W salon24.pl piszą różni ludzie. Nieszczęście polega na tym, że czasami nie rozumieją, co piszą. Natknąłem się na SG na taki wymowny artykuł i nie wiem, dlaczego tam trafił. Bo autor tego artykułu wykazał się dyletanctwem społecznym i politycznym albo wolą manipulacji społecznej.
Oto ten kontrowersyjny tekst (oryginał w kolorze granatowym/niebieskim) i mój komentarz – bo nie można tak kłamliwych pomówień pozostawić bez komentarza. Osoba, która ten tekst napisała, powinna złożyć mandat radnego z racji braku wiedzy o systemie, który pozwolił jej zostać radnym. A błędna wiedza prowadzi na manowce – o czym niżej...
(ciąg dalszy)
Praktyka funkcjonowania JOW w innych państwach, jak również w przypadku polskich wyborów do Senatu, pokazuje że wiązane z nimi nadzieje są złudne, stanowiąc w najlepszym przypadku efekt głębokiej naiwności osób proponujących ich wprowadzenie. Środowiska postulujące decentralizację państwa i oddolny wybór posłów nie powinny popierać JOW, ponieważ prowadzą one do czegoś zupełnie przeciwnego niż ich oczekiwania.
Przede wszystkim, jednomandatowe okręgi wyborcze są obarczone wadą braku reprezentatywności.
Byłoby dobrze, aby autor stwierdzenia braku reprezentatywności JOW wyjaśnił, co ma na myśli.
Bo w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. W Polsce partie polityczne zrzeszają zaledwie 200-300 tysięcy członków, co stanowi zaledwie 1 % wyborców. Z tej wątpliwej jakości „elity” wybiera się kandydatów do najwyższego organu władzy w państwie. Zatem 99% polskich wyborców jest pozbawionych „swojego przedstawiciela.
Przedstawicieli mają partie polityczne, ale już osoby bezpartyjne nie mogą skutecznie zgłosić kandydata na posła. Tę możliwość blokuje system zgłaszania kandydatów na posłów oraz system przeliczania głosów.
Parlament wyłoniony w taki sposób zupełnie nie odzwierciedla faktycznych nastrojów społecznych, prowadząc do systemu dwupartyjnego, w ramach którego przez wiele lat może dominować jedna partia.
No tak, obecnie w Polsce rządzi koalicja wielopartyjna, która w trybie zależności politycznej i dyscypliny głosowania w trybie koalicji arytmetycznej faktycznie prowadzi do podziału na dwa rywalizujące obozy – MY – tak, WY – już nie...
W systemie JOW każdy kandydat jest wyłoniony z kręgu wyborców w swoim okręgu wyborczym. I o ile obecnie można skutecznie być wybranym tylko w przypadku uczestnictwa w Komitecie Wyborczym partii politycznej, tak w systemie JOW każdy kandydat ma jednakową szansę. O wyborze decydują wyłącznie wyborcy w okręgu.
Prezentowany w słowach autora artykułu „system dwupartyjny” nie ma odniesienia do istoty zagadnienia. Posłowie wywodzą się ze swoich okręgów wyborczych i nie partia polityczna decyduje, kto będzie ubiegał się o mandat, lecz wyborcy wybierają najleego w swoim przekonaniu przedstawiciela w sejmie.
A rzekoma „dwupartyjność” wiąże się tylko z dwoma możliwościami – albo poseł opowiada się za proponowaną uchwałą, albo przeciwko niej i jest to wyłącznie wyrażenie woli wyborców. Tu każdy z posłów reprezentuje prawie jednakową liczbę wyborców – stąd można przyjąć, że każdy poseł przedstawia wolę większości swoich wyborców.
W skali kraju oznacza to, że o przyjęciu lub odrzuceniu uchwały sejmu decyduje większość – co jest zgodne z ideą demokracji. I nie ma to nic wspólnego z „dwoma partiami politycznymi”. Partii może być wiele, ale każdy poseł ma tylko dwie możliwości – zgodzić się z propozycją bądź odrzucić ją w imieniu swoich wyborców. WYBORCÓW, nie partii.
Tak więc argument o dominacji jednej partii nad drugą jest nieporozumieniem. Lider paii politycznej nie ma bowiem bezpośredniego wpływu na stanowisko posła. On odpowiada wyłącznie przed swoimi wyborcami jako ICH przedstawiciel.
Ciąg dalszy nastąpi...
[1] http://sergiuszmuszynski.salon24.pl/645380,jow-y-sa-ordynacja-szyta-na-miare-platformy-obywatelskiej