Polska - wspólnota, czy już jedynie marka?
To, że każdy produkt musi być odpowiednio oznakowany oraz zaprojektowany, wie każdy, kto choć trochę ma do czynienia z kreowaniem wizerunku. Wie o tym także każdy, kto zajmuje się działalnością produkcyjną. Towar, aby się sprzedawać, musi nie tylko spełniać pewne podstawowe kryteria użytkowe – czyli zaspokajać konkretne potrzeby, ale musi również odpowiednio się prezentować. Przykuwać uwagę, informować, zachęcać... stanowić pewną wizytówkę.
Mamy więc całą paletę działań, które wpływają na konsumenta tak, aby kupił właśnie tą, a nie inną rzecz. Oczywiście, prócz odpowiedniego doboru designu produktu, mamy też bardzo ważną rolę jaką spełnia opakowanie danego dobra. Mamy także pewne zabiegi promocyjne, które dodatkowo mają zwiększyć sprzedaż. Stąd też tak wielka siła marki. Czasami samo logo sprawi, że wydaje nam się ta jedna konkretna rzecz, lepsza od wszystkich innych. I bardzo często jest to dość złudne... Ale o tym każdy z nas przekonuje się, gdy markowy produkt jednak zawodzi.
W kontekście odbywających się właśnie Igrzysk Olimpijskich w Londynie, warto by się zastanowić nad tym, jak dobrą marką jest Polska i czy nasi sportowcy – którzy, jakby nie patrzeć, reprezentują tam nasz kraj – są produktami. Czymś, co koniecznie trzeba ometkować i opakować.
Jak pisze na swoim blogu p. Joanna Senyszyn, posłanka znana z swoich radykalnych – teatralnych wręcz, działań, Agnieszka Radwańska wstydzi się polskiej symboliki. Nie chodzi tu jednak wcale o jakąkolwiek wypowiedź „naszej tenisistki”, ale o strój w jakim raczyła wystąpić na korcie. Otóż, p. Agnieszka raczyła ubrać sukienkę jedynie z napisem „POLAND”... Cóż za niepatriotyczna postawa. Cóż za zbrodnia! Reprezentantka kraju winna przecież epatować wręcz Polską. Powinna być jednym wielkim banerem, który mówi – Polska!
Bo oczywiście sam napis to za mało. I nie zdziwiłbym się, gdyby tak mówili „prawdziwi patrioci”. Ta cała dezaprobata płynie jednak od posłanki SLD. I nie chodzi tu właściwie o to, że nie miała ona symboliki polskiej na stroju. Chodzi o to, że przyznaje się ona d swojej wiary i poglądów, ale „nie ma Orła na stroju”. Tak więc pewnie gdyby nie to, że otwarcie wyraża swoje przywiązanie do religii, p. Senyszyn w ogóle nie zwróciłaby uwagi na to, czy i co było na stroju Radwańskiej.
Bo przecież bycie w oporze do religii – ale tylko przy okazji wyborów – to konik posłanki SLD. Temat, z którego słynie i który daje jej pozycję wyjściową. Pewien sens istnienia i pokazywania się przed kamerami. Stąd właśnie dziwi mnie troska o symbolikę państwową na strojach reprezentantów Polski na Igrzyskach.
Owszem, są pewne dokumenty, normujące tą sprawę. Tylko czy nasi sportowcy powinni być traktowani jak chodzące bilbordy i traktowani jak produkty, które są zdatne do czegokolwiek tylko i wyłącznie wtedy, kiedy są odpowiednio ometkowane? Przecież organizator imprezy sportowej zawsze odpowiednio dba o informowanie o osobach biorących w niej udział. Zawsze podaje się kraj który dana osoba reprezentuje. Stacje zajmujące się transmisją wydarzeń sportowych, też odpowiednio informują nas o występujących osobach. Czy ktoś z nas kiedykolwiek, podczas oglądania meczu jakiejkolwiek polskiej reprezentacji, nie wiedział, że startują tam nasi?
Czy jeden orzełek na koszulce sportowca rzeczywiście diametralnie wszystko zmienia i sprawia, że wszyscy momentalne wiedzą, że (przykładowo) ten właśnie biegacz jest Polakiem? Że to akurat ta osoba, z pozostałej masy, jest „nasza”?
Sportowiec buduje swoją markę przez całe życie. Całymi latami pracuje na swój sukces. Dba o to, by stać się rozpoznawalnym. I to właśnie poprzez swoją wytrwałą pracę i osiągane wyniki tworzy swój sukces. Swój sukces, który równocześnie sprawia, że buduje on markę kraju, który reprezentuje. Sukcesu konkretnego sportowca nie tworzy napis na koszulce, ani konkretny symbol na niej zawarty.
Wartość danego symbolu tworzą ludzie. W tym wypadku więc, markę „Polska” budują jej reprezentanci – na każdym polu. Czy można więc wymagać od każdego z nas, aby był otagowany polskością? I czy rzeczywiście chcemy, żeby niektóre osoby i instytucje były z naszym krajem kojarzone? I jak bardzo wartościową marką jest Polska?
Odpowiedź na to pytanie pozostawiam już Wam...
Daniel Kaszubowski - bydgoszczanin, lewak
Nie cenzuruje i nie zgłaszam nadużyć administracji. Uwagi na temat moich poglądów nie dotykają mnie. Tak samo jak gdybania o mój status majątkowy, wiek i orientację seksualną.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka