Mamy nowy rząd. PiS przeszło do opozycji. Z ostatnich sondaży opinii społecznej wynika, że rząd Donalda Tuska ma przeszło 60% poparcia. Polacy znowu czekają na zmiany na dobre, na cud. Zadaję sobie pytanie, jak długo Polacy będą optymistycznie nastawieni do nowej władzy? Wszystko zależy od pierwszych 100 dni rządów POPSL-u. Podczas kampanii wyborczej Platforma Obywatelska złożyła wiele obietnic, pod hasłem: „Polska zasługuje na cud gospodarczy”. Hasło trafnie ujęte, bo to, że nasz kraj zasługuje na cud, to wcale nie znaczy, że go otrzyma. Drugim hasłem PO jest: „By żyło się lepiej. Wszystkim!”. Czy teraz Państwo wiedzą, dlaczego sondaże są tak dobre dla nowego rządu. Jak dodamy do tego hasło „Porozumienie Służy Ludziom” , to rozumiemy już dlaczego są tak dobre wyniki w społecznego poparcia w sondażach. Tylko od premiera Tuska zależy, jak długo utrzyma się tak wielki optymizm w narodzie. Jakie decyzje i ich skutki powstaną podczas pierwszych trzech miesięcy, takie będzie utrzymanie tych pozytywnych nastrojów, bądź ich gwałtowny spadek. Niestety pierwsze decyzje rządu POPSL, były typowo rozrachunkowe, dotyczyły spraw „około macierewiczowych”, media donoszą o (tradycyjnym dla polskiej sceny politycznej), wymiataniu urzędów i spółek skarbu państwa z pisowców. Co prawda, rząd mamy od piątku, wymiatanie po poprzedniej ekipie nie jest niczym nowym w państwie postkomunistycznym, gdzie z reguły obowiązuje zasada TKM-u, dlatego ze zrozumieniem przyjmuję to, że hasło By żyło się lepiej na razie zostaje wprowadzane w życie dla wyłącznie koalicjantów. Wyborcy - poddani, publiczność czekają na swoją kolejkę. Nam, Narodowi, na razie pozostaje optymizm powyborczy, niczym w Nowy Rok i Dzień Radości Narodowej, który ustalił jednorazowo pan premier, a zafundowali nam go trener Leo Benhaker z Edim Smolarkiem i reszta polskich piłkarzy. Tylko na jak długo wystarczy nam tego optymizmu? I czy wykorzysta to nowy premier z nowym rządem? Szczerze życzę im tego, tym bardziej że na ulicach miast czają się już lekarze, pielęgniarze i nauczyciele, którzy czekają na cud czyli podwyżki albo sygnał do strajków.
Z drugiej strony barykady mamy Jarosława Kaczyńskiego, szefa partii przegranej, na którą głosowało przeszło 5 mln wyborców. Ten przywódca PiS traktuje przegraną jak sukces i ani myśli zrezygnować z przywództwa. Trafnie wielu zauważyło, że przywódca jednej z największych partii, zachowuje się jak dziecko siłą zabierane z piaskownicy, a w swoim zachowaniu po porażce wyborczej przebija histerię Tuska w 2005 roku. Żaden z tych panów nie potrafi przyznać się do klęski, żaden nie przeprosił za porażkę. Za to, tak jak D.Tusk, J.Kaczyński likwiduje wszelką opozycję wewnątrzpartyjną. L.Dorn, K.Ujazdowski czy Zalewski są podobnie traktowani jak J.M.Rokita czy Z.Gilowska, czy Piskorski. Oczywiście J.Kaczyński słusznie zauważył, że kłopotów partyjnych nie powinno się wynosić na zewnątrz, ale zamiast sam sobie zadać pytanie czy to upublicznianie problemów nie jest efektem braku zrozumienia i jakiegokolwiek dialogu z nim samym, postanowił nałożyć karę na niewiernych współtowarzyszy? W grudniu jest zjazd (sorry, konwencja) PiS, podsumowujący wybory. Trudno jest się oprzeć wrażeniu, że przywódcy naszych największych partii politycznych zachowują się tak jak tyrani np. komunistyczni. Od razu przypomina się przypadek premiera Kazimierza Marcinkiewicza, który był najpopularniejszym i najlepiej ocenianym politykiem w Polsce za czasów swojego rządu, a który z dnia na dzień został wyrzucony ze stanowiska premiera i nikt nie wiedział dlaczego? J.Kaczyński miał poprowadzić „silną ręką” rządy PIS-u do zwycięstwa, poprowadził do porażki we wcześniejszych wyborach. Tusk wygrał wybory, między innymi, opierając się na tzw. rządzie cieni, po wyborach zdecydował się na innych ministrów. Czy przywództwo polityczne Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego skończy się tak jak Leszka Milera i zastąpią ich młodzi zdolni i niepamiętający czasów „rządów silnej ręki”, Czy może wprowadzą odrobinę demokracji we własnych partiach. Poczekamy, zobaczymy. Jednak Polski i Polaków nie stać na długie oczekiwanie, zadłużenie kraju, ciągły spadek siły nabywczej złotówki, mimo spadku ceny dolara. Czy politycy zauważą, że Polacy od wielu lat przeżywają zbiorową huśtawkę nastrojów maniakalno-depresyjnych (od nastrojów wysoce optymistycznych do wielce pesymistycznych). Bo ile można wierzyć w programy i hasła polityczne, głosować przeciwko komuś i trwonić jedyną niepowtarzalną okazję rozwoju wspólnie z Europą, w wolnym kraju. Wierzę, że program rządu POPSL nie zamknie się na sposobach usunięcia Kamińskiego z CBA.
Inne tematy w dziale Polityka