Rozsadnym jest chyba założyć że pojedyńcza osoba nie napisała umowy CETA a najbardziej prawdopodobnie w pisaniu tego dokumentu brały udział grupy przedstawicieli kilkunastu czy kilkudziesieciu roznych dziedzin będących tematami CETA. Zakładam że takiego dokumentu który jest niejako pierwowzorem w dziedzinie wolnego handlu między Kanadą i Europą nie pisze się w napływie emocji i w ciągu jednego weekendu, lecz jest to dość mozolna i długotrwała praca róznych grup roboczych z Europy i z Kanady pracujacych nad specyficznymi tematami wyeleminowania cel i w poszukiwaniu kompromisu. A potem kiedy było to już gotowe na poziomie grup roboczych, jakaś inna grupa musiała pozbierać to w całość po to zeby powstał dokument pierwowzór, który nota bene był już dostępny i debatowany przez Europejczyków i Kanadyjczyków od kilku dobrych lat.
Bazując na powyższych założeniach czuję się usprawiedliwionym stawiając tezę, że tekst CETA w świetle faktu bycia dokumentem całościowym a zarazem technicznym jest trudnym do zrozumienia dla pojedyńczego osobnika nawet jak przeczyta te 1600 stron tekstu i tabelek 1000 razy. (Comprehensive w wolnym tłumaczeniu znaczy zawierajacy bardzo dużo, większość lub wszystko co potrzebne - obejmuący całość)
Pojedyńcza osoba może mieć uzasadnione trudności z właściwą oceną dokumentu CETA i w związku z tym oczekiwanie jest takie, że Rząd powinien powołac rownoległy tematycznie zespół polskich recenzentów kompetentnych przynajmniej w kluczowych dziedzinach i rozlokować ich prace recenzyjną zgodnie z tematyką i dziedzinami CETA. Mam nadzieję że Rząd juz to zrobił i nie pozostawił tego pod ewaluację i na pastwę tym średnio douczonym politykom.
Tym samym można oczekiwać że zależnie od dziedziny gospodarki czy rolnictwa będą istniały bardziej lub mniej korzystne zasady CETA i beda miały różne odcienie korzyści dla każdego z krajów wspólnoty europejskiej i ich dziedzin gospodarki. Podobnie jak w Kanadzie, gdzie jest czuć że pewne prowincje skorzystają więcej inne mniej, tak samo jak jedne dziedziny produkcji rolnej wyjdą na tym z zyskiem inne będą jakby poświęcone dla tzw "dobra sprawy". Polakom w Polsce natomiast powinna przyświecać myśl że rozumiejąc CETA pozwoli to Polsce na bardziej efektywne łagodzenie nieporządanych dla polskiej gospodarki skutków ubocznych i czerpanie większych korzyści tam gdzie jest to możliwe.
Mówi się cały czas, tu na S24 też o korzyściach z CETA dla Korporacji. Korporacja stała się słowem straszakiem, a kiedy brak jest argumentu to argument wszechmocy korporacyjnej zamyka każdą diskusję. Otóz każde gospodarstwo rolne w Kanadzie może być korporacją niezależnie od wielkości. Farmer który zinkorporował swoją farme ( Stał sie Inc., Incorporated, Corp. Corporation itp itd) może dzieki temu korzystać z wielu ułatwień podatkowych... chociażby takiej że na cele obniżenia bierzacego podatku od dochodu, straty korporacji z poprzednich lat mogą być odejmowane od bieżących zysków, do około chyba 5 lat do tyłu.
Zachęcam do myślenia pozytywnego o CETA. Uważam że Polska powinna wypracować sobie swój własny stosunek do CETA i zacząc działać preemtywnie poprawiając struktury tym samym promując ten agreament, a nie oglądać sie na Belgię, Francję, Holandię lub Danię. Te kraje niewątpliwie europejskie jednak jakże inne od Polski. Sam fakt że populacja Polski jest porównywalna ilościowo do kandyjskiej (37 mln dla uproszczenia), a Polska dzięki swojej obecności w Europie staje się częścią CETA i dostaje dostęp do kraju który jest bogaty we wszystkie surowce i ma powierzchnie ponad 30 razy większą od Polski powinno być dla Polaków argumentem niejako wiodącym.
Innym argumentem o którym większość nie chce słyszeć to niepewnośc i trudna do przewidzenia przyszłość Wspólnoty Europejskiej. Właśnie co mamy Brexit, a inne exity mogą nastąpić z czasem a kłótnie napewno nie ustaną. I co wtedy?
