Bronisław Komorowski podpisał 20 maja nowelizację ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji, która oznacza praktycznie likwidację Funduszu Reprywatyzacji. Zapowiadałem to w poprzednim wpisie. Natomiast polscy dziennikarze sprawy oczywiście nie dostrzegli. Z Funduszu Reprywatyzacji na podstawie przyszłej ustawy reprywatyzacyjnej miały być wypłacane odszkodowania dla właścicieli ograbionych przez komunistów. Donaldu Tusku taką ustawę najpierw zapowiadał, żeby było dracznie to w Izraelu, po czym się z obietnic chyłkiem wycofał zasłaniając się kryzysem finansowym. Przypomnijmy, że Polska jako jedyne postkomunistyczne państwo środkowoeuropejskie nie przyjęła ogólnej ustawy o restytucji lub rekompensatach za własność znacjonalizowaną przez miniony reżim.
Dzięki temu podpisowi Marszałek K., który w poprzedniej kadencji ogniście przeciwstawiał się zbyt ograniczonym według niego projektom, nazywając je chwytliwie "reprywatyzacją złodziejską", dołączył do zaszczytnego grona wybitnych mężów stanu III Rzeczpospolitej, którzy przyłożyli się na rozmaite sposoby do potwierdzenia komunistycznej grabieży. Do grona tego należą takie osobistości jak Waldemar Pawlak (decyzja o zniesieniu zakazu sprzedaży znacjonalizowanej ziemi rolnej w 1994 roku), Aleksander Kwaśniewski (weto do ustawy reprywatyzacyjnej rządu Buzka w 2001 roku), czy Jarosław Kaczyński („potomkowie biednych Polaków nie będą płacić odszkodowań potomkom Polaków bogatych”, wypowiedź z 2008 roku). Teraz dzieło zostało zwieńczone. W nagrodę Komorowski może spokojnie odznaczyć się Orderem Orła Białego. Wskazałbym panu hrabiemu, w którym konkretnie miejscu powinien go sobie przypiąć, ale kultura osobista mnie powstrzymuje.
Inne tematy w dziale Polityka