doku doku
175
BLOG

Cywilizacja śmierci na jeziorach

doku doku Społeczeństwo Obserwuj notkę 5

Mam za sobą wstęp do wakacji - 10 dni na jeziorach - trochę na żaglach, trochę u szwagra wędkarza. Od lat zawsze kilka dni około maja spędzam na jeziorach. W ciągu ostatnich 20 lat dwa razy zdarzyło się nam popływać nawet pod koniec kwietnia, ale w tym roku wiosna była taka marna... Najważniejsze, żeby zdążyć przed końcem roku szkolnego, kiedy jeziora jeszcze są czyste i niezatłoczone. Niestety, nawet poza sezonem weekendy z roku na rok są coraz gorsze.

Hałas i smród spalin - to wydaje się największą przyjemnością współczesnych polskich weekendowiczów. Zaczynają swój taniec śmierci już w piątek. Motorówki i skutery na wodzie, kłady i inne pierdziawki na drogach leśnych, motolotnie w powietrzu...Płynąc sobie łódką po jeziorze wdychaliśmy zapachy spalin, słuchaliśmy warkotu pierdziawek i zastanawialiśmy się, dlaczego ci ludzie nie jadą z tym swoim domkiem kempingowym wypoczywać na jakiejś stacji benzynowej, zamiast taszczyć ze sobą dodatkowo skuter wodny czy łódkę na przyczepie. Przy okazji zauważyliśmy (nie pierwszy raz), że na kładach i skuterach wodnych jeżdżą przeważnie straszne grubasy. Może to kwestia siedziska, które pozwala grubasowi wypocząć po trudach prowadzenia samochodu. Coraz więcej grubasów przesiada się z samochodów na motocykle... Cywilizacja śmierci wyhodowała sobie nowy gatunek podczłowieka - grubego miłośnika spalin, korków i hałasu.

Gdyby ten problem był tylko sprawą wewnętrzną i kwestią upodobań podludzi na pierdziawkach... Niestety ryk silników i zanieczyszczanie środowiska niszczy zdrowie nam wszystkim... i to nie tylko w skali lokalnej (wdychanie spalin i niszczący zdrowie wpływ decybeli), ale także w skali globalnej. Kiedy porównamy jezioro z pierdziawkami i jezioro w tzw. strefie ciszy, gdzie normalni ludzie pływają sobie normalnymi cichymi żaglówkami, kajakami, łódkami, rowerami wodnymi... gdzie w lesie przy brzegu nie wyskoczy na człowieka grubas na kładzie, gdzie nad głową nie przeleci nagle rycząca motolotnia ze śmiejącym się łobuzem, który nawet  własnego śmiechu nie jest w stanie usłyszeć. Porównajmy więc ile energii zużywają ludzie odpoczywający nad jeziorem w trefie ciszy, a ile - "odpoczywający" nad zwyczajnym jeziorem, którzy zamiast żeglować lub wiosłować, wolą słuchać ryku silnika na jeziorze; zamiast spacerować po lesie, słuchać ptaków i wdychać aromatów, wolą pierdzieć kładami. Ile paliwa dziennie zużywają te wszystkie pierdziawki nad jeziorem?

I teraz element programu naszej partii, czyli sedno notki: strefy ciszy. Oto co politycy mogą zrobić dla zdrowia obywateli i dla ochrony przyrody ojczystej przed trucicielami i niszczycielami Polski: wprowadzić więcej stref ciszy! A może warto zmienić nazwę? Zamiast "strefa ciszy" powiedzmy "strefa zdrowia". Słowo "cisza" jest niezręczne - kojarzy się z traktowanie dorosłych jak dzieci. Co innego, gdy w wytwórni filmowej na drzwiach do sali nagrywania postsynchronów jest napis ze słowem "cisza", ale w ośrodku wczasowym nad jeziorem wygląda to źle. Ponadto "strefa zdrowia" mogłaby zawierać dodatkowe ograniczenia, np. dotyczące śmiecenia czy odprowadzania ścieków



doku
O mnie doku

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo