Janusz Korwin-Mikke zdobył 2,5% głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich, a w liczbach bezwględnych uzyskał największą ilość głosów w historii swoich startów w wyborach prezydenckich. W środowisku popierającym tę kandydaturę odrodziły się w związku z tym nadzieje na sukces zwolenników ograniczonego państwa, czy też "prawdziwej prawicy", w zbliżających się wyborach samorządowych i parlamentarnych. Pisał o tym m.in. Tomasz Sommer, a wśród publicystów niezwiązanych z tym środowiskiem, na przykład Wojciech Sadurski, który widzi szansę na to, że ruch na miarę Tea Party kiedyś w Polsce powstanie.
Ja w taki scenariusz nie wierzę i chciałbym tu postawić tezę, że dopóki Korwin żyje nie ma szans na to, żeby jakakolwiek wolnościowa partia polityczna dostała się do Sejmu, więc uzyskała realny wpływ na polską rzeczywistość. Wydaje mi się, że z jednej strony, Janusz Korwin-Mikke głównie z powodów charakterologicznych nigdy nie zdobędzie szerszego poparcia społecznego, a z drugiej, ma on na tyle silną osobowość, że nie ma szans na to, żeby ktoś inny się przebił z podobnym przekazem, ale podanym w bardziej eleganckiej czy przystępnej formie. Swoją drogą paradoksem jest, że facet który kreuje się na dżentelmena zachowuje się często bardzo nieelegancko (np. wtedy gdy panu Biedroniowi powiedział, że słowo gej kojarzy mu się z gównem).
Nie ulega przy tym wątpliwości, że to głównie Korwinowi należy przypisać zasługi rozpropagowania w Polsce idei konserwatywnego liberalizmu, libertarianizmu czy też anarchokapitalizmu. Jeśli chodzi jednak o charakter Korwina to Stefan Kisielewski słusznie napisał w Abecadle (1990) tak: "Janusz Korwin-Mikke – mój przyjaciel. Prezydent liberałów w Warszawie. Troszeczkę fantasta, robi wrażenie pomylonego, ale swoje osiąga i realizuje. Drukuje, wydaje, jakieś robi historyjki. Szalenie pracowity." Ta krótka charakterystyka bardzo wiele tłumaczy. Bo Korwin nie jest agentem, co sugerują niektórzy sfrustrowani sympatycy UPR, ale jest po prostu trochę wariatem i trochę egoistą. Chyba nie do końca zdaje sobie sprawy jak mało skuteczny jest jego styl uprawiania polityki i w tym sensie jest oderwany od rzeczywistości. Jednocześnie dość konsekwentnie gra na siebie, bo od wielu lat utrzymuje się przecież z tego, że ludzie płacą za jego felietony i książki. Do tego drugiego nie potrzebny mu jest realny wpływ na politykę, a to zainteresowanie jakie generuje mu wystarcza.
Czy jest w Polsce szerszy elektorat, który popiera idee wolnościowe? Wydaje się, że tak. Choć skrajni libertarianie często w ogóle nie głosują, to wielu zwolenników poglądów wolnościowych głosowało na PO, kiedy jej politycy proponowali obniżkę podatków (3X15) czy okręgi jednomandatowe. Niektórzy, może bardziej przenikliwi, głosowali na PiS i Kaczyńskiego, ostatnio ze względu na Zytę Gilowską, która obniżyła podatki i planowała kompleksową reformę finansów. Możliwe, że niedługo nadejdzie prawdziwy kryzys gospodarczy w wyniku którego upadną papierowe waluty i po kilkudziesięciu latach eksperymentu powrócimy do długowiekowej tradycji waluty opartej na złocie czy srebrze. Wtedy jest szansa, że do władzy w wielu krajach rzeczywiście dojdą politycy wolnościowi. Jeśli jednak kryzys nie przyjdzie to w Polsce szansy na rychły przełom raczej nie widzę.
Korwin ma 68 lat, trzyma się nieźle, więc ma szansę na jeszcze ładnych parę lat kontynuować swoją aktywność publicystyczno-polityczną. Przy czym podkreślam, że wcale nie życzę mu nagłej śmierci. Wręcz przeciwnie, życzę mu jak najlepszego wyniku w wyborach na prezydenta Warszawy (a ostatni sondaż TVN daje mu 9%). Wyborów tych jednak nie wygra, bo nie ma ani pieniędzy ani wystarczająco wysokiego ilorazu inteligencji "emocjonalnej".
Inne tematy w dziale Polityka