dawrweszte dawrweszte
271
BLOG

Nie jestem multikulturalny (o futbolu)

dawrweszte dawrweszte Rozmaitości Obserwuj notkę 10

 

Ja mam zdrową szajbę na punkcie futbolu. A raczej chyba miałem, bo z roku na rok mi przechodzi. Piszę to bynajmniej nie na kanwie meczu Ligi Mistrzów, bo ten sobie kątem oka oglądam, ale jakoś mnie nie ciągnie. Może dlatego, że ten mecz już był, niecały rok temu. To mnie irytuje. Irytuje mnie coraz więcej rzeczy w futbolu, dlatego o nim przestałem pisać. I tu chciałbym się trochę wytłumaczyć, bo kiedyś na salonie tylko o futbolu pisałem, więc małe wyjaśnienie milionom moich czytelników jednak się należy.
 
Zbyt dużo rzeczy zaczęło mnie w futbolu wkurwiać. O prostu wkurwiać. Wiem, że za to słowo ten post może zostać nawet (o zgrozo!) zwinięty, ale to nawet przyda mu mitologii. Zacznijmy od Ligi Mistrzów. Pozbawiłem się już definitywnie złudzeń, że polski klub tam na dłużej zagości. Może i zapuka z raz, może nawet otworzą możni i wspaniali, ale zapomnijmy o tym, że moglibyśmy tam kogoś z naszych umieścić na dłużej. Tam jest miejsce dla innych, ciągle tych samych nazw, tych samych nazwisk. Nie śmiem powiedzieć, że to źle, bo nie jest moim celem ocena tych rozgrywek, chcę tylko powiedzieć, że ja się po prostu nudzę! W TV leci właśnie Inter – Bayern, powtórka finału z zeszłego roku. Super. Ciekawe kto wygra tym razem? Oglądam te mecze, nie mówię, że nie, bo tylko tam jest najlepszy futbol, tam można obejrzeć najlepszych piłkarzy. Tam poziom rozgrywek jest wysoki. Ale co ja poradzę na to, że się zwyczajnie nudzę? Jaką różnicę mi zrobi fakt, że w tym roku wygra, dajmy na to, Bayern, żeby daleko nie szukać? Żadnej. I tak co roku na finał w miarę możliwości spotykamy się ze znajomymi. Dobrze, że finał przenieśli na sobotę, to przynajmniej jak mecz nudny, można się oddać innym cudownym rozrywkom.
 
Dobra, basta z Ligą Mistrzów. Musze teraz koniecznie przypomnieć, że ja jak wchłaniałem miłość do kopanej, to wchłaniałem ją ze starych, ojcowskich książek. W tych książkach jest dla mnie futbol jaki chciałbym pamiętać. Wiadomo, że każdy ma swoje miłości, które wywodzi właśnie z czasów, kiedy go to najbardziej wciągało. Każdy ma swoje ulubione mistrzostwa świata, swoje ulubione pucharowe finały, swoje ulubione mecze. O ile nie dotyczy to przeżyć związanych z drużyną narodową bądź klubową, są to z reguły wspomnienia z dzieciństwa, czyż nie? I ja te wspomnienia mam właśnie z tych książek, te pierwsze liźnięcia futbolu. I wkurwia mnie, że jak pamiętam migawki z meczów i zdjęcia, to pamiętam, że na ławce rezerwowych siedział dajmy na to Kazimierz Górski z Gmochem, ubrani w dresy z napisem POLSKA, a nie POLAND, dresy, które pewnie są teraz ostatnim krzykiem mody, cała drużyna, cały sztab to byli Polacy, tak teraz to tylko wspomnienie. W innych drużynach podobnie. Trener nie jeździł po Europie i namawiał Bóg wie kogo do gry w narodowych barwach. Jak czytam te „polskie” nowe nazwiska, to nawet się ich nie uczę czytać. Bo po co? Pogra trochę, odbębni i zniknie. Nie pasuje mi ta multikulturowość, bo skoro piłkarz spokojnie przechodzi sobie za pieniądzem z jednego klubu do drugiego, i to w obrębie dwóch tych największych wrogów, to rzut beretem do transferów w reprezentacjach. Bo skoro narodowość już od lat nie obejmuje selekcjonera kadry? Ja właściwie tego nie potrafiłem sobie nigdy samemu wytłumaczyć. Skoro reprezentacja jest rosyjska (na przykład), to trener nie jest jej częścią? Dla mnie absurd, ale co tam moje zdanie.
 
Ja swoje kibicowanie najgorętsze miałem za czasów, kiedy w klubach mogło grać trzech obcokrajowców. Teraz jest ich jakby więcej. Niewiele mnie interesuje czy to ma swoje korzyści czy nie, ja wolałem jak było trzech i już. Mógłbym jeszcze takich narzekań pomnożyć, ale dam sobie spokój, bo jeszcze ktoś powie, żem malkontent.
 
Po części dlatego właśnie przestałem pisać o futbolu. Ale także dlatego, że wszystko co istotne miałem do powiedzenia, już powiedziałem. Powoli tracę już nadzieję, że da się przekonać większą rzeszę osób, że nie jest możliwym rozwiązanie PZPN-u, że nawet jeśli zmienimy prawo by to zrobić, to trzeba byłoby zmienić ustawy o sporcie kwalifikowanym oraz ustawę o stowarzyszeniach, a czemuż to niby miałyby cierpieć inne dyscypliny sportu z tego powodu, że w futbolu gangrena? A już na pewno niesprawiedliwie poczułoby się takie Stowarzyszenie Miłośników Żubrów. Afera korupcyjna w futbolu jest już chlebem powszednim na tej zasadzie, że w dupie ma ją już każdy.
 
I o czym tu pisać? Można ewentualnie skrobnąć żeby rozwalić PZPN, ale to już mało nośny slogan, można też ewentualnie zrobić kopiuj/wklej z jakiegoś fajnego artykułu, niech będzie, że z Przeglądu Sportowego, zwykłą zrzynkę, a potem chełpić się komentarzami jaki to świetny tekst się napisało. Ale to nie dla mnie. Tekstów o pojemności 160 znaków też nie pisuję na salonie, tylko wysyłam kumplom. Tak, bardzo osobiście traktuję Short Messege Service.
 
Na szczęście jest tu parę osób na salonie, z którymi dyskusja o futbolu zawsze ma inny wymiar, bo nawet jeśli jest różnica zdań, to jest ona wypracowana na pewnym pułapie, o który już nie trzeba się wykłócać, bo został on ustalony. To jest taka sytuacja, że samo spojrzenie wystarczy, że łapie się temat emocjami i porozumienie jest. I to właściwie wystarczy.
dawrweszte
O mnie dawrweszte

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości