Andrzej Czuma był bardzo dobrym ministrem sprawiedliwości, chyba najlepszym po 1989. On pierwszy gwarantował prawdziwe otwarcie korporacji prawniczych i niewykluczone, że właśnie z tego powodu został zmuszony do odejścia.
Nie przeczę, że miał parę wpadek czy niefortunnych wypowiedzi, jak choćby ta ostatnia o "absolutnej niewinności" zamieszanych w aferę hazardową. Trzeba jednak zaznaczyć, że po pierwsze, Czuma bardzo szybko się z tego wycofał, a po drugie, wypowiedź ta dotyczyła odpowiedzialności prawnej a nie moralnej i wszystko wskazuje na to, że jest prawdziwa. Na pewno natomiast nie stanowiła podstawy do odwołania go. Odwołanie Czumy jest wyłącznie decyzją wizerunkową.
Prawda jest taka, że Czuma od początku miał potężnych wrogów. Jak inaczej wytłumaczyć zmasowaną kampanię ataków na niego rozpoczętą zanim na dobre zaczął urzędować? Proszę wziąć pod uwagę, że poprzednik Czumy, niejaki Ćwiąkalski, jest ewidentnie papugą spod ciemnej gwiazdy (bronił m.in. Henryka Stokłosę), a nie atakowano go nawet w połowie tak agresywnie jak Czumę.
Dawno żaden polityk nie był celem ataku tylu wyssanych z palca kampanii medialnych. Najpierw ktoś napisał fascynującą historię rzekomych długów Czumy z USA. Potem zaatakowano go za to, że pierwszy rzecznik prasowy znał jego córkę. Następnie za to, że szef gabinetu był jego dobrym znajomym z USA. Jeszcze tydzień temu Rzeczpospolita w kompromitującym popisie bardzo nierzetelnego dziennikarstwa próbowała oskarżać nowego rzecznika prasowego ministerstwa.
Po uważnym rozważeniu wszystkie te zarzuty okazywały się zupełnie bezpodstawne. A mimo to wciąż pojawiały się nowe dotyczące równie błahych spraw i były kupowane przez opinię publiczną, w tym również przez większość Salonu24. I to w czasach, gdy jesteśmy w środku głębokiego kryzysu i na przykład minister finansów ogłasza deficyt w wysokości 52 miliardów, za który wszyscy będziemy płacić.
Skąd się te ataki na Czumę wzięły? Jeśli chodzi o przeciwników na scenie politycznej to można się domyślać, że Czumy bardzo obawiał się PiS, bo Czuma ma prawicowe przekonania, bo pamiętają jak Lech Kaczyński wypromował się będąc ministrem sprawiedliwości, no i dlatego, że Czuma byłby na pewno lepszym ministrem niż Ziobro, który stawiał prawie wyłącznie na działania wizerunkowe. Stąd ataki takich gazet wspierających PiS jak Rzeczpospolita czy Super Express.
Dużo ważniejsze wydają mi się jednak zakulisowe działania bardzo silnego i wpływowego lobby, jakim są korporacje prawnicze. Czuma gwarantował, że będzie więcej adwokatów, radców i notariuszy. Ci dotychczasowi straciliby na tym w sposób oczywisty, a zyskaliby nowi kandydaci do zawodu i wszyscy korzystający z usług prawników, bo konkurencja szybko doprowadziłaby do niższych cen i wyższej jakości usług. Podczas gdy Ćwiąkalski i poprzednicy gwarantowali, że sytuacja się nie zmieni, Czuma otwarcie mówił, że szeroko otworzy drzwi do korporacji.
Last but not least, jest sprawa charakteru Czumy, jego uczciwości, konserwatyzmu, katolicyzmu i pięknej karty opozycyjnej, z którymi to walorami ma małe szanse na to, żeby być popularny w demokracji wywyższającej giętkie kręgosłupy, miałkość i przeciętność. Również z tego powodu Czuma był odrzucany przez środowiska opiniotwórcze.
Zupełnie nie jestem zwolennikiem rządu PO-PSL, ale powołanie Czumy na ministra obudziło we mnie na krótko nadzieję, że Tusk może jednak jakieś reformy chce przeprowadzić. Okazało się jednak po raz kolejny, że dla premiera liczy się tylko wizerunek. Ale naprawdę przerażające jest to jak zmasowana była kampania przeciw Czumie, bo pokazuje to jak łatwo w Polsce sterować opinią publiczną i z jak wielką niechęcią musi się spotkać każdy uczciwy polityk.
Inne tematy w dziale Polityka