doku doku
79
BLOG

Racjonalne prawo dotyczące zebr

doku doku Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Warto na wstępnie oswoić się z myślą, że miejskie ulice są przestrzenią naturalnie należącą do pieszych. Po upadku komuny zaczęliśmy likwidować w miastach przejścia podziemne i kładki dla pieszych - w ich miejsce malujemy zebry. Pamiętacie arogancję sowieckich kierowców i ich pogardę dla pieszych? To dlatego za komuny budowano tunele i kładki. Sowieckie kacyki musiały mieć przestrzeń w miastach do rajdowania. Teraz pracowicie usuwamy te relikty sowieckiej pogardy - większość kierowców rozumie, że też czasem stają się pieszymi.

Po upadku komuny zaczęliśmy też zauważać różnicę między osiedlową ulicą, a szosą przecinającą wieś. Zaczęliśmy budować specjalne przeszkody zwane progami lub hopkami. Cały czas wzrasta liczba zebr i hopków w miastach, w miarę, jak nasz naród zaczyna się upodabniać do narodów cywilizowanych.

Niestety ciemniaki wciąż nie potrafią odróżnić city od town - nie mamy nawet polskich odpowiedników tych słów. Inną pozostałością w polskiej mentalności feudalno-sowieckiej jest brak zrozumienia, czym się różni wieś od miasta. Dopiero trzeba pojechać do USA, aby zobaczyć, jak duże są amerykańskie miasta prowincjonalne i czym one różnią się od terenów wiejskich.

Z perspektywy ruchu drogowego i racjonalnego myślenia mamy trzy zupełnie różne modele przestrzeni drogowej (oraz formy przejściowe, ale na razie lepiej skupić się na tych trzech uproszczonych modelach, żeby zacząć rozumieć temat):

1. Obszar zahopkowany - city i osiedla mieszkaniowe - bezwzględne pierwszeństwo dla pieszych - każdy fragment ulicy jest przejściem dla pieszych. Jest oczywiste, że zebra na takiej ulicy ma tylko jedną funkcję - zmusić kierowcę do zwolnienia lub nawet zatrzymania się na widok pieszego w pobliżu jezdni. Bez zebry pieszy i tak ma pierwszeństwo - zebra nie ma więc sensu, jako zwykłe oznaczenie przejścia - musi mieć dodatkową funkcję - funkcję przypominającą znak Stop.

 2. Obszar zazebrowany - town i miasta dyskryminowane, zwane w Polsce "dużymi wsiami" - pierwszeństwo dla pieszych tylko na obszarze zebry. Oczywiście, rynek i osiedla mieszkaniowe, nawet we wsiach, należą do modelu nr 1. W tym modelu mieszczą się także zebry namalowane w terenie niezaludnionym lub niezabudowanym, np. przy przystankach PKS, pomiędzy parkingiem a plażą nad jeziorem itp.

 3. Obszar szybkiego ruchu - autostrady, estakady, tunele... - bezwzględne pierwszeństwo dla pojazdów - żadnych zebr. Taka droga może przebiegać nawet przez city, ale tylko pod warunkiem, że nigdzie nie utrudnia ruchu pieszego.

Teraz już łatwo zrozumieć, że dyskusja o szczegółowych rozwiązaniach może odnosić się tylko do obszarów typ 2. Tylko tutaj istnieje problem bezkarności piratów drogowych, którzy każdego pieszego traktują tak, jakby wtargnął na zebrę. Piraci-prokuratorzy, piraci-adwokaci, piraci-sędziowie doprowadzają do uniewinnienia pirata, czasem pod tak absurdalnym pretekstem, jak np. że było ciemno - tak jakby kierowca nie miał obowiązku jechać z włączonymi światłami. Przepisy prawa muszą jasno definiować pojęcie "wtargnięcia na zebrę".

Moja propozycja jest następująca: Pieszy powinien unieść jedną rękę ponad głowę lub wysunąć stopę poza krawężnik nad jezdnię. Kiedy niesie dwie walizy, musi jedną z nich wysunąć poza krawężnik. Taki sygnał powinien działać na kierowcę, jak zapalenie się czerwonego światła - kierowca musi się zatrzymać. To bardzo proste i naturalne rozwiązanie dla kierowców. Dostrzeżenie zebry lub znaku oznaczającego przejście dla pieszych powinno uruchomić u kierowcy odruch hamowania. Większość kierowców, jakich znam, tak właśnie się zachowują - zdejmują nogę z gazu, a nawet naciskają lekko na hamulec, jeśli jadą więcej niż 50. To powinno być po prostu uściślone w przepisach - nie tylko w "obszarze zabudowanym", ale także w odległości 30 m przed zebrą powinno obowiązywać to samo ograniczenie prędkości.

doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo