O tym, że historia zawsze traktowana jest jako narzędzie polityczne, przekonujemy się nie tylko dziś – w sytuacji, kiedy próbuje się doprowadzić do całkowitego rozpadu jakiejkolwiek sensownej formie edukowania kolejnych pokoleń. W sytuacji, kiedy wiedza nie jest prawem. Jest towarem.
Towarem, który jak każdy inny towar, produkuje się na zamówienie. Tak, aby pasował do polityki zleceniodawcy. Żeby realizował jego cele i – co szczególnie ważne w polityce – żeby podkreślał ideowy charakter. Żeby dopełniał przekaz medialny. Mamy więc Muzeum powstania Warszawskiego – które na zawsze będzie już zasługa ś.p. Lecha Kaczyńskiego. Witold Pilecki zawsze będzie już bohaterem lansowanym przez „środowiska skrajne”. Wszędzie dowiemy się o Powstaniu Styczniowym, czy też Listopadowym. Bez problemu dowiemy się o Wiośnie Ludów – to są wydarzenia regularnie celebrowane. To są wydarzenia, o których każdy Polak i Polka muszą wiedzieć.
W przestrzeni publicznej funkcjonuje pewien kanon, który nadawany jest przez „środowiska patriotyczne” - środowiska, które przypisują sobie swoisty monopol na określanie tego, co jest godne upamiętnienia, a co nie. Co, w zgodzie z politycznym duchem ich liderów, zasługuje na pamięć historyczną, a co nie.
Mówiąc „środowiska patriotyczne”, najczęściej mamy na myśli środowiska „prawicowe”. Stąd też głównie narodowy-prawicowy charakter ma znaczna część świąt w Polsce. Stąd też ten mesjanistyczne określanie dziejów Polski. Stąd także nadawanie religijnych kontekstów różnym wydarzeniom – patrz Cud nad Wisłą.
Kto z nas jednak potrafi powiedzieć coś pozytywnego o Gwardii Ludowej? Kto zgodzi się ze mną, jeżeli powiem, że GL nie była komunistycznym tworem? Kto nie podniesie larum, gdy powiem, że „czerwoni” byli patriotami?
Już same komentarze do tekstu mogą bardzo dobrze pokazać, że buntu nie zbraknie. Tak jak i jadu oraz plugastwa – to jednak inna kwestia.
Historia jest polem walki – walki politycznej. Walki o pamięć i obiektywną ocenę pewnych zdarzeń.
Piszę to w 107 rocznicę wybuchu powstania w Łodzi – tzw Rewolucji 1905r. A raczej pierwszym zbrojnym powstaniem robotników, jaki miał miejsce wśród fali rozruchów w Imperium Rosyjskim.
Wydarzenia z Łodzi były inspirowane przez zwykłych ludzi. Przez robotników. Organizacje lewicowe. Przez ludzi, którzy zwyczajnie nie wpisują się w obecnie panujący etos. Ba, już wtedy ich działania były torpedowane przez obecnych idoli „prawdziwych patriotów” - wystarczy wspomnieć, że wszystkie te działania były torpedowane przez samego Dmowskiego. Niejednokrotnie także, prócz sił carskich, do pacyfikowania powstańców ruszali sami narodowcy...
I być może właśnie dlatego o wielu elementach polskiej historii się nie pamięta. Nie chce się pamiętać. Bo na jaw wyszły by rysy, które mogłyby zniekształcić portrety patriotyczne.
Bo jak na narodowe sztandary wpłynęłaby powszechna wiedza o wkładzie organizacji lewicowych, w odzyskanie niepodległości Polski? Jaki oddźwięk miałoby jawne mówienie o zbrodniach na mniejszościach różnego rodzaju?
P.S. Bohaterom Rewolucji 1905 – hołd i pamięć na wieki.
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka