Jak chyba każdy felietonista produkujący duże ilości tekstu, również Stanisław Michalkiewicz ma swoje ulubione koniki, które regularnie zajeżdża kłusując po literkach kolejnych akapitów. Od pewnego czasu jednym ze stałych elementów tej jazdy obowiązkowej jest przekonywanie, że Jarosław Kaczyński stara się doprowadzić do ustanowienia czegoś na kształt kultu swojego śp. brata, a ten na to nie zasługuje chociażby tylko z tego powodu, że ratyfikował przyspieszający proces utraty suwerenności Polski Traktat Lizboński.
Pomijając teraz kwestie faktycznych skutków ratyfikacji traktatu oraz słuszności przypuszczeń, że prezesowi Prawa i Sprawiedliwości marzy się tego typu „beatyfikacja”, dość logiczną konsekwencją przyjęcia punktu widzenia pana Michalkiewicza będzie stwierdzenie, że podpisania Traktatu Lizbońskiego można było uniknąć. W każdym razie – to już moja złośliwa nadinterpretacja własna – popierany przez niego O-Mało-Co-Prezydent-Od-Lat-Dwudziestu Janusz Korwin-Mikke z pewnością nie zaszczyciłby tego aktu swoim podpisem.
Oczywiście nikt nie zabroni nikomu twierdzić, że traktat z Lizbony można było odrzucić i miłująca demokrację i prawo narodów do samostanowienia Unia z niedowierzaniem, nieutulonym bólem, żalem, smutkiem itp., ale jednak przyjęłaby tę decyzję do wiadomości. Skoro można wierzyć, że w wyborach głowy państwa prezes Wolności i Praworządności ma realne szanse, to zapewne i ta sielankowa wizja pozycji Polski w Europie nie musi razić i wywoływać wesołkowatości.
Ja jednak, być może brakuje mi wyobraźni, pozwalam sobie uważać inaczej.
Mój sceptycyzm wywołany jest wspomnieniem głosującej do skutku Irlandii i złamanym oporem Vaclava Klausa oraz generalnie gremialnym poparciem tego dokumentu przez pozostałe państwa członkowskie. Sprawia to, że trudno mi traktować poważnie opinię, że w tym układzie sił w Europie Polska mogła trwale i skutecznie zablokować wprowadzenie traktatu w życie.
Pewnie, może gdybyśmy usilniej i z większą determinacją zabiegali o pozyskanie do swoich racji np. Włochów, Hiszpanów czy Brytyjczyków, sytuacja przedstawiałaby się zgoła inaczej. To faktycznie mógł być błąd lub wręcz celowe zaniedbanie i być może z tego kiedyś ówczesne rządy i prezydenta historia dokładnie rozliczy. Twierdzę jednak, że na tamten moment, w 2008 roku, śp. prezydent Lech Kaczyński nie miał innego wyjścia i musiał ratyfikować Traktat Lizboński.
Czy było to słuszne, czy nie jeszcze nie wiem. Niewątpliwie dowiemy się wkrótce. W tej chwili jestem jednak przekonany, że biorąc pod uwagę okoliczności, budowanie na tym fakcie dyskwalifikującej śp. Lecha Kaczyńskiego czarnej legendy jest sporym nadużyciem.
Po prostu, może naiwnie i na wyrost ale jednak zdecydowanie - in dubio pro reo – na korzyść „oskarżonego” wolę rozstrzygąć te wątpliwości. Zwłaszcza, że alternatywą jest kult Korwina, a mnie już niestety wypada być realistą, bo już za sobą mam lata nastoletnich amorów i miłości.
"Dzierzba mimo bliskiego pokrewieństwa z wróblami, sikorami czy kanarkami, zachowuje się jak ptak drapieżny. Aktywnie poluje na duże bezkręgowce (głównie owady) oraz drobne płazy, gady, ssaki, a nawet inne gatunki ptaków. Po złapaniu zdobyczy często nie zjada jej od razu, lecz zawiesza na kolczastych krzewach, drutach lub wkład między rozwidlenia gałęzi drzew."
Tak powstają tzw. spiżarnie dzierzb.
ADRES E-MAIL
- Czy już Ci pisałem, że to oto miejsce jest symbolem mojej niezależności i wiary w wolność jednostki?
- Jakieś pięćdziesiąt razy... /Veszett a világ/
motto: Mówisz, że chcesz zostać pisarzem, to po prostu zwykły egoizm; chcesz wyróżnić się spośród marionetek i zostać ich animatorem. W istocie nie ma różnicy między tym, co chcesz robić, a malowaniem się kobiet... /Abe Kobo. Kobieta z wydm./
motto2: W każdej epoce, w każdym kraju zawsze istniały dwa stronnictwa: reakcji i postępu./Maurice Druon. Król z Żelaza/
Ludzie najczęściej stają się biegaczami, ponieważ tak ma być./O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Haruki Murakami/
spiritus flat ubi vult
Zapraszam do zwiedzania mojej spiżarni
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka