy w stanie Maranhao odkryto olbrzymie złoża rud żelaza i szeregu innych metali. Niebawem wybudowano kolej, także przy pomocy UE i Banku Światowego, i do regionu zamieszkanego przez Indian zaczęli napływać liczni osadnicy. Od lat 1970., izolowani wówczas Awa Guaja, byli ścigani i mordowani, za głowę członka plemienia płacono nawet 50 dolarów. Dziesiątki członków tego ludu zmarło z powodu zewnętrznych chorób na które nie posiadali immunologicznej odporności. Obok 60-osobowej grupy izolowanej, około 240 Indian Awa Guaja nawiązało już kontakt ze społeczeństwem zewnętrznym. Ich ziemie, podobnie jak ich nie skontaktowanych krewniaków, znajdują się wciąż pod bezustanną presją drwali i osadników. Pomimo wielokrotnych apeli a nawet delegacji jaką wysłali Awa Guaja w 2010 roku do stolicy Brazylii, rząd ani parlamentarzyści nie zrobili praktycznie nic by rozwiać niebezpieczną aurę wokół ziem rdzennych mieszkańców w Maranhao.
Na podstawie: cimi.org.br, survivalinternational.org, agenciadobrasil.gov.br
8. Rząd Gwatemali kontynuuje ataki na Majów Q’eqchi
Organizacja Guatemala Solidarity Project (GSP) skrytykowała rząd Gwatemali i korporacje zajmujące się promocją biopaliw za atak na wspólnoty Majów Q’eqchi z Inup Agua Caliente i El Sauce, przeprowadzony 5 stycznia 2012 roku. Akcję koordynowała policja, prywatni ochroniarze i siły bezpieczeństwa, wszystko to miało miejsce w gminie Panzos w stanie Alta Verapaz.
Co najmniej dwie osoby zostały ranne, zniszczono setki akrów upraw kukurydzy, fasoli i innych roślin, służących jako podstawa utrzymania dla lokalnych społeczności. Podczas interwencji helikopter latał nisko nad ziemią, manewry śmigłowca były obliczone na zastraszenie mieszkańców i zmuszenie ich do posłuszeństwa. Styczniowa akcja przypominała podobną, przeprowadzoną 13 maja 2011 roku.
GSP jest głęboko zaniepokojone i ostrzega, że zaatakowane społeczności będą teraz wystawione na niedobory żywności a nawet głód. Działania eksmisyjne wymierzone we wspólnoty Q’eqchi, trwają od marca 2011 roku i przybierają formy gwałtownych ekspulsji. Kilku przywódców zostało zamordowanych, innych uwięziono.
Brutalność gwatemalskich sił bezpieczeństwa współdziałających nierzadko z grupami prywatnych ochroniarzy, obrazuje świadectwo Irmy Yolandy pochodzącej ze społeczności Q’eqchi, eksmitowanej w 2007 roku w celu udrożnienia miejsca pod wydobycie niklu:
„To było jak w filmie. Samoloty, śmigłowce, latające ponad naszymi domami. Nikt nie wiedział że przyjdą. Kobiety były w domach ze swoimi dziećmi. Gotowałam trochę fasoli, którą chciałam dać dzieciom, przygotowywałam tortille. Wtedy uzbrojeni mężczyźni weszli i zjedli całą żywność jaką znaleźli w każdym domu. Po posiłku, rzucali benzynę na wszystkie domy i podpalali je. Staraliśmy się znaleźć schronienie w górach, ale padał deszcz. Moje dzieci drżały z zimna. Nie mogąc nic zrobić zdecydowaliśmy się na powrót.”
Dwa tygodnie później, prywatne siły zbrojne, policja i żołnierze powróciły by eksmitować lokalnych Majów Q’eqchi raz na zawsze. Mężczyźni pracowali akurat w polu, więc kobiety zostały zmuszone do konfrontacji z funkcjonariuszami. Irma Yolanda daje przerażające świadectwo tego spotkania: „Pytali… Czy twój mąż jest tutaj? Kto jest liderem? Kto jest członkiem komisji? Odpowiedziałam, że nie wiem nic o żadnej komisji. Zapytałam: A wy? Kim jesteście? Kto was przysłał? Oni powiedzieli nie pytaj – i wtedy mnie wzięli. Próbowałam się uwolnić, chwycili mnie za spódnicę. Na oczach moich dzieci, robili to, co ze mną zrobili”.
Tego dnia Irma Yolanda oraz dziesięć innych kobiet z jej społeczności zostały zbiorowo zgwałcone przez członków sił bezpieczeństwa, była to odrażająca taktyka obliczona na zastraszenie społeczności, zmuszenie jej do opuszczenia domów i przekazania gruntów dla spółki wydobywczej. Do dnia dzisiejszego zgwałcone kobiety złożyły pozew przeciwko kanadyjskiej spółce HudBay Minerales, współodpowiedzialnej za brutalne wydarzenia z 2007 roku.
Na podstawie: guatemalasolidarityproject.org, lawg.org
9. Stan Maryland uznał istnienie Indian Piscataway
USA. Po raz pierwszy w historii Maryland demokratyczny gubernator tego stanu, Martin O’Malley podpisał dwa rozporządzenia uznające istnienie w granicach stanu dwóch plemion indiańskich: Piscataway Conoy Tribe i Piscataway Indian Nation.
Według spisu powszechnego w Maryland są 23 162 osoby uznające się za tubylczych Amerykanów i 58 tys. osób deklarujących częściowo indiańskie pochodzenie. Uznani przez władze stanowe Indianie mogą się teraz ubiegać o pomoc finansowa wartą 17 mln dolarów – na oświatę, budownictwo mieszkaniowe, ochronę zdrowia i wspieranie drobnej przedsiębiorczości etnicznej.
Przewodnicząca Piscataway Conoy, Mervin Savoy, podziękowała za akt publicznego uznania plemienia. Przywołała także pamięć własnych rodziców, którzy pracowali na rzecz prawnego zatwierdzenia ich ludu: „Przykro mi, że ich tutaj nie ma, że nie mogą tego zobaczyć, ale oni tańczą teraz w niebie”. Savoy podkreśliła, że te wydarzenie ma wielkie znaczenie dla poczucia wspólnej tożsamości narodów Piscataway i dla samej motywacji młodych.
Podczas spotkania z Europejczykami, Piscataway tworzyli jeden z najsilniejszych i najbardziej liczebnych osobowo systemów politycznych w regionie Zatoki Chesapeake. Do początku XVIII wieku zostali zdziesiątkowani z powodu chorób zakaźnych oraz wojen kolonialnych i międzyplemiennych. Kolonialne nadużycia pozbawiły ich ziemi. Indianie zawierali małżeństwa z członkami społeczności napływowej, zarówno afroamerykańskiej i europejskiej.
Odrodzenie tożsamości Piscataway nastąpiło w XX wieku. Jednym z inicjatorów odnowy plemiennej był Turkey Tayac (1895-1978), lider i uzdrowiciel, zasłużony również w ogólnoamerykańskim ruchu rewitalizacji kultury Rdzennych Amerykanów. Brał udział w rekonstrukcji języka Piscataway, wspomagał inne indiańskie społeczności ze Wschodu USA na drodze powrotu do tradycji: w tym Nanticocke, Lumbee i „Powhatan”. Wysiłki Turkeya popierał a potem kontynuował jego syn Billy Redwing Tayac oraz Avery Lewis.
Opracowanie: Marek Nowocień i Damian Żuchowski
Na podstawie:governor.maryland.gov, indigenouspeoplesissues.com, articles.baltimoresun.com,
piscatawayconoy.com, en.wikipedia.org, washingtonpost.com
10. Kryzys w Panamie po rządowym ataku na Indian Ngöbe
http://damzuchowski.salon24.pl/389802,kryzys-w-panamie-po-rzadowym-ataku-na-indian-ng-be
Publikacje z zakresu: praw człowieka, etyki, praw ludności tubylczej, historii, filozofii, społeczeństwa, przyrody, enwironmentalizmu, polityki, astronomii, demokracji, komentarze do wydarzeń. Artykuły mojego autorstwa ukazywały się między innymi na: wolnemedia.net; krewpapuasow.wordpress.com, amazonicas.wordpress.com i ithink.pl
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka