Białorusini i Ukraińcy mieszkający w Polsce twierdzą, że w naszym kraju "zielone ludziki" już są, a następni czekają na możliwość przekroczenia granicy z Białorusią. Do tego celu Putin, nie wiem czy za wiedzą Łukaszenki, wykorzystuje swoich współpracowników z Afganistanu, którzy wyglądem jakoś specjalnie się nie różnią od Irakijczyków czy Syryjczyków. Są dobrze wyszkoleni i zaprawieni w boju. Nie wiadomo tylko, czy mają wspierać przemytników w transporcie emigrantów czy przygotować grunt pod jakąś inną akcję. A może jedno i drugie.
Poza tym naszym ekspertom wydaje się, że jeżeli utrzymamy naszą granicę z Białorusią, to strumień emigrantów zostanie przekierowany na południe czyli przez Ukrainę i Słowację oraz Czechy do Niemiec. Nie sądzę. Po pierwsze odległość. Po drugie to nie zachodnia Europa i Karpaty przejść lub ominąć w dodatku zimą dla ludzi z ciepłych krajów, raczej niemożliwe. Po trzecie idzie zima i rzeki oraz bagna skute lodem ułatwią przekraczanie granicy z Polską, to po co mieliby nadkładać drogi?
Kolejny poważny problem to zielone ludziki (te z wyglądem europejskim) już na terenie Polski mają zostać ubrane w mundury różnych polskich służb. Wspominałam już o tym kilka tygodni temu w tekście pod załączonym linkiem.
https://www.salon24.pl/u/delfina-bo/1168212,zielone-ludziki-zaleja-polske
jeszcze jedno. Koncentracja wojsk białoruskich nie odbywa się na całej długości granicy tylko punktowo i ma odciągać uwagę naszych od słabiej kontrolowanych odcinków. Dlatego też informacja o rozlokowaniu i ilości naszego wojska i służb nie może być publiczną.