Dolnośląski Ośrodek Studiów Strategicznych Dolnośląski Ośrodek Studiów Strategicznych
195
BLOG

Krakowczyk: W obronie „zakazywanej pamięci”

Dolnośląski Ośrodek Studiów Strategicznych Dolnośląski Ośrodek Studiów Strategicznych Polityka Obserwuj notkę 2

Trzy tygodnie temu lwowscy radni uchwalili apel do radnych sejmiku województwa podkarpackiego w którym zarzucili „otwarte zakłamywanie roli Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) w historii Ukrainy i próbę narzucenia Ukraińcom fałszywą wizję przeszłości”. Apel ten odnosi się do przyjętej pod koniec grudnia rezolucji podkarpackich samorządowców w sprawie „upamiętnienia ofiar ludobójstwa dokonanego na Polakach na dawnych Kresach Wschodnich przez zbrodniarzy z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i UPA”. Lwowscy radni uznali, iż „oświadczenie to jest prowokacyjne i jest wyrazem ingerencji w wewnętrzne sprawy Ukrainy”, będąc zarazem „nieudolną próbą narzucenia przez Polskę Ukraińcom skrajnie zaangażowanej i wykrzywionej wizji historii Ukrainy w ubiegłym stuleciu”. Zarzucili również że "w latach 1918-1920 rękoma Rosji i Polski doprowadzono do zniszczenia Ukraińskiej Republiki Ludowej i Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej”, a okres międzywojenny nazwano latami „»pacyfikacji«, a w rzeczywistości terroru państwowego wobec narodu ukraińskiego w totalitarnej Polsce kierowanej przez (Józefa) Piłsudskiego".
czego symbolem miał być „obóz koncentracyjny w Berezie Kartuskiej, stworzony przez polski reżim dla represji przeciw Ukraińcom”. Tyle apel radnych Lwowa.

 

Cóż, żaden człowiek nie lubi gdy wytyka mu się jego przewinienia, tak samo żaden naród nie lubi jak przypomina mu się zbrodnie, wyjątkowo zaś te popełnione w imię „walki o wolność”. Szczególnie ma to miejsce w wypadku narodów, które same przez dziesięciolecia wiele wycierpiały i wciąż postrzegają się przede wszystkim jako ofiary. I tak też wygląda sytuacja w przypadku Ukraińców. Po pierwszej wojnie światowej, mimo ofiarnej walki okupionej ogromną ilością istnień ludzkich nie udało im się utrzymać wywalczonej na krótko niepodległości i tereny przez nich zamieszkałe podzielone zostały między Polskę i Rosję Radziecką na okres prawie dwóch dekad. Występował jednak kolosalna różnica między sytuacją Ukraińców na wschód i zachód od Zbrucza.

 

Po radzieckiej stronie w wyniku planowej polityki Moskwy i sztucznie wywołanej klęski głodu i tak zwanego „rozkułaczania” tylko w latach 1932 – 1933 na Ukrainie zmarło lub został wymordowanych w sumie kilka milionów ludzi. Jakakolwiek więc mowa o »pacyfikacji« i terrorze wobec narodu ukraińskiego może być odnoszona jedynie do totalitarnych rządów Związku Radzieckiego.

 

W tym czasie Ukraińcy zamieszkali na terytorium II Rzeczypospolitej posiadali swoją reprezentację w polskim parlamencie, podobnie jak i inne mniejszości narodowe. Mimo tego wzajemne stosunki między polskim ziemiaństwem i władzami, a włościaństwem ukraińskim na Kresach naznaczone były w dużym stopniu niechęcią. Zaostrzenie sytuacji nastąpiło w 1930 roku z chwilą podjęcia przez OUN akcji sabotażowych i ataków przeciwko ośrodkom administracji publicznej, polskim dworom i infrastrukturze. Odpowiedz polskich władz w postaci pacyfikacji ukraińskich wsi, tych w których potwierdzone zostało istnienie komórek OUN, nie miała w najmniejszym stopniu charakteru terrorystycznego. I jakkolwiek ówczesne działania polskiego wojska i policji, polegające na niszczeniu ukraińskiego mienia w wyniku przeszukiwania wsi i bicia podejrzanych o działalność antypolską nie stanowią chlubnej karty w historii II Rzeczypospolitej, to były one podyktowane wcześniejszymi terrorystycznymi działaniami OUN, co zresztą potwierdziło śledztwo podjęte w wyniku skarg ukraińskich organizacji przez Ligi Narodów. Trzeba przy tym mocno podkreślić, że trwająca dziesięć tygodni akcja pacyfikacyjna przebiegła bez jednego wystrzału, choć źródła ukraińskie podają, iż w jej wyniku wskutek pobicia zmarło od 7 do 35 osób.  

 

Tymczasem działania OUN i UPA w okresie II wojny światowej na Wołyniu i we Wschodniej Małopolsce stanowiły zbrodnię ludobójstwa w pełnym tego słowa znaczeniu. Przypominanie o tych tragicznych wydarzeniach i ich ofiarach nie stanowi w żaden sposób ani „prowokacji”, ani „zakłamywania” ani „narzucania” czegokolwiek. Wymordowanie kilkudziesięciu tysięcy Polaków przez członków OUN, UPA i wielu niezaangażowanych politycznie Ukraińców stanowi po prostu fakt historyczny tak niezaprzeczalny, jak niezaprzeczalnym faktem jest zagłada Żydów w czasie II wojny światowej, czy śmierć milionów mieszkańców Ukrainy w czasie Wielkiego Głodu w latach 30 – tych i żadne próby usprawiedliwiania tych wydarzeń, czy zarzucanie Polakom przedwojennych represji tego nie zmieni. W świetle tych wydarzeń, osoby biorące w nich udział trzeba określić mianem morderców, a politycznych i wojskowych przywódców zarówno OUN jak i UPA, którzy zdecydowali o wymordowaniu Polaków mianem ludobójców, a nie, jak próbuje się to czynić obecnie na Ukrainie, bohaterów. Trzeba bowiem pamiętać, iż zarówno „rzeź wołyńska” jak i morderstwa na Polakach na obszarze Wschodniej Małopolski, nie były efektem nagłego zrywu ludności ukraińskiej przeciw Polakom, ale z góry zaplanowanym przez politycznych i wojskowych przywódców OUN i UPA aktem eksterminacji przedstawicieli narodu polskiego na ziemiach, którego celem było „oczyszczenie” z „elementu polskiego” terenów, które ich zdaniem po wojnie miały przypaść niepodległej Ukrainie. Założenia były jasne: jeśli obszary te pozbawione będą ludności polskiej i zamieszkałe tylko przez ukraińską, to jedyne roszczenia do nich będzie mogła zgłaszać Ukraina. Jak do tego doprowadzić? Zabić wszystkich Polaków na tym terenie.

 

Morderstwo a na Polakach trwały od 1943 roku i miały charakter regularny. Zaczęto od skrytobójczych zabójstw lokalnych przedstawicieli polskiej inteligencji, a od 1942 roku przystąpiono do rzezi całych osad. OUN i UPA atakowały tam gdzie Polacy byli bezbronni, a więc na wsiach, gdzie liczba mieszkańców była na tyle nieliczna, iż dawało to pewność całkowitego zaskoczenia i pozbawienia możliwości obrony. Zabijano każdego, mężczyzn, kobiety i dzieci, młodych i starych, z braku wystarczającej ilości broni palnej, często przy pomocy narzędzi gospodarskich jak siekiery czy widły. Huta Pieniacka, Parośl I, Korościatyń czy Poryck to tylko niektóre z miejsc będących świadkiem tragedii narodu polskiego.

 

Ułatwieniem dla działa OUN i UPA był fakt, iż do roku 1942 Polskiemu Państwu Podziemnemu nie udało się stworzyć struktur partyzanckich na obszarze Wołynia i Wschodniej Małopolski, w związku z czym miejscowa ludność polska zdana początkowo była zdana na własne siły w kwestii organizacji obrony. Mimo tego w kilku przypadkach polskiej samoobronie udało się skutecznie powstrzymać napady sił ukraińskich. 

 

Należy zwrócić uwagę na fakt, iż poparcie dla działań UPA wśród ludności ukraińskiej nie było całkowite. Wielu Ukraińców zginęło z ręki swoich rodaków ukrywając bądź broniąc polskich sąsiadów przed upowcami. Przeciwko morderczym praktykom nie było również zgody wśród samej kadry polityczno – wojskowej. Niektórzy spośród członków OUN i UPA metody stosowane przez swoich kolegów w czasie rzezi wołyńskiej wprost nazywali bandyckimi. Dziś jednak samorządowcy z zachodniej Ukrainy wolą tytułować moralnie odpowiedzialnego za mordy na Polakach Stiepanowi Banderze i głównemu wykonawcy rzezi Romanowi , zamiast docenić tragedię setek Ukraińców, którzy czysto ludzki odruch obrony sąsiadów przed morderstwem sami przypłacili życiem.

 

Zwycięstwo w ostatnich wyborach prezydenckich na Ukrainie Wiktora Janukowycza pozwala mieć nadzieję, że zachodnioukraiński nacjonalizm utraci poparcie władz centralnych. Potwierdzeniem tych nadziei jest niedawne oświadczenie nowego prezydenta o planowanym odebraniu Banderze tytułu bohatera Ukrainy. Wciąż jednak należy dbać o zachowanie prawdy historycznej i uświadamianie w Polsce, na Ukrainie i w całej Europie tragedii tysięcy Polaków z Wołynia u Małopolski Wschodniej.

 

Na koniec jeszcze jedna refleksja. Gdyby wydarzenia sprzed ponad 65 lat rozpatrywać z punktu widzenia dzisiejszych standardów międzynarodowych miejsce przywódców OUN i UPA byłoby na ławie oskarżonych Międzynarodowego Trybunału Karnego.

 

Sławomir Krakowczyk

Absolwent stosunków międzynarodowych Uniwersytetu
Wrocławskiego, doktorant w Zakładzie Studiów nad Geopolityką
Instytutu Studiów Międzynarodowych UWr, specjalizuje się w zakresie
historii i teorii konfl iktów zbrojnych oraz teorii strategii. Członek
DOS

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka