Johnny Pollack Johnny Pollack
227
BLOG

Zniewolenie Dramat Akt I

Johnny Pollack Johnny Pollack Polityka Obserwuj notkę 0

Stanisławowi Wyspiańskiemu

Stanisławowi Ignacemu Witkiewiczowi (Witkacemu)

I jeszcze jednej Osobie…

Dedykuję

Autor

 

 

Akt I

Scena I

 

Scena pusta. Ciemno. Mgła smoleńska roztacza się dookoła. Na scenę wbiega Człowiek Szalony. Na głowie wieniec żmij.

 

Człowiek Szalony:

„Podajcie dłoń, podajcie dłoń!
Zemsta! Zemsta ocali!!!
Polska jestem! Wy ze mną!
Wieniec wężów mnie pali!
Chwyćcie dłoń! W oczach ciemno!
Wy ze mną!!!”

 

Człowiek Szalony rozgląda się dookoła. A tu pustka i cisza. Na widowni reporter Supertelewizji ziewa. Kamerzysta i dźwiękowiec piją piwo.

 

Człowiek Szalony:

Gdzie chóry, gdzie ludy?!

Czyż naprawdę sam jestem?!

 

Reporter Supertelewizji:

Nie tego nie puścimy! Co to za człek? Świr jakiś!

 

Człowiek szalony:

Nie świr! Wypraszam sobie!

Jam Człek Szalony, wieszcz!

Gdzie chóry, gdzie ludy!

Zemsty czas nadszedł!

„Zemsta, zemsta na wroga!”...

 

Na scenę wskakuje Ksiądz SzAtanek w ornacie z Matka Boską, z gitarą w rękach

 

Ksiądz SzAtanek:

…”Z Bogiem lub choćby mimo Boga!”

Bluźnierca! Znamy ich, czcicieli diabła!

Jakobin! Heretyk! Polityk! Sekciarz smoleński!

 

Człowiek Szalony:

Mylisz się księże!

Nic z tych rzeczy!

Ja nieszczęsny! Kto ze mną przeciw tysiącom?

Gdzie ludy, gdzie chóry?!

 

Ksiądz SzAtanek:

Tam gdzie ich miejsce! Na rekolekcjach!

Idź precz Belzebubie!

Już nikt twego jadu nie pragnie!

 

Reporter Supertelewizji:

O, ten księżulo niezły jest!

On nam podniesie wskaźniki!

Panowie kręcimy!

Kamerzysta i dźwiękowiec nagrywają księdza

 

Ksiądz SzAtanek:

Strzeżcie się diabła!

Wizje siostry Cecylii mówiły wyraźnie!

Diabłów w dniach ostatecznych nie zabraknie!

Ratujcie siebie i Naród!...

 

Człowiek szalony (zdejmuje wieniec żmij i ciska nim na ziemię):

„Więc mam iść do dom, biedny, smutny?

Na proch się moja myśl skruszyła.

Niewolnik jednej myśli wielkiej.

W niej moja niemoc, moja siła!

Czy jesteś Polsko tylko ze mną?

Sztuka mnie czarów siecią wiążę.

W świątynię wszedłem wielką, ciemną,

Dążyłem…Nie wiem, dokąd dążę…”

(Schodzi ze sceny, zasiada na widowni z dala od ekipy Supertelewizji, chowa głowę w rękach, ale nie płacze)

 

Scena II

 

Na środku fotel. W fotelu siedzi starszy mężczyzna w siwym strzelca mundurze. Brwi krzaczaste, wzrok spuszczony, wąsy sumiaste, siwe jak mundur. Nad fotelem zegar wskazuje godz. 20.45. Czas stoi w miejscu. Historia też…Dookoła narodowe byletrwanie…Po prawej stronie nieliczny chór męsko – żeński. Ludzie w strojach górników, stoczniowców, kibiców, lekarzy, pielęgniarek i nauczycieli. Obok chóru stoi drewniany krzyż. Po lewej stronie pijana grupka młodzieży wysypuje się z knajpy z szyldem: „Wódka i Marycha po 4 zł.” Zaraz, zaraz – a może „Wódka i Zagrycha po 4 zł.”? Nie widać dokładnie, bo mgła smoleńska nie opada. Na widowni pojawia się niewielka grupka publiczności z piwem i prażoną kukurydzą.

 

Chór (śpiewa zerkając na mężczyznę w fotelu):

 

„Nie patrz na nas z wyrzutem pyszny szaławiło,

Bądźże z sercem otwartym dla dzieci swych dzieci.

Od twoich czasów sławnych tyle się zmieniło,

Że aż szkoda zawracać tym głowę Waszeci”…

 

Na scenę wbiega ksiądz SzAtanek z gitarą

 

Ksiądz SzAtanek (wchodzi w głos chórowi):

 

Dużo wiemy o Tobie, coś na Polaka chadzał,

Masona prezydentem obierał i tratował tłumy,

Ale patrzył i tego by raz zdobyta władza

Dała Ci wszystko, czego obcy nie dał!

Ale ja ci teraz grożę tym niechcianym drewnem,

Choć przed Bogiem za posła nie chcesz jezuity,

Za to, żeś na pola wyganiał bitewne

Gdzie krew i rany polskie, a Twoje profity!

 

Reporter Supertelewizji:

Kręćcie, panowie, kręćcie tego gościa w sukience!

Facet nieźle nawija, posypią się premie!

Wreszcie i nasza stacja zacznie się liczyć na rynku.

 

Człowiek szalony (zrywa się z krzesła i krzyczy):

Cóż z a brednie księże!? Jak możesz tak śpiewać!?

I to w tej godzinie, gdy Polska umiera!...

 

Ksiądz SzAtanek:

A kysz Antychryście! Idź tam skądżeś przybył!

Siostra Cecylia już dawno przewidziała tę sromotę!

Odejdź niewierny!

 

Chór (lekko zdezorientowany, korzystając z okazji, śpiewa dalej swoje):

 

„A my, co rusz, to przed kimś

Kolejnym - na kolanach;

Dalekośmy odeszli

Od siły Waszmość Pana.

Po wciąż to nowych dworach

Pętamy się nie w porę;

Kochamy się w honorach,

Nie znamy się z honorem”.

 

Ksiądz SzAtanek:

Cóż wy o honorze rozprawiacie, głupcy!

Jakiż to honor on wam dał?

Zwodzić się dajecie fałszywym prorokom.

Siostra Cecylia wszystko przewidziała…

 

Pijana grupka młodzieży (zdezorientowana jeszcze bardziej niż chór, ale wstawiona ryczy):

Jest krzyż jest imprezka!

Gdzie jest prezes!

Do samolotu z nimi!

Zdrowie Tupolewa!

 

Widownia rozbawiona bije brawo. Człowiek Szalony siada i chowa głowę w rękach. Ale dalej nie płacze. Twardy.

 

Scena III

 

Coś jakby chatka, szałas, może ziemianka. Na środku stolik. Na stoliku, butelka życiodajnej substancji, dwie musztardówki i talerz z pokrojonym razowym chlebem. Wchodzą Gustaw i Kordian. Gustaw w stroju Europejczyka, choć nie gej. Kordian w chłopskiej sukmanie z czasów insurekcji kościuszkowskiej i w rogatywce, w ręku trzyma kosę na sztorc. Opiera kosę o ścianę i zasiada z Gustawem do stolika. Drżącą ręką nalewa życiodajną substancję do szklanek. Polewając Gustawowi rozlewa ociupinę (Mgła smoleńska – bez zmian).

 

Gustaw:

„Nie bój się nie zabraknie, to krajowa czysta”.

Swoją drogą to z Ciebie chyba komunista.

Tak patriotyczny komuszek.

 

Konrad (nerwowo chwytając szklankę):

Bredzisz jak zwykle!

To, że Wolności pragnę, to znak, żem komunista?

 

Gustaw:

Wiesz, że ja nie o tym, tak zażartowałem,

Dla podtrzymania rozmowy.

Cały czas milczysz, wodzisz mnie po tym lesie

Jak nawiedzony, powstańców szukasz,

A tu dupa!

 

Konrad:

Będą, przyjdą, stawią się,

Jak złoty róg usłyszą!

 

Gustaw (biorąc szklankę):

Jaki róg?

Ocknij się! Żaden róg nie zagrzmi.

To już przeszłość.

Zdrowie!

 

Wypijają obaj. Zagryzają chlebem

Konrad:

Niewierny Tomasz z Ciebie!

A ja Ci powiadam, że róg zagrzmi!

Zobaczysz, jak tylko wiosna nadejdzie,

Ruszą się wszyscy!

Obalą tyranów.

 

Gustaw:

A kto tyran?

 

Konrad:

Ci sami, co 17 września 1939 r. od Wschodu przyszli.

 

Gustaw (śmiejąc się):

Uspokój się! Obsesje masz jakieś.

Ich już nie ma. Upadli dawno…

 

Konrad:

Na cztery łapy!

 

Gustaw:

A Ty wciąż swoje!

I na co Ci ta kosa?

Tym chcesz bolszewika gonić?!

 

Konrad:

Choćby i tym, czym się da!

Nieważna broń, ważny akt wyzwolenia,

Rozumiesz? Wewnętrznego wyzwolenia!

Jeśli je poczujesz – już wygrałeś!

 

Człowiek Szalony (podnosi głowę):

I mnie tak się zdaję.

Ten człowiek wie, co mówi.

Mówi jak wieszcz starodawny

Jak ja!

 

Reporter Supertelewizji:

Ucisz się Pan, Świrze!

Czy jak ci tam?!

 

Gustaw:

Mylisz się mój bracie

Nie walka nam dziś w głowie być powinna, tylko praca.

Bogactwo przez pracę.

Socjalistów wszelakich pokonać trzeba ekonomicznie.

 

Konrad:

To program dobry na wiek XIX. Wtedy wolności gospodarczej było dużo.

Dziś zniewolenie tak ogromne, że do majątku nie dojdziesz.

A jak dojdziesz, przyjdą do Ciebie smutni panowie

I do uległości wobec bolszewickiego Lewiatana zmuszą.

A jak nie, majątek zabiorą.

 

Gustaw:

A ta Twoja kosa, to niby lepsza?

Z którego wieku pochodzi?

 

Konrad (nalewając życiodajną substancję do szklanek):

Tak…

Racja…

Wszyscyśmy głupcy…

Już po nas…

 

Człowiek Szalony (znów podnosi głowę):

Chyba mądra sztuka tu się wykluwa…

Czy śnię?

Czy na jawie przebywam?

 

Gustaw (do Konrada):

„Nie bój się nie zabraknie, to krajowa czysta”…

 

Koniec aktu I

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka