W czasie stanu wojennego popularny był wierszyk: „nie oglądaj telewizji, bo mieć będziesz w głowie glizdy” (to chyba kabaret „Tey”). Ten uroczy asonans jest, moim zdaniem, aktualny do dziś.
Podobno nie możemy w polskiej telewizji oglądać polskiego Prezydenta i jego ministrów. Nie mogliśmy wysłuchać jego ważnego przemówienia w ONZ. Wygląda na to że powróciła cenzura prewencyjna i objęła pierwszą osobę państwa. Pokazują za to ambasadora Rosji, plującego nam i naszym przodkom w twarz. Przyznaję, że sytuację znam tylko ze słyszenia, jako że już dość dawno, i nie bez wstrętu, pozbyłem się telewizora, ale relacje, które do mnie dochodzą są jednak wiarygodne i jednoznaczne.
W sytuacji gdy publiczne media zdecydowały się, już nie tylko krytykować w czambuł każdy ruch i gest Prezydenta, ale także blokować informacje z jego kancelarii, trzeba sobie powiedzieć jasno i otwarcie, że TVP i PR stały się ponownie instytucjami okupanta. Z tej przykrej konstatacji wynika, iż użytkowanie tych mediów, a zwłaszcza płacenie abonamentu RTV, może być wrecz uznane za działanie niepatriotyczne.
Namawiam gorąco wszystkich do wycięcia telewizji ze swego życia. Nie z powodu zelotyzmu i bez histerii. Dla zdrowia, dla siebie. Ja wiem, że trochę żal kanałów „Discovery” i „History”. Warto się jednak przemóc - czasu jest więcej, stresów mniej, a na dobry film zawsze można obejrzeć z płytki lub przez sieć. Po co zaś finansować ideologiczną łobuzerkę.