Dorota Kania Dorota Kania
9157
BLOG

Koszmar z ulicy Czerskiej

Dorota Kania Dorota Kania Rozmaitości Obserwuj notkę 106

 Regularne ataki na Antoniego Macierewicza są jednym z podstawowych elementów walki „GW” z tymi, którzy chcą ujawnić prawdę o Smoleńsku. Jednak wysiłki „Wyborczej” niewiele dają, mimo że do kłamstwa smoleńskiego zaprzęgnięto sprawnych propagandystów i spolegliwych naukowców. Powód takiego stanu rzeczy jest prosty – Polacy już nie wierzą Michnikowi i jego ferajnie.

„Gazeta Wyborcza” po raz kolejny zaatakowała Antoniego Macierewicza. Znów opublikowała tekst o czymś, czego nie było – co jest zresztą stałą praktyką tej gazety. Dlatego gdy ludzie na spotkaniach pytają mnie, do czego jeszcze w swoich insynuacjach może się posunąć „GW”, odpowiadam: „Do wszystkiego”.

Wygadywanie bzdur to dla „Wyborczej” norma. Wystarczy przypomnieć artykuły na temat rzekomej kłótni gen. Andrzeja Błasika z kapitanem Arkadiuszem Protasiukiem rano 10 kwietnia 2010 r., która miała się odbyć tuż przed wylotem tupolewa do Smoleńska. Po serii kłamliwych publikacji okazało się, że żadnej kłótni nie było, ale to nie przeszkodziło funkcjonariuszom medialnym z gazety Michnika publikować nadal niepotwierdzone bzdury na temat katastrofy smoleńskiej.

Macierewicz – kompleks Adama Michnika

Żeby zrozumieć dzisiejsze działania „GW” wobec Antoniego Macierewicza, trzeba cofnąć się kilkadziesiąt lat. Antoni Macierewicz był wówczas postrzegany na Zachodzie jako jeden z liderów opozycyjnego podziemia, co bardzo niepokoiło środowisko związane z Adamem Michnikiem.

Piszą zresztą o tym w swoich raportach funkcjonariusze komunistycznej bezpieki, którzy prowadzili inwigilację opozycji. Między innymi – w październiku 1981 r. inspektor W. Kaszkur zanotował: „Michnik w rozmowie przeprowadzonej w dniu 12. 10. br. z Konradem Bielińskim, Grażyną i Grzegorzem Labudą wystąpił z propozycją zrobienia filmu, który będzie odbiciem życia A. Macierewicza. Figurant podjął się napisania szkiców scenariusza do filmu w formie listu i razem z Kuroniem rozpracują go na sceny do filmu. Zdaniem figuranta w tym »trzeba Macierewicza ugotować«. [...] Natomiast E. Smolar zasygnalizował odczuwalną niechęć osób związanych z emigracją na Zachodzie do osoby A. Michnika, którego do tej pory nie mogli atakować, ponieważ należał on do KOR u. Według Smolara, bohaterem narodowym na emigracji może zostać Antoni Macierewicz”.

Jak widać, po trzydziestu latach „Wyborcza” wciąż ponawia próby zdyskredytowania Macierewicza. To dlatego nieustannie opisuje swoje imaginacje na temat posła PiS u. Dopuszcza się nawet sugestii, że może być on rosyjskim agentem (!). Gazeta ta produkuje nowe kłamstwa, mimo że w ubiegłym roku Antoni Macierewicz wygrał prawomocnie proces z Agorą, wydawcą „GW” (Agora jest zobowiązana przez sąd do przeproszenia Antoniego Macierewicza za nieprawdziwe informacje, które o nim pisała).

Cyngle w akcji

W „GW” piórem Pawła Wrońskiego opisała rzekomy, krytyczny wobec działań Macierewicza audyt, który miał powstać za rządów PiS u. Miał go przygotować w 2007 r. minister Zbigniew Wassermann, koordynator ds. służb specjalnych. Na stopień cynizmu redaktorów z Czerskiej wskazuje fakt, że w tekście powołano się na osoby, które już nie żyją – ministra Wassermanna oraz kryptologa Jerzego Urbanowicza. Oczywiście szybko się okazało, że takiego audytu nie było.

Nie jest to pierwsza hucpa w wykonaniu „GW”. Niedawno Jacek Żakowski na pierwszej stronie tej gazety pytał: „Prezesie, kim pan jest?”. To pytanie było skierowane do Antoniego Macierewicza, wiceprezesa PiS u. Żakowski w swoim tekście sugerował, że Macierewicz jest rosyjskim agentem. A cała jego tyrada dotyczyła rzekomego tłumaczenia na język rosyjski raportu z weryfikacji WSI przed jego oficjalną publikacją. Warto zauważyć, że tekst Żakowskiego ukazał się już po zamieszczeniu przez portal Niezależna.pl dokumentów, z których jednoznacznie wynikało, że raport przetłumaczono dopiero w czerwcu 2007 r. (cztery miesiące po jego publikacji). Cała sprawa z rzekomym tłumaczeniem okazała się kłamstwem, ale żaden z atakujących Macierewicza dziennikarzy nie przeprosił, nie przyznał się do błędu – więcej, wciąż wprowadzał w błąd swoich czytelników.

Fałszowanie rzeczywistości

Biorąc jednak pod uwagę wcześniejsze zachowania medialnych funkcjonariuszy, występ Żakowskiego nie jest zaskoczeniem. Wystarczy przypomnieć inne skandaliczne teksty „GW” – jedną z takich perełek jest artykuł Wojciecha Czuchnowskiego (nazywany przez blogerów Cuchnowskim z racji „osiągnięć” na medialnym froncie walki) pt. „Ubecka lista krąży po Polsce” z 29 stycznia 2005 r. Sprawa dotyczyła skopiowania przez Bronisława Wildsteina listy katalogowej Instytutu Pamięci Narodowej, na której znalazły się nazwiska osób zarejestrowanych jako tajni współpracownicy, osoby rozpracowywane przez komunistyczną bezpiekę oraz nazwiska funkcjonariuszy służb specjalnych PRL u. Tekst zawierał wiele błędów i fałszywych informacji, m.in.: wbrew słowom Czuchnowskiego nie była to lista agentów, nie zgadzała się liczba nazwisk, a Wildstein mówił o niej na antenie RMF wcześniej, niż opisał to Czuchnowski. „Jego histeryczne teksty stworzyły atmosferę, w której ówczesny naczelny »Rzeczpospolitej« Grzegorz Gauden zdecydował się wyrzucić Wildsteina z pracy” – tak kilka lat później na łamach „Rzeczpospolitej” skomentował tę historię Piotr Semka. Czuchnowski zresztą za swoje kłamstwa przepraszał już na łamach „GW”, w 2005 r. np. kajał się za napisanie nieprawdy o firmie MDI.

Kłamstwo smoleńskie

Regularne ataki na Antoniego Macierewicza są jednym z podstawowych elementów walki „GW” z tymi, którzy chcą ujawnić prawdę o Smoleńsku. Gazeta ta wciąż propaguje kłamstwa o katastrofie smoleńskiej. Wspomniana wcześniej rzekoma kłótnia gen. Błasika i kpt. Protasiuka to zaledwie promil tego, co wyprawia towarzystwo z ul. Czerskiej. Głównodowodzącą na tym odcinku frontu jest Agnieszka Kublik. Została ona oddelegowana do prowadzenia w styczniu ubiegłego roku w siedzibie Agory debaty dotyczącej przyczyn katastrofy smoleńskiej. Spotkanie było otwarte dla publiczności i transmitowane na żywo w internecie. Debata, która miała pogrążyć Antoniego Macierewicza jako szefa parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej i upokorzyć jego ekspertów, okazała się klęską i kompromitacją Adama Michnika i jego ludzi. Można o tym się przekonać oglądając zapis debaty – na twarzy Michnika widać wściekłość, gdy zrozumiał, że przegrał tę potyczkę. Wbrew bowiem oczekiwaniom redaktora w dyskusji z Maciejem Laskiem wzięli udział m.in. pełnomocnik rodzin smoleńskich, eksperci oraz zwykli ludzie, którzy chcieli poznać prawdę o śmierci prezydenta RP i towarzyszącej mu delegacji. Okazało się, że Maciej Lasek i zaproszeni przez Agorę specjaliści nie mogli sobie poradzić w rzeczowej dyskusji.

To przykład, że wysiłki „Wyborczej” niewiele dają, mimo że do kłamstwa smoleńskiego zaprzęgnięto sprawnych propagandystów i spolegliwych naukowców. Powód takiego stanu rzeczy jest prosty – Polacy już nie wierzą Michnikowi i jego ferajnie.

Tekst ukazał sięw "Gazecie Polskiej Codziennie"

 

 
 
 

Dziennikarka, pisarka ( "Resortowe dzieci" i nie tylko), scenarzystka, reżyser

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości