Everyming Everyming
199
BLOG

Nowy konserwatyzm & Ortopraksja

Everyming Everyming Polityka Obserwuj notkę 0

image


Żyjemy w epoce wojen kulturowych, gdzie zintegrowane i ciągłe doświadczenie jednostki jest szturmowane przez zalew sprzecznych informacji. Ofiarami wojny kulturowej są rozproszeni, wewnętrznie zdezintegrowani i po prostu nieszczęśliwi ludzie. W tej wojnie - ze względu na rozwój technologiczny - biorą udział jednostki a nie narody, klasy czy grupy.


Myślenie grupowe w Internecie – jak pokazały ostatnie lata – przybiera wyjątkowo niefortunny kształt. Wściekłość i głupota są podjudzane, wręcz zarządzane np. przy pomocy botów i fałszywych kont. Wydaje mi się, że trudno jest zbudować zdrową wspólnotę przez Internet; uczciwy i jednocześnie asertywny dialog to fundament interakcji w Internecie. 

Nowy konserwatyzm priorytetyzuje tożsamość indywidualną ponad tożsamość grupową. Człowiek najpierw jest sobą, dopiero potem swoją narodowością, kulturą, rasą czy orientacją seksualną. Poświęcenie "siebie" jakiejś grupowej sprawie zazwyczaj skutkuje samo zatraceniem. Dlatego człowiek nie poświęca "siebie" wobec swojej narodowości, kultury, rasy czy orientacji seksualnej. Raczej angażuje się w kwestie grupowe jako indywidualność, poświęca się bez samozatracenia - a to duża różnica. Człowiek samoświadomy i znający siebie jest także bardziej wartościowym uczestnikiem debaty publicznej.

W epoce wojen kulturowych i zalewu informacją, higiena psychiczna czy kręgosłup moralny to podstawa i konieczność. Taki kręgosłup jest zresztą fundamentem postawy konserwatywnej. Oznacza on zakorzenienie w moralności; wysokiej jakości prowadzenia się, samodyscyplinie i mądrej odpowiedzialności. Tych cech nie da się sfabrykować asocjacjami narodowymi, rasowymi, klasowymi czy seksualnymi. Spójny kręgosłup moralny to także realna alternatywa od rozpłyniętego i amoralnego życia człowieka liberalnego.

Oto wniosek ostatnich lat masowego uspołecznienia i upolitycznienia Internetu: Przeniesienie środka ciężkości na kwestie społeczne, ekonomiczne czy polityczne masowo gubi ludzi. Odwracają oni uwagę od własnej kondycji moralnej i angażują się w polaryzujące spory. Te spory i kłótnie rujnują ich kondycję moralną, deprawują ich moralnie. Obciążanie odpowiedzialnością grup klasowych, rasowych czy politycznych jest po prostu błędną atrybucją prowadzących do kontrproduktywnych sporów. Konserwatyzm nie ma przyszłości, jeżeli zafiksuje się na polityce tożsamości i myśleniu grupowym.

Nowy konserwatyzm opiera się na elementach będących podstawą temperamentu konserwatywnego, jednak akcentuje ich osobistą internalizację.  

George Lakoff podsumował je jako "metafory o najwyższym priorytecie"   

Są to:

  1.  Siła moralna wyrażona wertykalnie (bycie dobrym to bycie wysoko, bycie złym to bycie nisko, czynienie zła to upadanie)
  2.  Dobro i zło to realne siły, które przenikają osobiste działanie
  3.  Siła moralnę moralną można wyćwiczeć dzięki praktyce (ćwiczeniom charakteru)

Wertykalna perspektywa jest podstawą myśli konserwatywnej. Dobro i zło, właściwe i zgubne to rozróżnienia, które zawarte są w umyśle każdego człowieka. Zupełnie osobną kwestią jest to, co zostaje utożsamione z dobrem lub złem; zwłaszcza jeżeli to utożsamienie będzie uwieńczeniem procesu intelektualnego, ideologicznego lub politycznego. 

Żadna definicja dobra i zła nie jest w stanie wyczerpać różnorodności ludzkiego działania. Jednocześnie, deprawacja, upadek moralny i idące za nimi nieszczęścia są współcześnie aż nadto jaskrawe i widoczne. W nowym konserwatyzmie przyczyną tych nieszczęść jest zmącenie i zagubienie, które dominuje w ludziach. Człowiek zmącony i zagubiony nie jest "złem", ale raczej otwartymi drzwiami dla siły zła, która go przejmuje w posiadanie. Właśnie dlatego słabość moralna jest formą niemoralności.  

Tradycje różnych kultur wypracowały kodeksy moralne, a także pojęcia takie jak honor czy szlachetność, które określają kondycję moralną człowieka. W Starożytnych Chinach odróżniało się człowieka szlachetnego i małego, zaś księgi takie jak I-Cing definiowały szlachetność poprzez działania. Szlachetny człowiek robi to, zaś mały człowiek robi tamto. I-Cing czy Daodejing cechowała także organiczna łączność pomiędzy osobistą moralnością a rządzeniem krajem; Daodejing to zarówno traktat moralny, polityczny i mistyczny.   

Zarówno daoizm filozoficzny jak i wielokulturowa tradycja buddyjska koncentrują kondycję moralną w jednostce oraz jej działaniu. Dostojewski stwierdził, że linia dobra i zła przebiega przez serce człowieka; nie jest to jednak metaforyczne serce, lecz serce jako pulsujący, biologiczny organ. To bezpośrednia realność biologii człowieka - bliskość ciała - jest ośrodkiem samopoznania i źródłem moralności. Ta intuicja została wielokrotnie wykrzywiona przez zdeprawowaną, skrajną prawicę, która tak wywyższała silne i zdrowe, "białe" ciało.    

W centrum daoizmu i buddyzmu stoi praktyka medytacyjna, "najwyższe działanie", które jest drogą człowieka do poznania siebie, utrzymania jasności umysłu i doskonalenia swojego działania. Inne tradycje religijne i filozoficzne nie opracowały tak głębokiego studium praktyki moralnej, jak zrobiły to daoizm i buddyzm. W chrześcijaństwie, judaizmie i islamie, praktyka jest zapośredniczona przez kapłana i rytuał, a także zorganizowana wokół celu zbawienia. Tradycje wschodnie opracowały praktykę jako działanie bezpośrednie, rozumiejąc pośredniki nie jako cele, tylko środki. Odnajdujemy podobny kierunek myślenia także na Zachodzie, m.in. w bogatej tradycji hezychazmu (filokalia). W tradycjach wschodnich, Transcendencja została wzięta "na serio", dlatego przekroczyła swoje przymiotniki i kulturowe narracje. To "przekroczenie" było także roztrząsane przez zachodnich filozofów religii, nie przeniknęło jednak tak głęboko samej praktyki, jak to się dokonało w buddyzmie i daoizmie.    

Praktyka medytacyjna jest kulminacją działania moralnego, jest odżywianiem się wartością i mnożeniem jej per se.

Oczywiście, praktyka medytacyjna nie funkcjonuje w próżni, nie jest antidotum na wszelkie problemy, jak próbowały to (błędnie!) pokazać mainstreamowe ruchy mindfulness. Praktyka musi być zintegrowana z działaniem i korpusem wartości. W buddyzmie, "właściwa praktyka" jest jedną z ośmiu belek Ośmiorakiej Ścieżki, będącej buddyjskim kodeksem moralnym. W daoizmie, medytacja zestrojona jest z charakterystycznym dla tej filozofii rozumieniem dualności i sprzeczności (taijitu). Są to przykłady regularności, które mogą być przeniesione na świeckie życie, wraz z tradycją lub ciałem wartości, których praktyka moralna byłaby najwyższym wyrazem.

Taka praktyka moralna nasyca zarówno działanie, jak i wartości; czyni je transparentnymi. Zapobiega to usztywnieniu działania, które byłoby wyłącznie podporządkowane skostniałym elementom tradycji. Wartości są czymś żywym, ponieważ są obecne w działaniu; wartości przeniknięte praktyką nabierają kontekstualności.  

Regularna i właściwie prowadzona praktyka jest czymś niezbędnym w zachowaniu dobrej kondycji moralnej. Ten imperatyw nadal jest nieobecny w życiu intelektualnym Zachodu. Katolik wie o tym, że powinien się modlić, rzadko jednak dostrzega związek pomiędzy sesjami modlitwy a jakością i ciągłością swojego codziennego działania. Byłoby to "przesycenie życia Duchem Świętym" - ilu jednak katolików to jasno rozumie? Z kolei europejski sympatyk medytacji stosuje ją jako środek do relaksacji czy drogę do mistycznych przeżyć, rzadko jednak dostrzega związek medytacji ze sferą moralności; nie potrafi integrować jednego z drugim i nie ma pojęcia, jak taka integracja miałaby wyglądać. Zachodni buddysta rozumie wskazania buddyjskie jako sztywne dogmaty, czyli "po chrześcijańsku", rzadko zaś dostrzega związek pomiędzy wskazaniami a praktyką. W rezultacie, przestrzega dogmatów jako zewnętrznych regulatorów, zamiast samodzielnie ucieleśnić ich znaczenie.    

Wiele z tych nieporozumień wynika z nieprawidłowego punktu wyjścia w rozumieniu praktyki. Buddyzm i daoizm to religie ortopraksyjne, co oznacza nacisk na właściwe postępowanie. Są to właściwe postępowanie codzienne oraz właściwa praktyka, "najwyższe działanie", medytacja i kontemplacja.

Ortopraksyjne rozumienie moralności akcentuje DZIAŁANIE, dalej praktykowanie cnót (dobroczynnych przymiotów moralnych), urzeczywistnianiu cnót w działaniu i indywiduację człowieka dzięki praktyce. Dyskusja nt. właściwego działania jest fundamentalnie różna od dyskusji na temat właściwego poglądu na rodzinę, społeczeństwo, naród, ekologię, politykę, czy jakikolwiek inny temat. Jednocześnie, wielkie traktaty moralne Wschodu organicznie łączą wirtuozerię moralności osobistej i sztuki rządzenia państwem. 

Namysł i dialog nad właściwą praktyką przypomina dyskusję trenera i piłkarza w posługiwaniu się piłką. Oczywiście, trzeba strzelać bramki, wygrywać mecze i kooperować z innymi członkami drużyny. JAK jednak codziennie pogłębiać poczucie kontroli nad piłką? JAKie mięśnie muszą być wyćwiczone, aby robić to jak najlepiej? Co z zestrojeniem całego ciała, nie tylko nóg, ale także rąk, pleców i karku podczas dryblowania? Jak kopnąć piłkę, żeby strzelić "okienko"? Wreszcie, jak się odżywiać, aby utrzymać formę? Podobnie artysta głowi się nad tym, jak ma funkcjonować, żeby mieć codzienny dostęp do źródeł swojej kreatywności, pobudzać ją poprzez inspirację, a jednocześnie szlifować warsztat i robić całą masę innych rzeczy, które nie tylko są dolą artysty, ale po prostu zwykłego człowieka.  

Jest to "metodologiczny" namysł, prakseologia, czyli teoria "dobrej roboty", teoria najbliższa praktyce, bezpośrednio zmierzająca do jej wdrożenia w życie i rafinowania wewnątrz działania. Taki namysł wyodrębnia najważniejsze czynniki do prowadzenia pomyślnej praktyki; do utrzymania ciągłości praktyki oraz zintegrowania jej z innymi aspektami życia.  

Nowy konserwatyzm właśnie w tej sposób rozumie utrzymywanie kondycji moralnej. Zachowanie dobrej kondycji moralnej to meta-imperatyw moralny. Jednostka ciesząca się dobrą kondycją angażuje się w relacje osobiste i tożsamościowe. Jeżeli nie spełnia moralnego minimum, nie powinna zajmować stanowisko w sporach, a raczej podporządkować się ludziom szlachetnym. Jakkolwiek trudno jest wymierzyć i rozpoznać, kto jest szlachetny, a kto upadły moralnie, szlachetność charakteru powinna zostać uhonorowana w dyskusjach, a dalej stanowiskach organizacyjnych. Szlachetność i odżywiająca ją praktyka moralna to najwyższe kryterium statusu społecznego. Wysoki status moralny czyni współczesnych arystokratów.  Tego typu akcent jest niemal odwiecznym składnikiem społeczeństw ludzkich, zaś szlachetność była uznawana pod różnymi idiomami, takimi jak honor, da ren, czy ethos gentlemana . Jest to bowiem subtelny, ale realny wyróżnik, który znajduje się w polu osobistego sprawstwa: może zostać kultywowany niezależnie od zewnętrznych okoliczności. Jest to inny czynnik niż status społeczny, majętność, funkcja w organizacji religijnej czy politycznej, a także coś innego od zakresu posiadanej wiedzy.  

 


Czym jest honor? 

http://web.archive.org/web/20180123043618/http://ien.pl:80/index.php/archives/1362#more-1362


Everyming
O mnie Everyming

https://www.facebook.com/Bodynautics/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka